Chcecie mieć Boga na swój obraz i podobieństwo? On nie jest do was podobny.
Nie mam czasu! Plus natłok myśli i obrazów... A może źle dobraliśmy sobie metodę modlitwy?
Chrystus przytulający do siebie syna marnotrawnego. Jakże bliski jest ten obraz w kontekście pierwszego czytania.
Bóg siedzący na wielkim i wyniosłym tronie? To tylko część obrazu Boga prawdziwego.
W starotestamentalnej przyjaźni widzimy obraz tej więzi, jaka jest, ma być między nami a Bogiem.
Akt rodzicielski jest uczestnictwem w stwórczym akcie Boga, przekazywaniem obrazu Bożego z człowieka na człowieka.
Obraz przemierzanej przez Izraelitów pustyni nie jest aż tak odległy od naszego doświadczenia jakbyśmy przypuszczali.
Jezus stawiając nam przed oczyma dziecko i mówiąc o przyjmowaniu go – zdaje się przywoływać inny obraz.
Wojenny język niezbyt pasuje do obrazu Boga pełnego miłosierdzia? A może nasze pojmowanie miłosierdzia jest wypaczone?
Bóg idzie z nami, bo pragnie, abyśmy stali się na wzór obrazu Jego Syna.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...