Nie będzie nadużyciem świętego tekstu jeśli wyobrazimy sobie inna wersję spotkania bogacza z Bogiem. Oto widząc swoją sytuację, wspominając Łazarza, zaczyna płakać. Widzi, że mimo purpury i bisioru, był jak wyschłe drzewo na pustyni. Wyraża przed Bogiem żal i skruchę.
A Pan Bóg…? Badający nerki, patrzący w serce… Być może dostrzegłby w nim jakieś okruchy spełnionego za życia dobra. Jakieś ślady miłości. To coś, co sprawiło, że jego serce obumarło, ale i to coś, co w nim było przedtem.
Nie wiemy. Ale jednego możemy być pewni. Człowiek może dojść za życia na ziemi do takiej zatwardziałości serca, że nawet stając przed Bogiem-Miłością nie będzie w stanie wykrzesać z siebie odrobiny żalu. Dlatego tak ważne jest, by słuchać Mojżesza i proroków. Być drzewem, czerpiącym soki z Wody Życia. Figą, okopywaną przez boskiego Ogrodnika.
Z nauczania Benedykta XVI
" Post, który może mieć różne motywacje, nabiera dla chrześcijanina znaczenia głęboko religijnego: czyniąc nasz stół uboższym, uczymy się pokonywać egoizm, aby żyć w logice daru i miłości; znosząc pozbawienie czegoś – i to nie tylko zbytecznego – uczymy się odwracać spojrzenie od naszego „ja”, aby odkryć Kogoś obok nas i rozpoznać Boga w obliczach tylu naszych braci" (Orędzie na Wielki Post, 2011)