Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Garść uwag do czytań na III niedzielę wielkanocną roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
A my, chrześcijanie XXI wieku w Polsce? Jacyś tacy bojaźliwi jesteśmy. Boimy się odważnie świadczyć o Jezusie, jeśli grożą nam za to jakieś szykany ze strony znajomych czy pracodawcy. Widać nie do końca uświadamiamy sobie, że jeśli Jezus zmartwychwstał, to każda zła przygoda przeżyta z Jego powodu może mieć już tylko dobre zakończenie.
2. Kontekst drugiego czytania 1 J 2,1-5a
We wskazaniach św. Jana widać pewien paradoks.... Lepiej go widać, gdy przytoczyć tekst dzisiejszego czytania w nieco szerszym kontekście. Zacznijmy może od 1,8. Tekst czytania, jak zwykle, pogrubioną czcionką.
Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu,
to samych siebie oszukujemy
i nie ma w nas prawdy.
Jeżeli wyznajemy nasze grzechy,
[Bóg] jako wierny i sprawiedliwy
odpuści je nam
i oczyści nas z wszelkiej nieprawości.
Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy,
czynimy Go kłamcą
i nie ma w nas Jego nauki
Dzieci moje, piszę wam to dlatego,
żebyście nie grzeszyli.
Jeśliby nawet kto zgrzeszył,
mamy Rzecznika wobec Ojca -
Jezusa Chrystusa sprawiedliwego.
On bowiem jest ofiarą przebłagalną
za nasze grzechy,
i nie tylko nasze,
lecz również za grzechy całego świata.
Po tym zaś poznajemy, że Go znamy,
jeżeli zachowujemy Jego przykazania.
Kto mówi: "Znam Go",
a nie zachowuje Jego przykazań,
ten jest kłamcą
i nie ma w nim prawdy.
Kto zaś zachowuje Jego naukę,
w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała.
Po tym właśnie poznajemy, że jesteśmy w Nim.
Kto twierdzi, że w Nim trwa,
powinien również sam postępować tak, jak On postępował.
Proszę zauważyć: z jednej strony mamy jasne wskazanie, że do grzechu trzeba się Bogu przyznać. I to z wielką nadzieją, bo przecież mamy rzecznika wobec Ojca. A kto mówi, że grzechu nie popełnił oszukuje samego siebie, a z Boga, który umarł za nasze grzechy, czyni kłamcę. Z drugiej – już we fragmencie będącym czytaniem tej niedzieli – jest nie tylko wyraźna zachęta, żeby nie grzeszyć. Jest wręcz powiedziane, że ten, kto grzeszy tak naprawdę jest niewierzący. Gdyby stosować do tego twarde reguły logiki, to zbawienie jest niemożliwe. Bo i jeśli grzeszę to źle i jeśli nie grzeszę – też źle, bo znaczy że coś ukrywam, a z Boga czynie kłamcę..
Rozwiązaniem dla tego paradoksu jest chyba tylko rozróżnienie między dwiema postawami. Pierwszej, polegającej na uznaniu grzechów przeszłości i dostrzeganiu w sobie tych popełnianych z ludzkiej słabości, ale z mocna wolą poprawy, życia blisko Boga i wcielania w życie Jego przykazań. I drugiej polegającej na zatwardziałym wypieraniu się grzechu przy jednoczesnym lekceważeniu przykazań i uważaniu, że nic się nie dzieje, że jest się porządnym wierzącym...
Można więc chyba dostrzec tu trzy, ważne wskazania, choć nie w tej kolejności.
W sumie jak próbować odnieść to wszystko do siebie trzeba się mocno zaniepokoić. Jeśli grzeszę, muszę się jak najprędzej nawrócić. Jeśli wydaje mi się, że nie grzeszę to powinienem mocno się zastanowić, czy faktycznie tak dobrze kocham czy po prostu swoich grzechów nie chcę zobaczyć...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |