Pasterze pilnujący trzód. Cóż, drogimi perfumami na pewno nie pachnieli.
Z cyklu „Postaci Bożego Narodzenia”
Pasterze. Wśród postaci związanych z Bożym Narodzeniem to właśnie oni, obok Józefa i Maryi, zdają się wysuwać na pierwszy plan tej historii. Czemu właśnie im aniołowie ogłosili dobrą nowinę o narodzinach Zbawiciela, Pana i Mesjasza?
Tak naprawdę to tych powodów nie znamy. Bo byli akurat w okolicy, bo byli ubodzy – różnie to można tłumaczyć. Gdy chodzi o udzielanie łask zamysły Boże często są nie do odgadnięcia. Może jednak warto zwrócić uwagę na pewien drobiazg: jak zanotował w swojej Ewangelii św. Łukasz, pasterze ci „trzymali straż nocną nad swoją trzodą”. Ha. Może aniołowie przyszli do nich dlatego tylko, że byli jedynymi, którzy akurat nie spali? Jasne, można było całe Betlej obudzić, ale widać nie tak chciał Bóg. Posłał swoich aniołów do tych, którym nie dany był nocny odpoczynek....
A pasterze – wiadomo – do elity ówczesnego społeczeństwa raczej nie należeli. I pewnie też jakąś nie zasłużyli na takie wyróżnienie jakąś specjalną pobożnością. Coż zresztą można podczas takiego strażowania robić? Nie stoi się przecież przy owcach, kozach czy krowach na baczność... Pewnie różnie może to wyglądać. W zależności od fantazji czuwających. Raczej jednak nie odmawia się wtedy pobożnie psalmów. Może rozmowy, może jakieś zabawy... Zwyczajność nocnego czuwania.
I w tę zwyczajność pilnujących trzód pasterzy weszli ze swoją wieścią o narodzinach Jezusa aniołowie. Charakterystyczne: nie mieszkającym w pałacach bogaczach, nie na jakimś specjalnie z tej okazji zwołanym zgromadzeniu, gdzie wszyscy przyszliby wyszorowani, skropieni wonnościami, ubrani w najlepsze szaty, ale zwyczajnym, pewnie też brudnym i śmierdzącym zwierzętami pasterzom zanieśli aniołowie wieść o narodzinach Jezusa. A przyszli z zaskoczenia, w nocy. Bo skoro Jezus w nocy się urodził, nie było po co czekać z tym do rana. Dla Boga i dla aniołów pasterze byli równie dobrymi adresatami radosnej wieści, jak wszyscy inny.
A potem ci pasterze, tak jak stali, poszli obejrzeć co się wydarzyło. I opowiedzieli Józefowi i Maryi, skąd się dowiedzieli. I że skoro aniołowie się pofatygowali i dali o Maleńkim takie a nie inne świadectwo, to naprawdę będzie On kimś bardzo ważnym...
Wszystko zaś działo się w nocy. Stajenka, aniołowie, pasterze.... Jest taki ciekawy fragment Księgi Mądrości, w którym autor wspomina noc, gdy Izrael wychodził z Egiptu.
Gdy głęboka cisza zalegała wszystko,
a noc w swoim biegu dosięgała połowy,
wszechmocne Twe słowo z nieba, z królewskiej stolicy,
jak miecz ostry niosąc Twój nieodwołalny rozkaz,
jak srogi wojownik runęło pośrodku zatraconej ziemi.
I stanąwszy, napełniło wszystko śmiercią:
nieba sięgało i rozchodziło się po ziemi.
To była noc Boga Potężnego. Boga, który karał Egipt śmiercią pierworodnych, a potem zatopił w Morzach Czerwonego ścigające Izraela wojsko faraona. Gdy narodził się Jezus, też była noc. Jakże inaczej przyszedł jednak wtedy Bóg. Jako małe, całkowicie zdane na łaskę dobrych ludzi Dziecię...
A dziś? Podobnie jak pasterze, my do ważnych tego świata nie należymy. Możemy jednak być pewni, że Bogu to nie przeszkadza. Przychodzi do każdego, nawet tego wedle ludzkich kalkulacji ostatniego. Nie przeszkadza Mu pewnie też, że kiedy przychodzi, człowiek bywa akurat zapracowany i brudny. On zna naszą codzienność i wie, że nie rozgrywa się na salonach, ale w rożnych mozołach. Nie boi się wkraczać ze swoją łaską w nasza codzienność.
Tylko chyba dobrze by było, gdybyśmy dotknięci Bożą łaską, jak pasterze umieli rzucić nasze sprawy i pójść sprawdzić, czy nie jest, jak mówi Bóg. Bo kiedy On mówi, nawet niemożliwe jest możliwe. A jeśli tak...
Wszystkie teksty cyklu znaleźć można po tagach. Wystarczy kliknąć TUTAJ
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |