Dobro, które czynimy w imię Chrystusa, to najpiękniejszy argument. Stanowi najpiękniejsze „kazanie”, które może poruszyć nawet najbardziej zatwardziałe serca.
W orędziu Światowej Sieci Modlitwy Papieża na grudzień 2022, Franciszek wskazał, że organizacje wolontariatu „koordynując pracę, choć mają ograniczone środki, dają więcej z siebie i dokonują cudu pomnożenia nadziei. Bardzo tego potrzebujemy”. W świecie, który proponuje nieograniczoną konsumpcję, chrześcijańska nadzieja jawi się jako coś „z innej planety”. Trudno zrozumieć komuś, dla kogo liczy się tylko to, co można zważyć i zmierzyć, że istnieje świat wartości nadprzyrodzonych, który określa sens ludzkiego życia, czynienia dobra innym, kierowania się prawdą sumienia oświeconego wiarą.
Jak więc mamy im głosić Dobrą Nowinę? Podpowiedź daje nam katolicki filozof Jacques Maritain: najbardziej przekonuje „…życie i świadectwo tych, którzy wierzą w Boga”. Dobro, które czynimy w imię Chrystusa, to najpiękniejszy argument. Stanowi najpiękniejsze „kazanie”, które może poruszyć nawet najbardziej zatwardziałe serca. Siewcy nadziei to ludzie, którzy potrafią pocieszać innych, zwłaszcza strapionych. Strapienie to ból duszy, będący wynikiem utraty kogoś lub czegoś, co było dla nas ważne, drogie: jakiegoś dobra, kogoś bliskiego, wspólnoty z Bogiem. Strata może dotyczyć rozczarowania w miłości czy przyjaźni, zwolnienia z pracy, nagłej choroby. Pod wpływem trudności rodzi się ból, który jest źródłem głębokiego cierpienia.
Katarzyna Solecka zauważa: „Pocieszać strapionego to być przy nim – tak blisko jak można, tak długo jak trzeba, tak wiernie jak się da”. Żeby tak się stało „musimy zmierzyć się z własnym egoizmem, brakiem współczucia, niekiedy nawet z brakiem czasu (a naprawdę jesteśmy zajęci!). Ale – może przede wszystkim – z własną pychą. Przekonaniem, że wiemy, że rozumiemy, że nigdy, że zawsze… Żeby pocieszać strapionych – potrzeba pokory”. Bycia przy kimś w obliczu jego łez, smutku, bezsilności uczymy się przez całe życie. Dopiero ta cicha obecność, przyjęcie drugiej osoby taką, jaka jest, niepokrywanie jej cierpienia wielością słów, umożliwi jej przejście tego bolesnego momentu.
Pocieszać strapionych to znaczy powiedzieć komuś: „Jesteś dla mnie ważny”, „chcę towarzyszyć twoim zmaganiom o nadzieję”. Ten uczynek miłosierdzia jest daleki od wchodzenie w rolę człowieka, który udziela tanich pocieszeń w duchu błyskotliwo-irytującym, moralizuje, krytykuje czy powierzchownie ocenia. Pocieszanie strapionych, jako pełne wrażliwości odruch serca przenikniętego Ewangelią, jest darem, który staje się czymś, co możemy i powinniśmy przekazać dalej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |