Zawsze chodzi o miłość. Ale autentyczną
Stawka w grze o Boże królestwo jest zbyt wysoka, by wystarczyły tylko ochłapy.
Pielgrzym ma przed sobą drogę, na końcu której znajduje się cel. Nie jest więc przypadkowym przechodniem, który jak znudzony spacerowicz błąka się po okolicy.
Świętość nie jest odległym, nieosiągalnym celem. To ma być nasza codzienność.
Miał pałac, co dzień świetnie się bawił. Kto? Bezimienny bogacz. A żebrak ma imię. To Łazarz.
Może jest tak za każdym razem: że jedno Jego słowo, polecenie i okazuje się, że nasza obecność w tym właśnie miejscu ma sens?
Niby nic takiego. Ale jak szczypta soli nadaje chrześcijańskiemu życiu właściwy smak.
Lepiej niż oryginalnym być wiernym.