Po znaku krzyża jest powitanie. Ono wyjaśnia wszystko.
Witaj. Jak się masz? Tą formułą pewna moja znajoma zawsze rozpoczynała swoją ze mną rozmowę na gadulcu. Jakoś zacząć trzeba.
Eucharystia zwana jest źródłem i szczytem Kościoła. Bo Kościół z niej wypływa i w niej najbardziej jest sobą. A jednak dla wielu wierzących uczestnictwo w niej jest tylko przykrym obowiązkiem. Jak to zmienić?
Powiedz, jakie wybierasz imię, a powiem ci, kim jesteś. Przesada?
Być chrześcijaninem, to pójść drogą Chrystusa. A do drogi trzeba się dobrze przygotować.
Po co ten olej na głowę? Czy woda nie wystarczyła?
Nie można wiecznie stać w rozkroku między wiarą a niewiarą. Prędzej czy później trzeba wybrać.
Nawrócenie to nie strzyżenie żywopłotów, ale przerzucenie tramwajarskiej wajchy – zakończył swój wywód ks. Franciszek Szulc z charakterystyczną dla siebie miną człowieka przyglądającego się w zoo egzotycznym zwierzętom. Reakcją był uśmiech. Refleksja przyszła później.
Nie jestem mnichem, więc modlitwa u mnie kuleje - tłumaczy się niejeden zabiegany człowiek. Ale można to zmienić. Nie zaniedbując żadnego ze swoich ważnych obowiązków. Chcesz spróbować?
„Na początku było Słowo” – pisze święty Jan. A zadaniem teologa jest kontemplować to Słowo dzień po dniu i sprawiać swoim słowem, by Jednorodzone Słowo znalazło drogę do ludzkich serc. Czy ma to sens w odniesieniu do prologu Janowej Ewangelii?
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...