Dopóki mamy czas
Szymon Zmarzlicki /Foto Gość

Dopóki mamy czas

Brak komentarzy: 0

ks. Włodzimierz Lewandowski ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 01.03.2022 20:38

Dwa oblicza wielkopostnej odnowy. Wokół Orędzia Franciszka. (1)

Pierwsze godziny Wielkiego Postu. Prawdopodobnie wielu z nas zdążyło już zapoznać się z papieskim Orędziem. Jedni przeczytali kilka razy, inni – po dziennikarsku – rzucili okiem. Marudzących (ostatecznie mamy szukać skarbu, nie malkontentów) zostawmy w spokoju. Przyjrzyjmy się, zastanówmy nad początkiem tekstu. Jak na Środę Popielcową wystarczy. Łakomstwo duchowe także jest grzechem.

Prawdopodobnie większość czytelników ma już w głowie pewien plan. Niektórzy być może nawet bardzo ambitny. Z miejscem na więcej modlitwy, praktykę uczynków miłosierdzia, jakieś szczególne formy umartwienia. To nam z reguły dobrze wychodzi. Aczkolwiek… wielu, niestety cały wysiłek duchowy kończy w ostatnim dniu Triduum, czyli w Niedzielę Paschy, często przekreślając dorobek czterdziestu dni.

Do tych osobistych planów nawiązuje Franciszek: Wielki Post „jest czasem sprzyjającym osobistej (…) odnowie”. To jest jedno oblicze Wielkiego Postu: OSOBISTA ODNOWA. Nie początek. Nie reset tego, co było. Odnowienie. Przy czym nie chodzi o to, by chrześcijanin w tym czasie stał się kimś podobnym do konserwatora zabytków. Jeśli szukamy porównania lepszym będzie gabinet odnowy. Nie biologicznej. Duchowej. Z wszystkimi podobieństwami do pierwszego. Chodzi o to, by wszystko, co nadwątlone, słabe, mało wydolne, odzyskało sprawność i siłę.

Jedno słowo orędzia zamieniliśmy wyżej na trzy kropeki w nawiasie. Celowo. Chodzi o coś, co na naszej drodze Wielkiego Postu od dawna (a może od zawsze) kuleje. Wielki Post „jest czasem sprzyjającym (…) wspólnotowej odnowie. To drugie, nie zawsze dostrzegane i rozumiane jego oblicze: WSPÓLNOTOWA ODNOWA. Antidotum na mający się coraz lepiej indywidualizm naszych czasów. Na wszelkie propozycje realizacji siebie, spełniania siebie, budowania siebie. Dobre, ale ocierające się o pokusę wzmacniania ego. Nie mające zbyt dużo wspólnego z chrześcijańską wizją człowieka, będącego – jak zdążyliśmy zauważyć w Adwencie – cząstką Ciała Chrystusa, Bożej owczarni, winnicy czy budowli. Chrześcijaństwo jest religią wspólnoty. Wzrastam dzięki moim braciom i siostrom w wierze. Oni wzrastają dzięki mnie. Kościół, którego jesteśmy członkami jest wspólnotą wymiany darów: „aby wszystko służyło dla wspólnego dobra.

Warto zatem pytać o takie formy wielkopostnej aktywności, które sprzyjałyby budowaniu, odnawianiu, wzroście lokalnej wspólnoty. Nie będą mieć z nimi problemu członkowie ruchów odnowy, grup parafialnych. Ci mają kręgi biblijne i liturgiczne, spotkania modlitewne, są zaangażowani w różnych diakoniach (czyli posługach na rzecz wspólnoty). Wspomniane pytanie bardziej dotyczy wspólnot, w których poza niedzielną Mszą świętą „nic się nie dzieje”. Od czego zacząć?

Słyszałem kiedyś o pewnej parafii. Mówiono o niej duchowa pustynia. Kiedyś spotkało się dwóch młodych jej mieszkańców. A może – zaproponował jeden z nich – zaczniemy modlić się każdego dnia przy krzyżu misyjnym za naszych znajomych, sąsiadów, obojętnych i niewierzących. Przez długi okres modlili się we dwóch. Kiedyś ktoś ich zauważył i zapytał co robią. Tak zaczęli dołączać kolejni. Z czasem proboszcz zdziwiony wieczornymi spotkaniami pod krzyżem. Dziś…

Od czegoś trzeba zacząć. „Dopóki mamy czas”. Nie oglądając się na innych.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..