Kogo miał na myśli święty Paweł? Obawiam się, że nie pogan ani Żydów. Nie napisał by o nich, że postępują jak wrogowie krzyża Chrystusowego. Chodziło mu o niektórych chrześcijan. To ich losem jest zagłada, bogiem brzuch, a chwałą to, czego powinni się wstydzić.
Czy śmierć może dotknąć Tego, o którym powiedziano, że Jego panowanie nie przeminie a królestwo nie ulegnie zagładzie?
Wprawdzie na chrzcie świętym zagładzie uległ grzech pierworodny, ale z jego skutkami każdy człowiek boryka się aż do swojej śmierci.
Ile trzeba mocy, by widzieć zagładę, jak Micheasz, i ogłaszać nie pomyślność a klęskę – nawet swojemu ludowi, skoro nie postępuje po Bożemu.
Co jednak z ukrytą w nich prawdą: zło to zagłada, wybór dobra to życie, by być z Bogiem – warto zapłacić ceną najwyższą?
A jednak nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy jak tamci za czasów Lota – „jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali” aż przyszła zagłada.
„Nauka krzyża jest głupstwem dla tych, którzy są na drodze do zagłady, ale dla nas, będących na drodze do zbawienia, jest mocą Bożą”. Nauka krzyża to najtrudniejsza lekcja w szkole Chrystusa. Czego uczy nas Ukrzyżowany?
Da się zamknąć Tego, który tchnie kędy chce, prowadzi do całej prawdy, mówi co usłyszy, w jakiejkolwiek liczbie skończonej?