Drogą poza grób

Być chrześcijaninem, to pójść drogą Chrystusa. A do drogi trzeba się dobrze przygotować.

W Niedzielę Palmową Kościół czyta opis Męki Pańskiej. To koniec ziemskiego życia Jezusa. A jednocześnie początek życia nowego. Idący za Chrystusem zmierza tą samą drogą. Razem z Nim do śmierci, by razem z Nim zmartwychwstać. Najpierw w odradzającym chrzcie, potem – jeśli zdarzy się grzech - w łasce sakramentu pokuty. A na koniec

Dwie dziwne sceny

W Ewangelii według św. Marka, którą znawcy nazywają czasem Ewangelią katechumena, znajduje się kilka mało zrozumiałych scen. W jednej (7, 31-37), w której zostaje uzdrowiony głuchoniemy, dziwi gest Jezusa: włożenie palców w uszy chorego i dotknięcie śliną jego języka. Jezus wypowiada przy tym owo dziwnie dla nas brzmiące słowo, które Ewangelista przytacza w oryginalnym, aramejskim brzmieniu:  Effatha – otwórz się. To od tego słowa bierze nazwę jeden z obrzędów związanych z katechumenatem.

Druga dziwna scena, to uzdrowienie niewidomego (8, 22-26), któremu Jezus zwilża oczy śliną. Uzdrowienie nie następuje natychmiast. Ów człowiek najpierw „widzi ludzi jak drzewa”. Pewnie więc tylko zarysy ludzkich postaci. Dopiero gdy Jezus znów wkłada na niego ręce, odzyskuje w pełni wzrok. Charakterystyczne, że obie te sceny rozgrywają się na uboczu, z dala od ciekawskich ludzkich oczu. Zaraz po tej drugiej następuje wyznanie Piotra w Cezarei Filipowej.  Wedle biblistów kończy ono pierwszą część Ewangelii. Tą, w której jak refren przewija się pytanie: Kim On jest? Piotr daje odpowiedź: „Ty jesteś Mesjasz”.

Jeśli Ewangelia Marka faktycznie była skierowana do przygotowujących się do chrztu, obie wspomniane wcześniej sceny uzdrowień nabierają znaczenia symbolicznego. Oczywiście niekoniecznie są tłumaczeniem jakichś występujących w pierwotnym Kościele obrzędów. Pokazują jednak, że do rozpoznania w Jezusie Mesjasza i Zbawiciela, nie wystarczy tylko samo słuchanie Go. Trzeba jeszcze Bożej łaski. Łaski, która otwiera oczy, pozwala usłyszeć i zobaczyć, dzięki której człowiek potrafi sensownie dawać słowem świadectwo swojej wierze. No i uzmysławia, że obdarowanie łaską niekoniecznie dokonuje się jednorazowo, natychmiast, ale może być rozłożone na etapy.

Otwórz się

W dniach bezpośrednio poprzedzających chrzest dorosłych Kościół przewiduje  kolejne obrzędy poprzedzające sam chrzest. To najpierw „obrzęd Effeta”. Podczas nabożeństwa kapłan po śpiewie i odczytaniu Ewangelii dotyka kciukiem prawego i lewego ucha oraz zamkniętych ust każdego spośród wybranych do chrztu i mówi: „Effeta, to znaczy: Otwórz się, abyś na cześć i chałę Boga wyznawał wiarę, którą ci głoszono”. Obrzęd ten – jak napisano w „Obrzędach chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych” wyraża konieczność łaski do tego, aby człowiek był zdolny przyjmować słowo Boże i wyznawać wiarę dla osiągnięcia zbawienia.

Od dziś będziesz nazywał się…

Drugim obrzędem przewidzianym w tym czasie dla katechumenów jest uroczysty wybór chrześcijańskiego imienia. W tradycji biblijnej, a potem chrześcijańskiej, imię nie jest tylko pięknie brzmiącym dźwiękiem. Imię oznacza, poniekąd objawia człowieka, który je nosi. I zobowiązuje. Dlatego w „Obrzędach chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych” mowa jest o tym, że kandydat do chrztu powinien wybrać albo jakieś imię chrześcijańskie, albo takie, któremu chrześcijańskie znaczenie można nadać. Przybranie nowego imienia, to jakby zmiana tożsamości, to decyzja (kolejna już) o rozpoczęciu nowego życia. Niebawem – po przyjęciu chrztu – życie neofity faktycznie radykalnie się zmieni. Póki co, jak ów uzdrawiany przez Jezusa niewidomy, dopiero zaczyna być uzdrawiany;  „widzi ludzi jak drzewa”.

Pójść drogą

W Ewangelii Marka jest jeszcze jedna scena, którą w kontekście chrzcielnym warto przypomnieć:  uzdrowienie niewidomego pod Jerychem (10, 46-52). Dziwna rzecz, ale to chyba jedyny uzdrowiony w tej Ewangelii, który ma jakieś konkretne imię: Bartymeusz, syn Tymeusza. Woła on za Jezusem i prosi Go o uzdrowienie. Ewangelista zanotował, że gdy przejrzał, „szedł za nim drogą”. Ciut dziwny zwrot. Czy szedł za Nim do Jerozolimy, gdzie Jezus wkrótce za kilka dni poniesie straszną śmierć?

Druga część Ewangelii Marka odpowiada na pytanie, co znaczy być uczniem Chrystusa. Wyrażenie „szedł za nim drogą” można więc chyba rozmieć też symbolicznie. Bartymeusz stał się po prostu uczniem Jezusa. A być uczniem Jezusa, to pójść razem z Mistrzem do Jerozolimy. To zgodzić się na chwile chwały, jak w chwili uroczystego wjazdu do Jezusa do Jerozolimy, ale i na upokorzenie, cierpienie i śmierć, które nadeszły na Zbawiciela parę dni później. To zgoda na dzielenie losu z tym, któremu się zaufało w nadziei, że wszystko ostatecznie dobrze się skończy. Zmartwychwstaniem.

Cena odwagi

Wierzący i ochrzczony idzie drogą za Jezusem. Drogą, która prowadzi poza grób grzechu i śmierci. Ale jeśli chce być prawdziwym uczniem Jezusa, musi zgodzić się, że za swoje przywiązanie do Ewangelii przyjdzie mu czasem drogo zapłacić. Tak jak zapłacił Jezus, a o czym przypomina odczytywany w Niedzielę Palmową opis Męki Pańskiej. Uczeń Chrystusa niekoniecznie płaci tylko szykanami ze strony niewierzących. Czasem i swoich braci w wierze. Wszak Jezusa na śmierć skazał nie tylko poganin Piłat, ale przede wszystkim Jego wierzący w tego samego prawdziwego Boga współwyznawcy. Czy może być jednak coś piękniejszego, niż świadomość, że za owe cierpienia poniesione dla wierności Ewangelii czego wieczna nagroda po zmartwychwstaniu?

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Grudzień 2024
N P W Ś C P S
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...