Sześć homilii
Ks. Stanisław Obirek SJ (homilia z roku 2003)
Jakże różne źródła budzą niepokój ludzkiego serca. Może to być pragnienie spocznienia w Bogu, jak u św. Augustyna, może to być dramatyczne szukanie przyczyn bólu, jak u biblijnego Hioba, może to być potrzeba dzielenia się nowym zrozumieniem religii, jak u św. Pawła. Tych powodów jest tak wiele, jak wielu jest słuchaczy Słowa Bożego.
Każdy z nas, wsłuchując się w niedzielne teksty Liturgii Słowa, nie tylko próbuje zrozumieć przesłanie zawarte we fragmentach Pisma Świętego, ale również chce znaleźć odpowiedzi na pytania własnego, niespokojnego serca. Zrozumienie świętego tekstu to zwykle owoc spotkania przesłania biblijnego z naszą dzisiejszą sytuacją egzystencjalną. Dlatego marzy mi się niekiedy, zwłaszcza wtedy, gdy przygotowuję niedzielną homilię, by usłyszeć głos moich słuchaczy, tych, którzy zapewne inaczej niż ja rozumieją czytania, w które wspólnie przecież się wsłuchujemy.
Właśnie z takiego dzielenia zrodziła się, zbyt jednostronnie chyba u nas oceniana, teologia wyzwolenia na kontynencie Ameryki Łacińskiej. Oto jak we wprowadzeniu do Teologii wyzwolenia określa swoją metodę Gustavo Gutierrez, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli tego kierunku, a od kilku lat członek zakonu dominikanów: „Książka stanowi próbę refleksji opartej na Ewangelii i na doświadczeniu ludzi zaangażowanych w proces wyzwolenia, rozwijający się na uciskanej i wyzyskiwanej ziemi Ameryki Łacińskiej”, i dodaje: „Zamierzeniem naszym (...) jest rozważenie raz jeszcze wielkich kwestii chrześcijańskiego życia w radykalnie zmienionej perspektywie oraz w odniesieniu do nowych zagadnień wynikających z owego zaangażowania. Taki jest cel tak zwanej teologii wyzwolenia”. Czyż nie żyjemy w naszym kraju w „radykalnie zmienionej perspektywie”? Oprócz niewątpliwych niebezpieczeństw, związanych z bezkrytycznym niekiedy przyjmowaniem marksistowskiej analizy ekonomicznej, zawiera ona przecież niezwykły dynamizm pozwalający zrozumieć przemieniającą siłę Ewangelii - Bóg wchodzi w moją historię, by tak jak w dziejach Izraela i w życiu uczniów Jezusa dokonać wielkiego dzieła przemiany.
A wracając do tekstów przewidzianych na dzisiejszą piątą niedzielę zwykłą, co znajdujemy? Zrozpaczonego człowieka dotkniętego ogromnym cierpieniem. Iluż pośród nas ludzi dotkniętych nieoczekiwanym cierpieniem, ilu wysadzonych z siodła, bezsilnie kierujących niemą skargę ku niebu? Dlaczego właśnie ja, dlaczego akurat mnie musiało się to przydarzyć? Dlaczego to ja utraciłem pracę, dlaczego mnie przydarzył się nieszczęśliwy wypadek, dlaczego mnie dotknęła nieuleczalna choroba?
Tych „dlaczego” bez odpowiedzi jest dużo, dramatycznie dużo. Nie powinniśmy od tych pytań bez odpowiedzi uciekać. Nie uciekł od nich Hiob, posuwając się do bluźnierstwa, do przeklinania dnia, w którym się urodził. A jednak to właśnie jego, a nie przyjaciół, znajdujących zbyt łatwe wyjaśnienia, pochwalił Bóg.
Zupełnie odmienną sytuację życiową widzimy u Autora Pierwszego Listu do Koryntian. Święty Paweł to człowiek oszołomiony spotkaniem z Jezusem, które całkowicie odmieniło jego sposób widzenia Boga, drugiego człowieka i siebie samego. Zbyt dobrze znamy jego historię życiową, by ją tu przywoływać, ale przecież tak mało się z tej historii uczymy. Szaweł naprawdę był prześladowcą pierwszych chrześcijan, naprawdę wtrącał do więzienia i naprawdę był przyczyną cierpień wielu niewinnych ludzi. I to właśnie jego Bóg wybrał na głosiciela Dobrej Nowiny. Mógł wybrać kogoś, kto miał czysty życiorys, bez kłopotliwych obciążeń. A jednak wybrał Szawła, który stał się Pawłem. Prawdopodobnie takie obciążenia pozwalały mu pełniej zawierzyć i pełniej zrozumieć, co znaczy, że wszystko zawdzięcza Bogu, że sobie niczego nie może przypisywać.
W Ewangelii Jezus postępuje wbrew wszelkim regułom biznesu i marketingu. Zamiast wykorzystać sukces i niewątpliwe powodzenie u ludzi, choćby do tego, by pokazać swoim przeciwnikom, kto tu ma rację, prawie ucieka, usuwa się w samotną modlitwę, a potem z uczniami idzie gdzie indziej: „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać”. Ci z Kafarnaum już się dowiedzieli, jaki jest prawdziwy Bóg, a więc mogą o własnych siłach do Niego dążyć, Ja muszę budzić innych.
Dzisiaj Jezus chce obudzić nas, gdyż naprawdę zbliżyło się do nas królestwo Boże.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |