Duch peryferii niekiedy bywa jak cisza nazaretańskiego domu. Bywa też jak ognisty wóz Eliasza. Porywa.
Pamiętacie? „Czy może być coś dobrego z Nazaretu?” Miejscowość licząca za czasów Jezusa około 480 mieszkańców. Ani razu nie wspomniana w Starym Testamencie. Także słynny żydowski historyk, jakim był Józef Flawiusz nie raczył jej zauważyć. „Galilea pogan, naród kroczący w ciemnościach” – tyle u Proroka. Zresztą… naznaczeni kompleksem ucieczki mieszkańcy wielkich metropolii często z pogardą mówią o zdradzonych ojczyznach. Albo milczą pytani o pochodzenie.
Nazaret. Dobre miejsce, by „Duch Święty zstąpił na ciebie”. Podobnie jak Betania, gdzie namaścił Jezusa. Albo okolice Kafarnaum. Miejsce powołania uczniów. Chociaż „żaden prorok nie powstaje z Galilei”. A Krzyż i Grób? Też poza miastem. Na peryferiach metropolii.
Gdy oczy większości zwrócone są na wielkie metropolie, Bóg wybiera peryferie. Nawet usytuowany w stolicy Wieczernik był tylko momentem. Miejscem rozesłania.
Zróbmy wielowiekowy przeskok. Franciszek w dniu urodzin spotkał się z dziećmi. Komu – pytał – robicie zdjęcia swoimi smartfonami. Znanym, wielkim, lubianym, gwiazdom sportu i filmu… A kto z was robi na ulicy zdjęcie ubogiemu, bezdomnemu, niekiedy brudnemu. To jest Jezus. Dodajmy – Jezus na peryferiach.
Teraz chwila ćwiczenia wyobraźni. Na kilka minut przed Pasterką proboszcz ogłasza, że nie odprawi Mszy świętej, bo umiera ktoś, kto wiele lat nie był u spowiedzi i musi pomóc mu przejść na drugą stronę. Konsternacja. Może nawet bunt. Ten sam, gdy Franciszek zrezygnował z Mszy Wieczerzy Pańskiej w Bazylice św. Piotra i poszedł do więzienia. „Któż z was, mając sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zagubioną…?” „Dość często – powiedział w jednym z wywiadów abp Grzegorz Ryś – kierujemy się w naszej pracy duszpasterskiej myśleniem, by nie roztrwonić tego, co już jest. To jest zabójcze dla ewangelizacji (…) Mówiąc mało elegancko, obsłużenie tych, którzy już są w Kościele, wymaga od nas wiele wysiłku i trudu, ale to jest myślenie samobójcze.”
Duch peryferii. To Maryja, zgadzająca się, by Duch Święty zstąpił na nią i osłoniła ją moc Najwyższego. Ale również Filip, na drodze z Jerozolimy do Gazy głoszący Ewangelię dworzaninowi. „A kiedy wyszli z wody, Duch Pański porwał Filipa i dworzanin już go nigdy nie widział (…) Filip zaś znalazł się w Azocie i głosił Ewangelię od miasta do miasta, aż dotarł do Cezarei.”
Duch peryferii niekiedy bywa jak cisza nazaretańskiego domu. Bywa też jak ognisty wóz Eliasza. Porywa. Dosłownie i w przenośni. Ale tylko tych, którzy mieli odwagę powiedzieć: Oto jestem.
Ostatni akapit na powrót przeniósł nas do Nazaretu. To miejsce jest dla Maryi Wieczernikiem i Egiptem. Miejscem zesłania Ducha Świętego i miejscem posłania, wyjścia. Dlatego „poszła z pośpiechem do pewnego miasta w pokoleniu Judy.” Bo „miłość Boża, rozlana w sercach naszych przez Ducha Świętego” (…) „przynagla nas”.
Przynaglony nie pyta „dokąd”. Przynaglony nie pyta „po co”. Za wszystkie wyjaśnienia wystarczy mu jedno: „gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami (…) aż po krańce…”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |