Możemy się zachłystywać własnym poczuciem wolności, zaradnością, kulturą i techniką – ale prawda jest taka, że bez Niego nas nie ma.
Co jednak z ukrytą w nich prawdą: zło to zagłada, wybór dobra to życie, by być z Bogiem – warto zapłacić ceną najwyższą?
Czy są wobec nas prawdą słowa: „Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy”?
Pragnąc świętości i lgnąc do świętości Jezusa, nie trzeba udawać doskonałego. Wystarczy uczyć się rozpoznawania swojej słabości, akceptowania prawdy o sobie
Ogólna: „aby środki przekazu były narzędziami w służbie prawdzie i pokojowi” i misyjna: „aby Maryja, Gwiazda Ewangelizacji, prowadziła misję Kościoła, gdy głosi on Chrystusa wszystkim narodom”.
Pochwała i cześć oddawana krzyżowi nie jest kultem przedmiotu. Krzyż, jako znak, odsyła nas do poznania i przyjęcia całej prawdy o Jezusie Chrystusie.
Znalezienie prawdy jest trudne, gdy człowiek kieruje się uprzedzeniami. Można jej nigdy nie znaleźć. Można wówczas zaprzepaścić wiele dobra, zrezygnować z ubogacających relacji…
Odkrywanie trudnej i bolesnej prawdy o sobie nie może prowadzić do rozpaczy. Autentyczne uznanie swojej grzeszności jest możliwe jedynie w świetle Bożego Miłosierdzia
Jonasz nie uczynił żadnych znaków, tylko mówił o potrzebie nawrócenia. Posłuchali go, bo dobrze wiedzieli, że mówi prawdę o ich życiu, o ich sercu.
Nikt nie jest samotną wyspą – twierdził Klasyk. To prawda. Budując gmach swojej pobożności trzeba się wesprzeć na wspólnocie. A przynajmniej być w niej osadzonym.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...