Wątpliwość niejedno ma imię. Czasem jest wyszeptanym z lękiem pytaniem, innym razem wykrzyczanym bólem bądź protestem.
Odkrywanie na nowo ma w sobie coś z poszukiwania zagubionej owcy. Niekiedy przypomina człowieka szukającego pięknych pereł. Innym razem kogoś, kto zagubił klucz i przeszukuje zakamarki. Słowem wspólnym dla każdego przypadku jest „szukać”. Zatem wchodząc na wielkopostną drogę uczynków miłosierdzia względem ducha będziemy szukać. Dziś szukać z wątpiącym.
Zacznijmy od pytania kim jest wątpiący. Słownik teologii biblijnej łączy go z grzechem i niedowiarstwem. Możemy jednak – słusznie – zastanawiać się, czy aby zawsze wątpliwość jest grzechem, tym bardziej niedowiarstwem.
Grzech jest mniej lub bardziej świadomym wyborem. Wątpliwość postawą człowieka nie potrafiącego dokonać wyboru. Grzech jest totalnym sprzeciwem. Niedowiarstwo – jak było w przypadku apostoła Tomasza – poddaje rzeczywistość próbie. Choć – wiemy o tym doskonale wsłuchując się w dialog Jezusa z mieszkańcami Nazaretu – można widzieć znaki, czyli rzeczywistość poddaną próbie, i powątpiewać, co przez Jezusa zostało uznane za niedowiarstwo.
Próbując określić kim jest wątpiący wchodzimy w las. A nawet w tropikalna puszczę i uświadamiamy sobie, że wątpliwość niejedno ma imię. Czasem jest wyszeptanym z lękiem pytaniem, innym razem wykrzyczanym bólem bądź protestem. Wątpiący niekiedy trzaska drzwiami, ale – bywa także – próbuje je uchylić, a nie potrafiąc zagląda przez dziurkę od klucza. Dotyka kwestii fundamentalnych – „czy rzeczywiście Pan jest pośrodku swego ludu”, lub egzystencjalnych – co to znaczy „narodzić się na nowo”.
Opisana wyżej, w telegraficznym skrócie złożoność, brak jednoznacznego określenia kim jest wątpiący, sprawia, że i dawanie mu dobrej rady także jest czymś trudnym, zawiłym, skomplikowanym, wymagającym od udzielającego ich wiary, wiedzy, rozeznania, cierpliwości, a nade wszystko – miłości. Mimo to, podpatrując Jezusa, spróbujmy znaleźć kilka zasad, jakimi należy się kierować.
Pierwszą jest szacunek. Skoro ktoś zdobył się na odwagę, zaufał i podzielił się swoimi wątpliwościami, nie należy traktować go z pozycji „wiem lepiej”. Szacunek sprawia, że słuchamy do końca – Jezus na drodze do Emaus i pozwalamy, by ktoś nie tylko pokazał swoje rany, ale i odkrywamy przed nim nasze – Jezus w rozmowie z Tomaszem.
Drugą jest umiejętność prowadzenia z wątpiącym dialogu. Stawianie pytań, wskazywanie na szerszą perspektywę, wspólne pochylenie się nad fragmentem Pisma świętego lub dokumentu Kościoła, poszukiwanie rozwiązań racjonalnych, ale i wymagających zaufania. A nade wszystko unikanie łatwych odpowiedzi. Czasem odwaga będzie wymagała powiedzenia: nie mam żadnych argumentów, ale będę ci towarzyszyć. Pójdę obok ciebie drogą twoich wątpliwości.
Wreszcie wolność. Nikt nie ma obowiązku uznania moich argumentów. Jezus rzadko używa słowa „musisz”. Najczęściej zwraca się do rozmówcy „jeśli chcesz”. Dobra rada nigdy siłą nie wpycha siłą na drogę. Raczej otwiera drzwi i – jak chce starożytny tekst Hermasa – otwiera bezkresną przestrzeń dla biegnących do Pana.
Na koniec coś, od czego być może powinniśmy zacząć. Podczas jednego ze spotkań młodzi zapytali swojego duszpasterza co by radził komuś, kto ma wątpliwości w wierze. Ten zaskoczył słuchaczy. „Powiedziałbym, że jest na bardzo dobrej drodze. Pan Bóg bliższy jest szukającym, niż wierzącym bezmyślnie. Odchodzą od Niego i od Kościoła najczęściej ostatni”. Tak doszliśmy do ostatniej zasady. Dobra rada, choć niekiedy nie jest doskonałym lekarstwem na wątpliwości, zawsze rodzi w sercu wątpiącego nadzieję.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |