Sześć homilii
ks. Tomasz Horak
Mamy ustawę «O broni i amunicji». Komu ona potrzebna? Wszystkim? Zresztą – czy ta ustawa jest i będzie skuteczna, skoro tylu ludzi ma broń i nikt nad tym od dawna już nie panuje. Czujemy się zagrożeni.
W pewnej szkole skarcono ucznia. Napisał do jakiegoś tam komitetu obrony praw dziecka. Efekt – nauczyciele poczuli się zagrożeni, dyscyplina w szkole rozluźniła się w sposób widoczny. Do tego stopnia, że za jakiś czas doszło do ciężkiego pobicia kolegi. Pamiętacie, kilka lat temu uczeń wrocławskiego liceum z siekierą napadł na nauczycielki. To inna szkoła, ale problem ten sam. Czujemy się zagrożeni.
Masz pracę? Masz, ale boisz się o nią. Tylu ludzi usłyszało: „Już pana nie potrzebujemy”. I dobrze wiadomo, że to nie tylko sprawa kwalifikacji, ale często jakichś układzików, stosuneczków, prezentów. To też powód, by czuć się zagrożonym w źle funkcjonującym społeczeństwie.
Co łączy tych kilka – i tysiące innych – przypadków? Egoizm i bezwzględność ludzi wobec siebie. Egoizm: tylko ja i moje prawa się liczą. Prawa i zachcianki. Bezwzględność: zarówno w stosowanie prawa, jak i w bezprawiu. Nie bójmy się powiedzieć, że zasady chrześcijańskie i chrześcijańskie wartości giną w naszym społeczeństwie. I to zarówno wśród zwykłych, szarych ludzi – jak i w kręgach władzy, biznesu, a nieraz nawet i ludzi Kościoła. Pamiętacie sprzed kilku lat wojnę o zapis w ustawie o telewizji: czy publiczna telewizja winna szanować wartości chrześcijańskie. Tylko „szanować” – a już i to przeszkadzało tak wielu ludziom wPolsce. Dramatem jest to, że publicznie zaprzecza się wartościom nie tylko chrześcijańskim, lecz często ogólnoludzkim.
„Ja Jan, ujrzałem niebo nowe i ziemię nową”. Chcielibyśmy, aby nasza ziemia odnowiła się choć trochę, aby otrzeć łzy, aby nie mnożyć żałoby, krzyku, niepotrzebnego trudu i udręki. Czy to osiągalne? My chrześcijanie twierdzimy, że tak. Ale wskazujemy na Boga, który mówi: „Oto czynię wszystko nowe”. I to jest podstawa naszej nadziei. Doskonale jednak rozumiemy, że Bóg nie uczyni tego za nas, nie wyręczy nas i nie zdejmie z żadnego ludzkiego pokolenia ciężaru współbudowania nowej ziemi.
A nowa ziemia może powstać tylko na fundamencie przykazania nowego. Jakie to przykazanie? Nałożył je na nas Jezus w czasie ostatniej wieczerzy: „Daję wam przykazanie nowe: abyście się wzajemnie miłowali tak, jak ja was umiłowałem”. Miłość – nie tylko i nie tyle ta pełna emocji miłość zakochanych w sobie dwojga ludzi. Ale miłość jako zasada społecznego życia, miłość jako wszechogarniająca siła. I miara takiej miłości. Gdy Jezus mówił te słowa, w wielkoczwartkowy wieczór, Apostołowie nie mogli jeszcze przypuszczać jaka jest ta miara – objawił ją Jezus w godzinę krzyża. Słowa „przykazania nowego” są piękne, ale trudne, bardzo trudne – bo krzyż jest trudny. I dlatego ludziom od wieków towarzyszy inna pokusa: rewolucja w miejsce ewangelii.
Rewolucja – czyli naprawianie świata siłą. Rewolucja jest łatwiejsza, ale zawsze kończy się w ślepej uliczce i rodzi nową przemoc, nowe zło, nowe cierpienie. Rewolucje już były. I w naszym XX wieku też... Dobrze wiemy, ile zła i cierpienia przyniosły. I do dziś odczuwamy skutki tamtego zła. Chrześcijanin nie może być rewolucjonistą. Ani szeryfem z Dzikiego Zachodu. Co więc ma czynić chrześcijanin obdarzony zaufaniem Jezusa nakładającego nań „przykazanie nowe”?
Chrześcijanin musi umieć zmieniać swój mały świat. Najpierw samego siebie. Potem najbliższe otoczenie. Siebie – nawet na siłę, choćby bolało serce, dusza i ciało. Otoczenie – z wielkim taktem i wyczuciem, by bólu jak najmniej sprawiać, by przypadkiem „trzciny zgniecionej nie złamać ani knota tlejącego nie dogasić” (por. Mt 12,20) – tak czynił i tak uczył postępować Jezus. I jeśli chrześcijanin potrafi to naśladować w swym najbliższym otoczeniu, Bóg poprowadzi go dalej, do ludzi, do wielkiego świata. Tak zaczynali apostołowie i uczniowie Jezusa – a Bóg prowadził ich ciągle dalej i dalej, aż oblicze świata zaczęło powoli się zmieniać i Ewangelia stała się początkiem końca systemu opartego o niewolnictwo.
Tak może stać się i dzisiaj. Opowiadał mi ktoś o zwolnieniach wpewnym przedsiębiorstwie. Zwolniono ojca wielodzietnej rodziny, gdzie oczekiwano kolejnego dziecka. Ktoś drugi zamienił się: ja pójdę na zasiłek. On bardziej potrzebuje tej pracy. Nieprawdopodobne? A jednak prawdziwe, są jeszcze tacy ludzie. Anowe przykazanie jest naszą jedyną szansą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |