Rekolekcje wielkopostne 2003
Był zwyczajnym, rzymskim urzędnikiem. Miał tylko pecha, że został prokuratorem w jednej z najtrudniejszych placówek Imperium: żydowskiej Judei. Już na samym początku swego urzędowania popełnił poważny błąd. Kazał wprowadzić do Jerozolimy chorągwie legionów rzymskich, na których znajdowały się wizerunki orłów. Dla Żydów, którym narodowe prawo zakazywało przedstawiania wizerunków ludzi i zwierząt, była to prowokacja. Posłali poselstwo do Rzymu, a Tyberiusz zganił Piłata, że zamiast pilnować spokoju i troszczyć się o regularne płacenie podatków na rzecz Cesarstwa, prowokuje Żydów do buntu. Teraz więc musiał postępować bardzo roztropnie...
Gdy w przeddzień Paschy starszyzna żydowska przyprowadziła do niego Jezusa, uszanował ich religię i wyszedł do nich z pretorium na zewnątrz. Wiedział, że gdyby weszli do jego siedziby, zaciągnęliby rytualną nieczystość i nie mogliby spożyć Paschy. Oni jednak zdawali się nie zauważyć tego gestu dobrej woli. A na jego pytanie o oskarżenie udzielili opryskliwej odpowiedzi: „Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy go tobie” (J 18,30).
Starszyzna oskarżała Jezusa o podburzanie ludu przeciw Rzymianom. Piłat dość szybko zorientował się, że oskarżenie jest fałszywe. I choć Jezus rzeczywiście – jak podawał zarzut – uważał się za króla, to jednak w żadnym stopniu nie zagrażało to władzy Rzymu. Jego królestwo – jak powiedział – nie jest z tego świata... Prokurator starał się więc Jezusa uwolnić. Tym bardziej że żona ostrzegła go o swoim złym śnie z Nim związanym. Ale był zakładnikiem dobrej woli starszyzny żydowskiej. Ci nawet słyszeć nie chcieli o uwolnieniu skazańca. A mogli być niebezpieczni. Mogli znów, jak to zrobili wcześniej, poskarżyć się cesarzowi. Tym razem, że prokurator toleruje buntowników, których oni, Żydzi, sami mu wydali. A Tyberiusz nie dochodziłby, czy oskarżenie było słuszne, czy nie. Ostatecznie co dla władzy Imperium znaczy życie jednego człowieka...
Relacje Ewangelistów wskazują na dwie próby zrzucenia z siebie ciężaru odpowiedzialności za skazanie Jezusa. Najpierw, dowiedziawszy się, że Jezus jest Galilejczykiem, Piłat wysłał Go do przebywającego w tym czasie w Jerozolimie Heroda, który z nadania Rzymu sprawował władzę w Galilei. Nic jednak z tego nie wyszło, gdyż Herod odesłał Jezusa z powrotem. Potem (jak podaje Jan) kazał Jezusa ubiczować mając nadzieję, że widok skatowanego człowieka skruszy serca Jego oskarżycieli. Ci jednak trwali przy swoim. Mógł oczywiście rozsądzić zgodnie z własnym sumieniem. Zabrakło mu jednak odwagi. Wolał wybrać święty spokój, choćby okupiony krwią niewinnego człowieka. Umył ręce...
Dla wszystkich pokoleń imię Piłata stało się synonimem niesprawiedliwego sędziego. Wydaje się nam, że na jego miejscu nigdy byśmy Jezusa nie skazali. A jednak jesteśmy czasami do niego podobni. Gdy nie mamy odwagi stanąć w obronie krzywdzonego. Gdy chcemy zrzucić z siebie odpowiedzialność. Gdy uwikłani w różnorakie układy wolimy nie narażać się tym, którzy mogą nam zaszkodzić. Gdy swój święty spokój stawiamy ponad prawdę i sprawiedliwość. Choćby komuś przyszło za naszą postawę drogo zapłacić...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |