Zanim wyruszymy w dalszą drogę musimy odpowiedzieć. Nie tyle, by wiedzieć po co idziemy. By oczyścić intencje.
Brakuje nam cierpliwości. Coraz bardziej. Konieczność przebycia drogi od startu do sukcesu, z reguły trudnej, dla wielu staje się zadaniem niewykonalnym. Także w życiu duchowym. Stąd bierze się pragnienie „złapania Pana Boga za nogi” i rezygnacja, gdy trzeba czekać, wspinać się, walczyć, pocić, „stawać się”. Tymczasem Jezus nie stawia na sukces, lecz na wytrwałość. A cała tradycja duchowości chrześcijańskiej w centrum stawia nie mistyczna wizję, ale uważność, bez której, jak twierdził św. Augustyn, „nigdy nie dowiesz się, czy Jezus nawiedza cię, czy nie”.
Znany podróżnik, Marek Kamiński, twierdzi, że o sukcesie wyprawy decyduje dobre przygotowanie. Jeden błąd może zniweczyć cały wysiłek. Przed nami prawie czterdzieści dni. Stąd nie musimy się spieszyć. Lepiej postawić na wytrwałość i uważność niż rezygnować z powodu braków w plecaku. Przecież i tak jesteśmy blisko. Stoimy u stóp góry zwanej Miasto Święte, Jeruzalem Nowe, przyciągającej swym blaskiem i pięknem, w przedsionku raju.
Tu słyszymy pytanie o motywy. „Co daje ci wiara?” Zanim wyruszymy dalszą drogę musimy nań odpowiedzieć. Nie tyle, by wiedzieć po co idziemy. By oczyścić intencje. Nosimy bowiem w sobie, często nie z własnej winy, pewne stereotypy, wyobrażenia, oczekiwania, nie zawsze wpisujące się w drogę ucznia Jezusa. Dla przykładu. Paciorek trzeba mówić, by mieć zdrowie. Anioł Stróż ma pilnować, by z realizacji naszych szalonych pomysłów wyjść cało. Wiara parasolem chroniącym nie tylko od deszczu. Także od życiowych porażek. To wszystko prawda. Choć nie do końca i nie to jest najważniejsze.
Dlatego kandydat do chrztu, pytany co daje ci wiara, odpowiada: życie wieczne. A celebrans dopowiada: „Taka jest droga wiary, którą Chrystus prowadzi nas w miłości, abyście osiągnęli życie wieczne”. O nie przede wszystkim chodzi na drodze wiary, drodze chrzcielnej, drodze życia chrześcijańskiego.
Wbrew opinii niektórych wiara w życie wieczne nie jest pogrążaniem się w złudzeniach, nadstawianiem karku w nadziei na bliżej nie określoną nagrodę. Wiara w życie wieczne jest rozpoczętym tu i teraz, na chrzcie świętym, poznaniem i dotykaniem.
Poznanie. Jezus mówi: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego i prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17,3). To poznanie jest możliwe ponieważ „wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1,1). Jezus jest Słowem Ojca, objawieniem Ojca, obrazem Ojca, drogą do poznania Ojca. Co prawda „teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno”, ale przecież w przyszłości „zobaczymy twarzą w twarz” (zob. 1 Kor 13,12). Stąd nie na próżno Ojcowie Kościoła mówili, że wiara jest napięciem pomiędzy już a jeszcze nie.
To napięcie w sposób szczególny odczuwane jest w liturgii chrześcijańskiej, gdzie nie tylko poznajemy, ale także „dotykamy” Boga tym dotknięciem, o którym pisze święty Jan: „To wam oznajmiamy, co było od początku (…) na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce” (1 J 1,1). Kult chrześcijański, sakramenty święte, są dotykaniem wieczności. Aby się o tym przekonać wystarczy choćby refleksja nad tekstami liturgicznymi. Weźmy dla przykładu modlitwę nad darami wtorku pierwszego tygodnia Wielkiego Postu: „Boże, wszechmogący Stworzycielu, Ty nam dajesz chleb i wino podtrzymujące nasze życie doczesne, przyjmij od nas te dary i przemień je w Sakrament dający życie wieczne”.
Wieczność na wyciągnięcie ręki. Tę prawdę wyraża także, poprzez swoją symbolikę, świątynia chrześcijańska. W pewnej parafii zdecydowano, by wystrój kościoła wzbogacić o witraże. Projektująca je artystka zaproponowała, by w dwóch będących najbliżej prezbiterium oknach umieścić grające na harfie i cytrze anioły. Ciekawe było uzasadnienie. Po wygnaniu z raju – tłumaczyła – Pan Bóg postawił przed wiodącą doń bramą anioła z mieczem w ręku, by strzegł dostępu. W Nowym Przymierzu brama raju jest otwarta, a zamiast anioła z mieczem w ręku widzimy aniołów trzymających w rękach instrumenty i zapraszających na ucztę niebieskiego Jeruzalem. Prezbiterium to już uczta niebieskiego Jeruzalem, choć jeszcze przeżywana w sakramentalnych znakach.
Stoimy u stóp góry, na której zbudowane jest Nowe Jeruzalem. Za chwilę wyruszymy w drogę. Nie licząc na to, że aniołowie będą nosili nas na rękach i nie urazimy stopy swej o kamień. Nawet na dobrą pogodę nie liczymy. Jedyną pchającą nas w górę siłą jest nadzieja życia wiecznego. Nosimy ją w sobie, bo już zobaczyliśmy i dotknęliśmy. Już wiemy czym to pachnie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |