Tekst papieskiego przemówienia przygotowanego do wygłoszenia na spotkaniu z młodymi w sanktuarium w Salmoe. Uzupełniony o spontaniczne wypowiedzi Franciszka.
Mai mówiła też o innej sprawie: o męczennikach, świętych i świadkach. I powiedziała nam z pewnym bólem, z pewną nostalgią, że na jej ziemi, w Kambodży, nie ma jeszcze świętych, ale mamy nadzieję… Są święci i jest ich wielu! Ale Kościół jak dotąd nie uznał, nie beatyfikował, nie kanonizował nikogo. A ja ci bardzo dziękuję Mai za to. Obiecuję ci, że zajmę się tym, kiedy wrócę do domu; że porozmawiam z odpowiedzialnym za te rzeczy, który jest dobrym człowiekiem i ma na imię Angelo – to dobry człowiek, Angelo – i poproszę go, aby zbadał sprawę, aby ją podjąć. Dziękuję, bardzo dziękuję!
Czas kończyć. Jesteście zmęczeni? (…) Jeszcze trochę? (…)
Przejdźmy teraz do Mariny. Marina zadała dwa pytania… nie dwa pytania, podzieliła się dwiema refleksjami i zadała jedno pytanie o szczęście. Powiedziała słusznie: nie kupuje się szczęścia. Kiedy kupujesz szczęście, potem orientujesz się, że to szczęście odeszło… Szczęście, które się kupuje, nie jest trwałe. Jedynie szczęście z miłości, to szczęście trwa.
A droga miłości jest prosta: kochaj Boga i kochaj bliźniego, twojego brata, który jest blisko ciebie, który potrzebuje miłości i potrzebuje wielu rzeczy. „Ale, ojcze, jak mogę rozpoznać, że kocham Boga?” Po prostu jeśli kochasz bliźniego, jeśli nie nienawidzisz, jeśli nie masz nienawiści w sercu, kochasz Boga. To jest pewny dowód.
Potem Marina zadała pytanie – rozumiem – bolesne pytanie, i dziękuję jej, że je zadała: podział pomiędzy dwiema Koreami. Czy jednak są wie Koree? Nie, jest jedna, ale jest podzielona; rodzina jest podzielona. I jest ten ból… Jak pomóc, aby ta rodzina się zjednoczyła? Ja mówię dwie rzeczy: pierwsze: rada, drugie: nadzieja.
Najpierw rada: modlić się; modlić się za naszych braci z Północy: „Panie, jesteśmy jedną rodziną, pomóż nam w zjednoczeniu, Ty możesz to zrobić. Aby nie było ani zwycięzców, ani zwyciężonych, tylko jedna rodzina, aby byli tylko bracia”. Teraz zapraszam was do wspólnej modlitwy – po tłumaczeniu – w milczeniu, o jedność obu Korei.
Módlmy się w ciszy.
A teraz nadzieja. Jaka jest nadzieja? Istnieje wiele nadziei, ale wśród nich jedna jest piękna. Korea jest jedna, jest jedną rodziną: mówicie tym samym językiem, językiem rodzinnym; jesteście braćmi, którzy mówią tym samym językiem. Kiedy [w Biblii] bracia Józefa udali się do Egiptu, aby zakupić żywności, gdyż byli głodni, mieli pieniądze, ale nie mieli co jeść… poszli tam kupić. Poszli kupić żywność, a znaleźli brata! Dlaczego? Ponieważ Józef zorientował się, że mówili tym samym językiem. Pomyślcie o waszych braciach z Północy: oni mówią tym samym językiem, a kiedy w rodzinie mówi się tym samym językiem, jest również ludzka nadzieja.
Przed chwilą widzieliśmy ładną rzecz: ten skecz o marnotrawnym synu, tym synu, który odszedł, roztrwonił pieniądze, wszystko, zdradził ojca, rodzinę, zdradził wszystko. W pewnym momencie, z powodu potrzeb, ale z wielkim wstydem, postanowił powrócić. I zastanawiał się, jak prosić o przebaczenie swojego tatę. I myślał: „Ojcze, zgrzeszyłem, uczyniłem to zło, ale chcę być najemnikiem, nie synem” i inne ładne rzeczy.
Ale mówi nam Ewangelia, że ojciec zobaczył go z daleka. A dlaczego go zobaczył? Bo każdego dnia wychodził na taras, aby zobaczyć, czy syn nie wraca. I uściskał go: nie pozwolił mówić; nie pozwolił mu powiedzieć tego przemówienia, a nawet prosić o przebaczenie, zostawił to na później… i zorganizował świętowanie. Zorganizował świętowanie. A to jest świętowanie, które się Bogu podoba: kiedy wracamy do domu, wracamy do Niego. „Ależ, Ojcze, jestem grzeszny, jestem grzeszna…” Ale jest lepiej, czeka na ciebie! Jest lepiej i zorganizuje świętowanie! Bo sam Jezus mówi nam, że w niebie bardziej świętuje się jednego grzesznika, który powraca, aniżeli stu sprawiedliwych, którzy pozostają w domu.
Nikt z nas nie wie, co nas czeka w życiu. A wy młodzi: „Co mnie czeka?” Możemy robić rzeczy brzydkie, straszne, ale – proszę – nie traćcie nadziei, zawsze jesz Ojciec, który na nas czeka! Wracać, wracać! Oto słowo! Come back! Wracać do domu, bo Ojciec na mnie czeka. A jeśli jestem wielkim grzesznikiem, uczyni wielkie święto. A wy, kapłani, proszę, uściskajcie grzeszników i bądźcie miłosierni.
Pięknie jest móc to usłyszeć! To sprawia, że czuję się szczęśliwy, bo Bóg nigdy się nie męczy przebaczaniem; nigdy nie męczy się oczekiwaniem na nas.
Napisałem jeszcze trzy myśli, ale już o tym mówiłem: modlitwa, Eucharystia i praca na rzecz innych, ubogich, praca dla innych.
Nadeszła pora, abym was opuścił. Niecierpliwie oczekuję na spotkanie z wami w najbliższych dniach i możliwość ponownego skierowania do was słów, kiedy zgromadzimy się na Mszy św. w niedzielę. Teraz podziękujmy Panu za błogosławieństwo tego spotkania i prośmy Go o siłę, abyśmy byli wiernymi i radosnymi świadkami, wiernymi i radosnymi świadkami Jego miłości w Azji i na całym świecie.
Niech Maryja, nasza Matka, czuwa nad wami i sprawia, byście zawsze byli blisko Jezusa, Jej Syna. I niech wam towarzyszy święty Jan Paweł II, który zapoczątkował świtowe dni młodzieży. Z wielką miłością udzielam wam mego błogosławieństwa.
I proszę, módlcie się za mnie, nie zapominajcie o tym: modlić się za mnie! Bardzo wam dziękuję!