IV Niedziela Wielkiego Postu
ks. Leszek Smoliński
Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27,46).
Nadzieja
Czwarte słowo Jezusa z krzyża – w mroku, który „ogarniał całą ziemię” – brzmi: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27,46). Jezus modli się słowami Psalmu 22, którego treść zawiera całą teologię cierpiącego Mesjasza. Nie tylko wypowiada słowa, ale do głębi przeżywa ich treść. Mrok, jaki zapadł w godzinach ukrzyżowania to symbol zapowiadanego przez proroków Dnia Pańskiego, dnia sądu. W Jezusie, który umiera na krzyżu, Ojciec dokonuje sądu nad światem i realizuje obiecane odkupienie, zwycięstwo miłości.
W okrzyku bólu i opuszczenia słyszymy głos kogoś z biednych i sprawiedliwych, który w swojej udręce wytrwale dobija się do Boga. Wypowiadając pierwsze słowa Psalmu 22, Jezus odkrywa kulminacyjny moment swojej Męki: skatowany i odrzucony przez ludzi, teraz odczuwa bolesne ludzkie opuszczenie i milczenie także ze strony Boga. Cierpienia skazanego potęgują się wskutek doznawanych szyderstw z wiary i zaufania Bogu: „Zaufał Panu, niechże go wyzwoli” (Ps 22,9a). W tym momencie kończą się i tracą znaczenie wszystkie ludzkie oparcia. Pozbawiony jakiejkolwiek pomocy i udręczony człowiek rzuca się całym sobą w ręce Boga i tam znajduje ocalenie.
Słowa Jezusa należy jednak interpretować w kontekście całego psalmu, z którego bije głęboka nadzieja ostatecznego zwycięstwa Boga i wdzięczność za okazane miłosierdzie. Cierpienie Jezusa nie jest więc pozbawione nadziei. Przyjmuje On za własne słowa psalmu i swym skrajnym cierpieniem je wypełnia. Benedykt XVI snuje taką refleksję w książce Jezus z Nazaretu: „Nie jest to jakieś ogólnie rozumiane wołanie w opuszczeniu. Jezus modli się słowami wielkiego Psalmu cierpiącego Izraela i w ten sposób bierze na siebie i streszcza w sobie całe udręczenie nie samego Izraela, lecz wszystkich cierpiących na tym świecie z powodu ukrywania się Boga. Trwożne wołanie świata, dręczonego nieobecnością Boga, zanosi przed serce samego Boga. Utożsamia się z cierpiącym Izraelem, z ludzkością, która cierpi z powodu ciemności Boga, przyjmuje do swojego wnętrza jej wołanie, jej udręczenie, całą jej bezradność, a przez to jednocześnie je przeobraża” (cz. II, s. 229).
Żyjąc we współczesnym jakże niejednorodnym świecie, gdzie sprzeczność pogania sprzeczność, a ludzie poruszając się z prędkością sukcesu spychają na margines życia mniej zaradnych i zdolnych bliźnich, mimo wszystko pragniemy stawać się żebrakami miłosierdzia. Powód? Szukamy nadziei, która będzie dla nas pewnym oparciem i bezpieczną przystanią. Nadzieja, różna od płytkiego optymizmu, pochodzi od „spodziewać się”, czyli oczekiwać. Natomiast jedyne źródło nadziei – która przekracza horyzont ludzkich pragnień, tęsknot i oczekiwań – wypływa z Bożego miłosierdzia, a nie z wiary w ludzkie możliwości i oparcia. A „kto Miłosierdziu Bożemu zaufa, wesprze go Pan Bóg i modlitw wysłucha”.
Jezus przypomniał tę prawdę również współcześnie w objawieniach, których doświadczyła św. Faustyna. Święta tak zapisała w Dzienniczku: „Pragnę, aby poznał świat cały miłosierdzie moje; niepojętych łask pragnę udzielać duszom, które ufają mojemu miłosierdziu” (Dz. 687). „Nie zazna ludzkość spokoju, dopóki nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego” (Dz. 699). Darek Malejonek, kompozytor, wokalista i gitarzysta wyznaje: „Boże Miłosierdzie to jest coś, czego najbardziej potrzebuje dzisiejszy świat pełen wojen. Potrzebujemy dzisiaj kotwicy, którą jest Bóg. […] Miłosierdzie jest lekiem na zło, lęk i ból istnienia. Jesteśmy zbyt dorośli, bo uważamy, że sami damy sobie radę ze wszystkim, a powinniśmy stać się, jak małe dzieci, żeby móc w pełni zaufać Bogu. On nie potrzebuje wielkich ludzi, żeby czynić wielkie dzieła. On potrzebuje ludzi pokornych. Ważne jest to, żeby być blisko Pana Boga, Ewangelii, aby głosić Dobrą Nowinę, Jego Miłosierdzie, to, że On kocha grzesznika. To jest szczególnie ważne dziś, gdy ludzie są pogubieni, pogrążeni w ciemności, w różnych zniewoleniach, nałogach. To w dużej mierze dotyczy też artystów. Myślę, że w tym świecie trzeba pokazywać [Boga] jako miłosiernego Ojca, który kocha grzesznika, chce człowieka przyjąć, wie, w jakiej jest sytuacji, i nie gorszy się nim. Chce go wyrwać z ciemności do światła, do tych promieni, które wytryskują z Jego miłosiernego Serca” („Iskra Miłosierdzia”, nr 1(3)/2018, s. 31).
Chrześcijańska nadzieja, która wypływa z krzyża Chrystusa, „zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5). Dlatego nie powinniśmy się smucić „jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei” (1 Tes 4, 13). Człowiek bez nadziei żyć nie może. Jedynie nadzieja prowadzi mnie przez dolinę śmierci i samotności. „Tylko wtedy, gdy przyszłość jest pewna jako rzeczywistość pozytywna, można żyć w teraźniejszości. (…) Kto ma nadzieję, żyje inaczej; zostało mu dane nowe życie” (Spe salvi, 2).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |