Boski Architekt nie napisał projektu na dni, tygodnie, czy nawet lata. Napisał projekt na wieki.
Kościół nazywany jest również Bożą budowlą (1 Kor 3,9). Sam Pan porównał siebie do kamienia, który odrzucili budujący, ale który stał się kamieniem węgielnym (Mt 21,42). Ma tym fundamencie Apostołowie budują Kościół (por. 1 Kor 3,11), od niego też bierze on swą moc i spoistość (Lumen Gentium, 6).
Oblubieniec zapraszający oblubienicę do winnicy, Pasterz pasący swe stada, Umiłowany wychodzący z Oblubienicą na pole – obrazy liryczne i pełne ciepła. Któż by nie chciał być przygarnięty, poczuć ciepło miłości. Musimy jednak stanąć w prawdzie i uznać, że ten opis, realny i prawdziwy, nie oddaje złożoności, bogactwa, a co za tym idzie także piękna Kościoła. Więcej, skupienie się na trzech wymienionych w poprzednich rozważaniach bez próby pójścia dalej, poszerzenia ewangelicznej wizji, może grozić duchową katastrofą. Dlatego Pan każe nam w ostatnim tygodniu Adwentu opuścić pachnący poezją ogród i pójść na plac budowy. Przy czym nie chodzi o zbudowanie przytulnego domku. Chodzi o miasto na górze, będące domem, do którego „przyjdą wszystkie narody i padną na twarz” (Ap 15,4) przed Panem. Domem, którego „architektem i budowniczym jest sam Bóg” (Hbr 11,10).
Zatem wkraczamy na plac budowy z projektem nie przez nas zrobionym. Zanim jednak cokolwiek zaczniemy robić musimy go odczytać. By dowiedzieć się nie tylko jak będzie wyglądać mający powstać obiekt. Także by zorientować się jakich środków musimy użyć, jakie materiały zgromadzić, jakich specjalistów zatrudnić, by mógł on powstać.
W tym momencie warto pokusić się o dygresję. Jeden z hierarchów mówił po Soborze: Kościół wygląda jak wielki plac budowy, na którym zagubił się projekt. Miał rację? A może jest tak, że mający budować nie posiedli sztuki czytania projektu? Albo uznali, że wymyślone przez nich zmiany będą lepsze od tego, co zaprojektował Architekt?
Wróćmy jednak na plac budowy. Czytanie projektu nie może być sztuką zastrzeżoną dla nielicznych. Cóż z tego, że zapozna się z nim kierujący pracami, jeśli geodeta nie będzie wiedział gdzie i jak wytyczyć teren, odpowiedzialny z materiały nie obliczy ile czego potrzeba, operator koparki nie wykopie odpowiedniego dołu pod fundament, cieśla nie wykona odpowiednich szalunków, murarz nie postawi zgodnych z projektem ścian, a stolarz nie wykona zgodnych z projektem okien i drzwi. Bez czytania projektu przez wszystkich zaangażowanych do jego realizacji stajemy przed realną groźbą katastrofy budowlanej.
Czym w praktyce kościelnej jest/ma być czytanie projektu?
Po pierwsze ma w nim uczestniczyć cała kościelna wspólnota, rozeznająca zadania i dary, otrzymane dla jego realizacji. Zgodnie z tym, co napisał święty Paweł: „I tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami” (1 Kor 12,28).
Po drugie bardziej niż ludzkim planowaniem rozeznanie ma być wsłuchiwaniem się w natchnienia Ducha Świętego. Co w praktyce oznacza, że nie przychodzimy z gotowym projektem, ale z pragnieniem usłyszenia co dziś, konkretnie, mamy uczynić, by w takiej a nie innej rzeczywistości historycznej, wypełnić wolę Bożą.
Po trzecie musimy mieć świadomość, że przy realizacji projektu trzeba zakasać ręce do roboty, napocić się i ubrudzić. Orać w pocie czoła, zbierać winogrona w skwarze dnia i spiekocie, wznosić mury dźwigając cegły. Boża budowla w niczym nie przypomina sterylnego laboratorium. Nie znajdą na niej miejsca przywiązani do garnituru i czystych rąk.
A na koniec… Boski Architekt nie napisał projektu na dni, tygodnie, czy nawet lata. Napisał projekt na wieki. Jego realizacja zakończy się w dniu, w którym Pan przyjdzie. Jeżeli więc dziś widzisz w domu naszego zamieszkania braki, puste oczodoły drzwi i okien, nie dziw się i nie gorsz. To będzie trwało. Najważniejsze, by budowa nie opustoszała. By nie zabrakło na niej pracowników.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |