Nie chodzi o to, byśmy plan Boży zrozumieli, ale byśmy go podjęli.
Historia zbawienia uczy nas, że łaska ma swoją godzinę. Czy kiedyś zastanawialiśmy się, dlaczego akurat teraz przyszło nam żyć? A nie sto lat wcześniej czy pięćdziesiąt lat później? Czujemy, że nie jest to sprawa przypadku, że stoi za tym Mądrość Boża. Pan nasz i Stwórca chciał, byśmy zaistnieli na tym świecie, tu i teraz, bo to dla nas najlepszy moment zbawczy. Osoby, z którymi jesteśmy powiązani relacjami, mają być dla nas darem, może czasem trudnym, ale darem. A my darem dla nich. I tak razem powinniśmy dojść do zbawienia.
Pan ofiarował nam dar życia z ufnością, że go nie zmarnujemy. Ofiarował jeszcze jeden dar, niewyobrażalnie doniosły: łaskę chrztu świętego. Proste obmycie wodą chrzcielną i wezwanie Imion Trójcy Świętej należy do wydarzeń tak wielkich jak stworzenie świata. To wielkie dzieło Boga pozwoliło nam przejść wraz z Chrystusem ze śmierci do życia wiecznego. Zostaliśmy wprowadzeni w nowy porządek istnienia: uczestniczymy w życiu Bożym. Ten największy dar Pana Boga dostajemy w tak dyskretny sposób: poprzez znak wody. Dostajemy go też w tak zadziwiający sposób: większość z nas była ochrzczona w niemowlęctwie, a więc działo się to poza naszą świadomością. Rodzice przynieśli nas do kościoła, ich usta złożyły w naszym imieniu wyznanie wiary. Sami nie pamiętamy tego wydarzenia. Nie szkodzi! Ale Boży dar, jakim jest chrzest święty, potrzebuje, abyśmy go dobrowolnie przyjęli. I odpowiedzieli na Jego dar. Wyrazem tego będzie nasz wysiłek wewnętrzny, współdziałanie z otrzymaną łaską chrztu. Bo daru doświadczamy w takiej mierze, w jakiej go przyjmujemy.
Chrzest jest bramą początku naszego życia duchowego, które zaczyna się we wspólnocie Kościoła. Kościół zaś, jako nasza Matka, zrodził nas do nowego życia w Chrystusie. Zostaliśmy więc wszczepieni w Chrystusa Pana, czyli mamy żyć z Chrystusem i tak jak Chrystus. A to oznacza pokorne posłuszeństwo Bogu Ojcu. Chrystus mówił o sobie: „Ja miłuję Ojca i tak czynię, jak mi Ojciec nakazał” (J 14, 31). W życiu Jezusa posłuszeństwo rodzi się z miłości, a miłość wyraża się posłuszeństwem.
Posłuszeństwo wypływa z łaski chrztu. Jest pierwszym stopniem do zjednoczenia się z Jezusem, do upodobnienia się do Niego. To długi proces, który będzie trwał przez całe życie. Na szczęście nie jest zależny wyłącznie od naszego wysiłku, ale od naszej otwartości na działanie łaski Bożej w nas. Dlatego już na samym początku, w sakramencie chrztu, zostaliśmy doskonale uposażeni w Boże dary wiary, nadziei i miłości, które pozwalają nam podjąć to zobowiązanie będące zresztą naszym powołaniem.
Na chrzcie zawarliśmy z Bogiem przymierze. Bóg do każdego z nas od chrztu mówi po imieniu. Wiemy z doświadczenia, że własne imię wypowiedziane przez kogoś, kto kocha, brzmi wyjątkowo. A cóż dopiero wypowiedziane przez samego Boga! Obiecaliśmy Mu wierność. My zawierzyliśmy siebie Bogu, a On nam zaufał: zaprosił nas do włączenia się w Jego plan zbawienia. Jeden, wszechogarniający. Bóg nie chciał nam swego planu narzucić, wszak obdarzył nas wolnością, dlatego więc zaproponował udział w swym dziele. Udział twórczy! Chciał, byśmy z Nim współpracowali, włączając w to wszystkie swoje możliwości, inteligencję, uczucia, talenty. Bóg wezwał nas po imieniu, proponując: „jeśli chcesz” i czeka na naszą odpowiedź: „Oto ja! Poślij mnie!”
Nie chodzi o to, byśmy plan Boży zrozumieli, ale byśmy go podjęli. Nie musimy wszystkiego wiedzieć. Mogę nie wiedzieć, po co tu jestem, ale wiem, że tutaj mnie Bóg potrzebuje. Nikt nie zastąpi mnie w tej jedynej niepowtarzalnej misji, jaką Pan Bóg związał z moim imieniem i życiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |