Uciekinierem z Jerozolimy będąc leżałem na drodze do Jerycha i czekałem na współczucie.
Napiwszy się wina jak Noe leżałem w swym namiocie. A nie znalazł się Sem, ani Jafet, którzy by wzięli płaszcz i nie odwracając swych twarzy, przykryli mą nagość.
Jak Mojżesz siedziałem strapiony pod skałą Horebu. A oni przechodząc wytykali palcami, śmiali się, szydzili i pytali, czy Pan „jest rzeczywiście” wśród nas.
Jak Dawid leżałem na posadzce pałacu, wołając o miłosierdzie. A oni stali za drzwiami komnaty, czekając końca i nowego władcy.
Uciekinierem z Jerozolimy będąc leżałem na drodze do Jerycha i czekałem na współczucie. I na pocieszycieli. Lecz nikt się nie znalazł. Aż przyszedł On. Jak Sem i Jafet okrył mnie białym płaszczem sprawiedliwości. Jak Mojżesza poprowadził na górę Nebo i pokazał Ziemię Obiecaną. Jak Natan obiecał: nie umrzesz.
Potem wyprawił dla mnie ucztę. Dał pierścień na palec i sandały na nogi. Przy stole chciałem cieszyć się z przyjaciółmi. Dlatego poszedłem na ulice i rozstaje dróg, by sprosić przechodniów. Gdy sala napełniła się biesiadnikami usłyszałem Jego głos: „Będziesz miał skarb w niebie”.
„Czym się Panu odpłacę za wszystko, co mi wyświadczył?”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |