Wokół Orędzia Franciszka na Wielki Post 2022 (5)
Co mi daje modlitwa? Co mi dają sakramenty? Te pytania padają coraz częściej. „Przecież wystarczy, ze ktoś kocha. Że jest dobry”.
Aż przychodzi moment, gdy miłość i dobroć zderzą się ze ścianą. Niekoniecznie są nią zdarzenia losowe. Częściej słabość bliźniego. Jeszcze częściej nasza. Król jest nagi. Możemy wówczas powiedzieć: jakim mnie, Panie Boże stworzyłeś, takim mnie masz, niszcząc wszystko, co zbudowaliśmy. Możemy także odkryć, że nie jesteśmy samowystarczalni. To znaczy miłość i dobroć mają swoje źródło nie w moich nawet najszlachetniejszych i najszczerszych pragnieniach, ale w Kimś, kto jest na zewnątrz. „Bóg jest miłością”, napisze święty Jan.
Wiem – powiesz – ale modlitwa mnie nie przemienia. Dziś jestem taki sam jak przed dziesięciu laty. Może nawet gorszy. Są dwie możliwości:
Na pierwszą wskazuje święty Jakub: „bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie własnych żądz”. Tak dzieje się wówczas, gdy zależy nam jedynie na spełnieniu obowiązku i gdy modlitwa ogranicza się do próśb. Tymczasem sercem modlitwy jest dziękczynienie, uwielbienie, bezinteresowność, z jaką stajemy przed Bogiem. Nie na próżno przecież centrum, szczytem eucharystii, jest doksologia. Czyli śpiew: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie, Boże, Ojcze Wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała. Przez wszystkie wieki wieków”.
Drugą może być brak rozwoju. Warto postawić sobie pytanie o to jak zmieniła się moja modlitwa choćby od pierwszej Komunii czy od bierzmowania. Często zdarza mi się słyszeć jak dorosłych wyznających: nie mówiłem paciorka. Aż chce się powtórzyć wówczas słowa służącej najwyższego kapłana: „twoja mowa cię zdradza”. Odpowiadam wówczas z przekąsem: paciorek mówi Franeczek, klęcząc na kolaneczkach przed obrazeczkiem, na którym aniołeczek fruwa nad Jezusinkiem; a dorosły człowiek się modli. Paciorek w ustach dorosłego zdradza brak rozwoju. Modlitwa zatrzymała się na etapie dziecka. Co wcale nie musi znaczyć, że ktoś stał się jak dziecko.
Na modlitwie – zauważył ktoś słusznie – nie my mamy zmieniać Boga. Na modlitwie Bóg ma zmieniać nas. Kruszyć egoizm i poczucie samowystarczalności. Oczyszczać intencje, by modlitwa nie stała się wyłącznie środkiem do zaspokajania naszych potrzeb emocjonalnych. Oświecać najbardziej mroczne zakamarki naszego serca i odsłaniać to wszystko, co sprawia, że nie przybliżamy się do świętości Boga. Ale i wlewać światło. Tak, byśmy wiedzieli „czym jest nadzieja naszego powołania, czym bogactwo Jego chwały wśród świętych” i „czym przemożna moc Jego łaski”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |