Zatrważająco krótka ta dzisiejsza Ewangelia. Prócz lapidarnej informacji o tłumie, który otaczał Jezusa i nie pozwalał Jemu i Jego uczniom odpocząć, jest w niej tylko to niepokojące doniesienie o bliskich Jezusa, którzy „starali się Go powstrzymać”. Bo uważano – nie wiadomo czy oni też – że odszedł od zmysłów...
Dlaczego właściwie tak mówiono? Bo uważał się za Mesjasza? No ale czy nie czynił całkiem sporo znaków, które potwierdzały, że jest Bożym wysłannikiem? Trudno nieraz ogarnąć, jakimi meandrami płynie człowiecze myślenie i co ostatecznie decyduje o jego postawie.
Bywa, że podobnie dziś mówią o nas. Zwłaszcza jeśli sprawy wiary traktujemy poważnie. „Zwariowałeś”, „to oszołomstwo”, „taliban”... Ale chyba lepiej być wariatem dla Jezusa niż zdystansowanym wobec Niego cenzorem.