Ładowanie akumulatorów, romantyzm, cudowne doznania – to wszystko, owszem – wiąże się z pustynią. Ale wówczas, gdy jest ona celem wycieczki. Wystarczy jednak mały eksperyment. Choćby mentalny. Dwa dni w samotności, w bezkresnych piaskach, gdzie nikt nie usłyszy wołania o pomoc, a Bóg zdaje się milczeć, choć człowiek zdaje się wyłącznie na niego.
Pustynia nie ma nic wspólnego z duchowym liftingiem. To raczej zmaganie się z samotnością, wypatrywanie Mającego przyjść, głosy walczących z Bogiem i człowiekiem demonów. Te niekiedy przybierają postać bardzo realną, ukazując się w odczłowieczonym człowieczeństwie.
Dla świętej Teresy Benedykty od Krzyża pustynią najpierw były ściany biblioteki. Później klasztorne mury. Na końcu przestrzeń ograniczona kolczastym drutem. Gdzie najmocniej doświadczyła miłosnego uścisku Oblubieńca?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.