Pięć homilii
Ks. Tomasz Horak
Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: Panie, otwórz nam! Motyw zamkniętych drzwi znamy z przypowieści o pannach mądrych i głupich (Mt 25,1nn). Drzwi dla jednych zamknięte, dla innych są otwarte. I to jest niepokojące. Przecież chodzi o drzwi do domu Ojca, gdzie Jezus poszedł nam przygotować miejsce (J 14,2). Niepokojąca jest też wymiana zdań pomiędzy Panem i ludźmi stojącymi za zamkniętymi drzwiami. Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, na ulicach naszych nauczałeś. Odpowiedź jest twarda: Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości!
I to jest jedyny warunek – sprawiedliwość. Wobec Boga nieważne jest pochodzenie: Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym – byle tylko byli ludźmi sprawiedliwymi. Wieki wcześniej prorok Izajasz mówił o tym samym: Z wszelkich narodów przyprowadzą w ofierze dla Pana wszystkich waszych braci... Nie rasa, nie religia – choć na pewno wiara. I sprawiedliwość – czyste ręce i czyste serce.
Jak z każdym wyzwaniem, tak i tu miewamy trudności. Chcielibyśmy zawłaszczyć Jezusa i Jego Ewangelię. Kto? My, chrześcijanie. Obietnicę zbawienia, obietnicę otwartych drzwi do domu Ojca gotowiśmy odnosić tylko do siebie. „My, chrześcijanie”, albo skrajnie „my, katolicy”. Pewność zbawienia gotowiśmy zamienić w lekceważenie bądź pogardę wierzących inaczej lub niewierzących. Bywa też, że gorliwi w wyznawaniu wiary podejrzliwie patrzymy na mniej gorliwych albo zgoła niepraktykujących. Nie, Jezus nie chce nas odwieść ani od gorliwości, ani od wyznawanej wiary, ani od przyznawania się do imienia chrześcijan. Chce powiedzieć, że to wszystko samo przez się nie wystarczy. To zbyt mało powiedzieć: Chodziłem na Msze i pielgrzymki, składałem ofiary na tacę i kopertę na kolędzie dawałem. Śpiewałem w parafialnym chórze. Należałem do grona ministrantów. Czytałem „Gościa Niedzielnego” i słuchałem Radia Maryja. Dobrze, że to wszystko czynimy. Ale Jezus dziś rzuca nam większe wyzwanie. Jakie?
Gdyby odpowiedź była prosta i łatwa, nie byłoby tylu błędów i pomyłek zarówno w życiu każdego z nas, jak i w historii Kościoła. Trzeba zatem zapytać: Co jest najważniejsze? To pytanie padło już dwa tysiące lat temu (Mt 22,36). Pamiętamy odpowiedź: Miłość Boga i bliźniego. Nie ma miłości bez sprawiedliwości, a więc bez szanowania wolności i praw drugiej osoby. I bez stosowania się do prawa – przede wszystkim prawa Dekalogu. Miłość jest radością z istnienia i obecności drugiej osoby. Zatem radość na widok każdego człowieka. I troska o niego. Także radość promieniująca z wiary i modlitwy, z posłuszeństwa przykazaniom. To wszystko wymaga wytrwałości. Stąd zachęta Apostoła z drugiego czytania: Wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana! Proste czyńcie ślady nogami, aby kto chromy nie zbłądził!
Cieszę się, że jestem chrześcijaninem. Mając przed oczyma Ewangelię, mając do dyspozycji siłę sakramentów, mając wokół siebie wspólnotę Kościoła, łatwiej iść, nie błądząc. Łatwiej prostować się, gdy zło przygniecie do ziemi. Łatwiej powstać, gdy siły osłabną. Mam nadzieję, że drzwi będą otwarte, gdy dojdę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |