Eucharystia to śmierć Jezusa. Zgadza się, ale nie do końca. Dlaczego?
Przygotowania do spotkania nad Lednicą idą pełną parą. Siewcy promują kolejny teledysk, a starzy bywalcy z sentymentem wspominają śpiewy sprzed lat. Nie tylko zresztą śpiewy. Również unoszący się nad polami kurz, gdy kilkadziesiąt tysięcy ludzi, poderwanych rytmiczną muzyką, związało się tak zwanymi haczykami i ruszyło w pląsy. Dziś taniec jest nieodłączną częścią czuwania. Chociaż nie każdemu z tańcem po drodze.
Nie tak dawno pojawił się w sieci filmik krytycznie nastawiony do tańca. Mateusz Ochman w kolejnym odcinku Brzytwy pokazał kilka scen i z właściwą sobie przesadą skomentował prezentowane treści. Trudno po części odmówić mu racji. O ile podczas Światowych Dni Młodzieży czy nad Lednicą taniec jest jednym z elementów czuwania modlitewnego, na filmie wpleciony jest w celebrację Eucharystii. Zgadzam się z twórcą cyklu. Nie ten czas, nie to miejsce. Aczkolwiek użyta przez Mateusza Ochmana argumentacja domaga się kilku słów dopowiedzenia.
Brzytwa Ochmana jest cyklem, jak już wspomniałem, zbudowanym na kontrastach. W interesującym nas odcinku towarzyszącym liturgii tańcom przeciwstawiono (zaczerpnięte z filmowych ekranizacji Ewangelii) sceny męki i konania Jezusa. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wniosek końcowy. Eucharystia to śmierć Jezusa. Zgadza się, ale nie do końca. Dlaczego?
Odwołajmy się do starej tradycji Kościoła. Jeszcze u schyłku Średniowiecza nie wolno było przedstawiać na krzyżu Jezusa martwego. W niektórych tradycjach liturgicznych w Wielki Piątek krzyż z wizerunkiem żywego Jezusa odsłaniano, stawiając go na ołtarzu. W ten sposób był znakiem, katechezą, objawiającą Pana żywego. Przesłanie było czytelne. Jezus, którego ukrzyżowano, żyje i składa siebie samego na tym właśnie ołtarzu w ofierze za zbawienie świata, wstawiając się za nami u Ojca jako nasz obrońca. Tę prawdę wyraża powtarzana w każdej Eucharystii aklamacja: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. Eucharystia to Jezus Umęczony, ale i Jezus Uwielbiony, Jezus w chwale, nasz Orędownik u Ojca – właśnie dlatego, że żyje.
Te uwagi pojawiają się w dniu, w którym Kościół obchodzi święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Już sama nazwa święta wskazuje, że kapłaństwo Jezusa nie kończy się ofiarą krzyża. Że do istoty kapłaństwa Jezusa należy także zasiadanie po prawicy Ojca i wstawianie się za tymi, których nabył na krzyżu swoją krwią. Przesłanie Listu do Hebrajczyków staje się w tym momencie niezwykle czytelne.
Powyższe argumenty oczywiście nie przemawiają za tańcem podczas Eucharystii. Przynajmniej – tu zgadzam się z panem Ochmanem – w naszej kulturze. Ale argument jest czysto kulturowy. Co do istoty Eucharystia (Dziękczynienie) to przesiąknięta radością powaga, czerpiąca swoją głębię ze starożytnej formuły liturgicznej, wyrażonej w słowach: „żyje jako Baranek zabity”. Odkrycie tej prawdy sprawia, że celebracja naznaczona jest powagą, ale już nie pogrzebową, radością, chociaż daleką od dyskotekowych klimatów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |