Odkrywanie trudnej i bolesnej prawdy o sobie nie może prowadzić do rozpaczy. Autentyczne uznanie swojej grzeszności jest możliwe jedynie w świetle Bożego Miłosierdzia
Na wszystkich kontynentach z głębin ludzkiego cierpienia zdaje się wznosić wołanie o miłosierdzie...
Chrystus wiedział o tym, jaki jest człowiek, jaki Kościół zbuduje zanim dał mu początek na krzyżu.
Niech uczniowie Jezusa obdarzają miłością ubogich i uciśnionych; niech będą solidarni z potrzebującymi i hojni w dziełach miłosierdzia.
Jak to możliwe – zastanawiamy się czasem – by Miłosierdzie wykluczało niewierność, zamykając drogę do ziemi obiecanej?
Wojenny język niezbyt pasuje do obrazu Boga pełnego miłosierdzia? A może nasze pojmowanie miłosierdzia jest wypaczone?
Nikt tak jak Matka Ukrzyżowanego nie doświadczył tajemnicy krzyża, owego „pocałunku”, jakiego miłosierdzie udzieliło sprawiedliwości.
Patrzenie płytkie, powierzchniowe powoduje, że zatrzymuję się na zewnętrznych pozorach. Natomiast Bóg zna ludzkie serca, poznaje nasze myśli i pragnienia...
Pocieszaj tych, którzy odczuwają w sercu tęsknotę za bezinteresowną miłością, miłosierdziem...
Po ludzku: projekt kompletnie bez sensu. A jednak to On, nie my, utrwali Prawo na ziemi. Nie siłą. Przez miłosierdzie.
I wynik tej wojny już się nie zmieni.