Przepisy liturgiczne są ważne,ale zatrzymując się na nich stajemy przed niebezpieczeństwem uczestnictwa zewnętrznego, przywiązanego do formy, nie zwracającego uwagi na treść.
Ministranci uwielbiają dzwonki i kadzidło, lubią czytać, ale – w większości – nie cierpią mszału. Jeśli któryś dobrze radzi sobie, nie gubiąc się w gąszczu zakładek, patrzą nań z podziwem. Dla niewtajemniczonych to po prostu dżungla. Prawdopodobnie w taki sam sposób patrzą na najważniejszą księgę liturgiczną zgromadzeni wokół ołtarza wierni. Już sama jej wielkość przeraża. Tymczasem redaktorzy wiara.pl uparli się, by refleksję nad nią powiązać z tajemnicą czasu i zachęcić do częstego zeń korzystania.
Przy czym nie chodzi o to, by nasi Czytelnicy, jak małe dzieci, zaczęli bawić się w odprawianie Mszy. Nie chodzi także o to, byśmy – w czasie pandemii – upodobnili się do tych chrześcijan, o których w pierwszym Liście do kapłanów pisał święty Jan Paweł II, przywołując żyjących za różnymi żelaznymi granicami, rozkładających na ołtarzu mszał, kielich, szaty liturgiczne, czytających teksty i płaczących, gdy nadchodził moment konsekracji. Chodzi raczej o szansę pójścia w głąb. Szansę, jaką daje nam, oprócz medytacji nad Słowem Bożym, modlitwa i rozważanie tekstów mszalnych.
Papież emeryt, Benedykt XVI, w takiej modlitwie i rozważaniu widzi istotę duchowości i odnowy liturgii. W „Duchu liturgii” zauważa, że nie wystarczy, przygotowując i sprawując Eucharystię, skupić się na tym, co w mszale jest napisane kolorem czerwonym. Czyli na rubrykach – przepisach liturgicznych. One są ważne, ale zatrzymując się na nich stajemy przed niebezpieczeństwem uczestnictwa zewnętrznego, przywiązanego do formy ale nie zwracającego uwagi na treść. Dlatego sugeruje konieczność skupienia się na tym, co w mszale wydrukowano kolorem czarnym. Na nigrykach – czyli tekstach liturgicznych. Pójdźmy śladem jego intuicji i spróbujmy zastanowić się nad duchowymi korzyściami, jakie może przynieść ta praktyka.
Dziś
Nasze życie wpisane jest w czas. On określa sposób myślenia. Jest wczoraj, dziś i jutro. Dlatego bardzo często wydarzenia zbawcze postrzegane są w kategoriach czasu przeszłego. Pomaga w tym, niestety, niedoskonałość języka liturgicznego. Często słyszymy: dziś wspominamy, stając przed pokusą oglądania historycznego zdjęcia. Tymczasem Słowo Boże i liturgia stawiają nas w całkiem odmiennej sytuacji. Niejako domagają się zerwania z przeszłością.
Jezus, na początku swojej publicznej działalności, skończywszy lekturę proroka Izajasza, mówi do zgromadzonych: „DZIŚ spełniły się słowa Pisma, któreście słyszeli”. Liturgia konsekwentnie podąża za Jezusowym „dziś”. Przywołajmy dla przykładu dwa teksty.
„On to w dzień przed męką za zbawienie nasze i całego świata, to jest dzisiaj, wziął chleb w swoje święte i czcigodne ręce, podniósł oczy ku niebu, do Ciebie, Boga, Ojca swojego wszechmogącego, i dzięki Tobie składając błogosławił, łamał i rozdawał swoim uczniom” (I ME, Wielki Czwartek, Msza Wieczerzy Pańskiej).
„Dlatego stajemy przed Tobą i zjednoczeni z całym Kościołem uroczyście obchodzimy święty dzień, w którym Twój Syn Jednorodzonym równy Tobie w wiecznej chwale, ukazał się jako prawdziwy człowiek” (III ME, wspomnienie tajemnicy dnia na uroczystość Objawienia Pańskiego).
Tym samym nie dziwi, że słowa konsekracji nie są wypowiadane w czasie przeszłym (by brali i spożywali), ale w czasie teraźniejszym (bierzcie i jedzcie).
Odkrycie, że liturgia to czas i miejsce, gdzie Bóg zbawia „dziś” może być pierwszym owocem medytacji tekstów mszalnych.
Tajemnica Chrystusa
Zastanawiamy się niekiedy po co mamy chodzić do kościoła na Mszę. Próbując rozwiać wątpliwości otwieramy na chybił trafił mszalik. „Wszechmogący Boże, pełni wielkanocnej radości składamy Tobie ofiarę, przez którą Kościół odradza się do nowego życia i nieustannie się karmi” (modlitwa nad darami Niedzieli Zmartwychwstania). Jeżeli wyżej powiedzieliśmy „dziś” znaczy, że odradzamy się tu i teraz. I to odrodzenie nie jest naszym dziełem, ale dziełem Jezusa w nas.
Medytujący nad tekstami mszalnymi w pewnym momencie może przecierać oczy ze zdumienia. Gdyby bowiem nigdy nie czytał Pisma świętego okaże się, że teksty liturgiczne pozwolą mu dowiedzieć się o wszystkim, co Jezus uczynił dla naszego zbawienia. Więcej, odkryje, że to dokonuje się w miejscu, gdzie przeżywa liturgię. Tu nie tylko poznaje, ale przede wszystkim doświadcza Jezusa, pełnego mocy i Ducha Świętego Pana, prowadzącego swój lud do radości wiecznej.
Ostatnia, często wyrażana w kolektach (czyli wypowiadanych przez prezbitera modlitwach) myśl, przywraca liturgii chrześcijańskiej wspominany w pierwszym rozważaniu rys apokaliptyczny. Jesteśmy tu nie po to, by ominęły nas trudności i zamęty świata (choć o uwolnienie od nich prosimy Boga). Jesteśmy tu, by Dobry pasterz przeprowadził nas „przez ciemną dolinę” do życia wiecznego, którego oczekujemy. Niemalże każda z mszalnych modlitw na nowo pozwala nam odkryć to, o czym pisze święty Paweł w Liście do Rzymian: „Nikt z nas nie należy do siebie (…) Żyjemy dla Pana i umieramy dla Pana (…) Wszyscy bowiem staną przed trybunałem Chrystusa”. Czyli jesteśmy to nie tylko ze względu na dziś. Jesteśmy tu ze względu na jutro. Byśmy zawsze mogli „być z Panem”.
Liturgia i życie
Zauważyliśmy w poprzednim rozważaniu, że dobrze przetrawione teksty liturgiczne mogą być pomostem między liturgią sprawowaną w świątyni i liturgią życia. Tymczasem…
Sytuacja, gdy nikt z wiernych nie przystępuje do Komunii świętej jest rzadkością. Ale też nie do częstych należą celebracje, podczas których przystępuje większość. Paradoksem jest wypowiadane później Amen na zakończenie modlitwy po Komunii. Większość z nich skonstruowana jest jak poniższa:
„Boże, nasz Ojcze, przybądź z pomocą swojemu ludowi, który nakarmiłeś Najświętszym Sakramentem, spraw, aby porzucił dawne nałogi i prowadził nowe życie” (modlitwa po Komunii, poniedziałek 7. Tygodnia Wielkanocy).
Pytanie co ma dać siłę do porzucenia dawnych nałogów i prowadzenia nowego życia, skoro nie przystąpiliśmy do Komunii jest oczywiste. Podobnie jak pytanie dlaczego odpowiedzieliśmy „Amen” – niech tak się stanie. Okazać się może przy okazji, że ta modlitewna refleksja nie tylko uwolni nas od rutyny i mechanicznych, bezrefleksyjnych odpowiedzi. Może także ustrzec nas przed magicznym traktowaniem obrzędów liturgicznych.
Podobną refleksję możemy podjąć wówczas, gdy teksty mszalne mówią o nawróceniu, uczynkach miłosiernych, naśladowaniu konkretnych cech świętych, kierowaniu się w życiu ich nauczaniem.
Dzisiejsze rozważanie zakończy kolekta 14. niedzieli zwykłej. Znajdziemy w niej pięć tematów. Każdy wart jest oddzielnej medytacji. Wypiszmy je na kartce i spróbujmy zatrzymać się nad każdym z nich. To nic, że pierwszy krok – być może – okaże się nieporadny. Ale od czegoś trzeba zacząć.
„Boże, Ty przez uniżenie się Twojego Syna podźwignąłeś upadłą ludzkość, udziel swoim wiernym duchowej radości i spraw, aby oswobodzeni z niewoli grzechu osiągnęli wieczne szczęście. Przez Chrystusa, naszego Pana. Amen.”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |