Dlaczego wpatrujecie się… (Dz 1, 1-11; Ef 1, 17-23; Łk 24, 46-53)
Przed kilku laty spotkałem wracającą z borówek znajomą. Postawiła na stole kosz i z uśmiechem na twarzy oznajmiła nam, że obrazi się na Pana Boga, jeśli w niebie nie będzie gór i borówek.
W ubiegłym roku wypuściłem się w uroczy zakątek parku, w którym mieszkam. Siedząc nad brzegiem jeziora podziwiałem odbijające się w jego wodach słońce, zachwycałem się kołującym bielikiem, rozkoszowałem soczystymi malinami i… myślałem o niebie. Tam też musi być tak pięknie. Nie. Skoro tu jest tak pięknie, to jak pięknie będzie tam.
Szymon Hołownia w „Tabletkach z krzyżykiem” pytania o niebo stawia w sposób bardziej dosadny sugerując, że oczekiwania młodego pokolenia są bardziej przyziemne.
Ktoś może zarzucić, że te wszystkie wyobrażenia o niebie to absurd. Bo tam będzie zupełnie inaczej. Tej oczekującej nas rzeczywistości nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. I ja z tym stwierdzeniem zgadzam się. Równocześnie jestem przekonany, że te – może nawet dziecinne – marzenia o niebie, nie są czymś złym. Przeciwnie, są świadectwem tęsknoty serca. Wskazują na moje najgłębsze pragnienia. Jeśli czymś się niepokoję, to brakiem tych marzeń. Bo ich brak jest właściwy komuś, dla kogo egzystencja ogranicza się tylko do jednego wymiaru. Tu i teraz. Poza tym nic już nie ma. A to już tylko krok od rozpaczy.
Dlatego na tytułowe pytanie anioła odpowiem krótko. Patrzę w niebo, bo to miejsce o którym marzę. Tam ulokowane są moje najgłębsze tęsknoty.
Słyszeliśmy, że istnieje… (Dz 19, 1-8; J 16, 29-33)
Przed kilkoma tygodniami wyjaśniałem symbolikę nowej dekoracji, jaka została umieszczona na ambonie. Słuchacze w szybującym ptaku z łatwością domyślili się gołębicy. Ktoś z dorosłych nieśmiało podpowiedział dzieciom, że jest ona symbolem Ducha Świętego. Trudniej było z otaczającymi ją ognikami. Jeszcze trudniej z odpowiedzią na pytanie, dlaczego gołębica i dlaczego płomienie.
Ta sytuacja pokazuje nie tylko barierę, przez jaką przebić się muszą duszpasterze, przygotowujący dzieci i młodzież do przyjęcia sakramentów świętych. Oto wyrosło pokolenie, które – owszem – słyszało, że istnieje Duch Święty. Kojarzy Go ze znakiem krzyża i z gołębicą, zamieszczoną w okolicy ołtarza. Młodzi, patrząc na ten znak, z lękiem myślą o setce pytań, jakie trzeba wykuć na pamięć, by zdać do bierzmowania. I nic więcej. Symbol pozbawiony wewnętrznej treści.
Dlatego przeżywając nowennę przed Zesłaniem Ducha Świętego warto pochylać się nad tymi tekstami, które pomogą odkryć zagubiony sens znaku. Staną się impulsem, przemieniającym łezki wokół gołębicy w ogień zapładniający wyobraźnię i rozpalający serce. Ogień sprawiający, że odwaga w wyznawaniu wiary nie będzie tylko formułką, wypowiadaną przed biskupem w dniu przyjęcia sakramentu bierzmowania.
Aby znali… (Dz 20, 17-27; J 17, 1-11a)
Jak odkrywać zagubiony sens znaku? Co robić, by moja wiara była drogą poznania Boga? Wszak „to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga”.
Tischner, zagadnięty w jednym z wywiadów o wątpliwości w wierze, powiedział, że miewając takowe pyta Pana Boga. – Jaką ksiądz profesor otrzymuje odpowiedź? – Masz rozum. Pomyśl.
Masz rozum. Oczywiście natychmiast znajdą się przeciwnicy. Wielu z nich powoła się na wielkich świętych. Augustyna chyba nawet można obwołać patronem głoszących bezużyteczność rozumu w poznawaniu Boga. „Kochaj i czyń co chcesz.” Tyle wystarczy. Reszta będzie niezrozumiałym dla rozumu i nieprzekazywalnym ludzkim językiem światłem.
Masz rozum. Kościół podpowiada, jak wielką ma pracę do wykonania. Ot, krótki wypis z jednego dokumentu.
- Studium i pogłębienie Pisma Świętego, czytanego nie tylko w Kościele, lecz także z Kościołem;
- Chrześcijańskie odczytywanie wydarzeń, jakiego domaga się powołanie misyjne wspólnoty;
- Głębsze doświadczenie liturgii poprzez zrozumienie treści modlitw, znaczenie gestów i znaków;
- Inicjatywy formacji duchowej, które pomagają wytrwać w modlitwie i nowych zadaniach w pójściu za Chrystusem.
Rozum nie jest przeszkodą. Przeszkodą jest intelektualne lenistwo.
Środa
Przyjdą wilki (Dz 20, 28-38; J 17, 11b-19)
Lenistwo intelektualne nie jest jedyną przeszkodą, utrudniającą poznanie Boga. Chrześcijaństwo niemalże od samego początku zmagało się z problemem tzw. gnozy. Ta przybierająca różne postaci tajemna wiedza, dostępna jedynie dla wybranych i mogąca być jedynie takowym przekazana, od samego początku siała zamęt w szeregach uczniów Pana, powodując rozłamy. Prawdopodobnie o takich wilkach myślał św. Paweł. Im przeciwstawiał się Jan w Apokalipsie.
Współczesne wilki nie zachowują swej tajemnej wiedzy dla wybranych. Umiejętnie wykorzystują światowe bestsellery, internet, wysokonakładowe media. Naukę mieszają z literacką fikcją, pseudo psychologię z duchowością, proponując łatwą wizję ludzkości odnowionej przez złączenie bliżej nieokreślonej energii w dniu pojednania. Jeśli swoimi wizjami nie sprowadzą na bezdroża, to w wielu przypadkach powodują zamęt w sercach i umysłach.
Podobno św. Antoni Pustelnik miał zobaczyć w jednej chwili całe zło świata. Gdy przerażony zapytał, co może je zwyciężyć, usłyszał odpowiedź z nieba. Pokora. To ona rzuca człowieka na kolana i każe wraz z całym Kościołem prosić o uwolnienie od grzechu i wszelkiego zamętu. Powoływać się w modlitwie na wiarę Kościoła i roztropnie w niej trwać. Wszak roztropność to jedna z cnót kardynalnych i owoc działania Ducha Świętego.
Czwartek
Duch pobożności (Dz 22, 30; 23, 6-11; J 17, 20-26)
Częste bywają sytuacje, gdy rozmówca, ocierając się o tajemnice wiary, pyta i domaga się ode mnie przysłowiowego wyłożenia kawy na ławę. Jako zawodowy ekspert od Pana Boga mam użyć niezbitych argumentów, udowodnić, ukazać problem w sposób nie budzący wątpliwości. Gdy dochodzę do granicy, za którą jest już tylko modlitewne oczekiwanie na światło, bywam posądzany o lekceważenie rozmówcy, niechęć do podejmowania trudnych tematów czy elementarny brak wiedzy teologicznej.
Patrząc z tej perspektywy Jezus na Ostatniej Wieczerzy zachował się nieprofesjonalnie. Po pierwsze nie wytłumaczył uczniom, na czym polega Jego jedność z Ojcem. Po drugie prosił o coś, o czym nie mieli pojęcia. Po trzecie zamiast propozycji kursu umiejętnego krzyżowania interakcji na okoliczność ewentualnych różnic zdań i konfliktów zdał się na ufną modlitwę.
W sporze o racje można – jak św. Paweł – wygrywać na różnicy zdań. Można toczyć nie kończące się dysputy na argumenty o kontrargumenty. Można zostać fanatycznym wyznawcą jednej, jedynej, jedynie słusznej racji. Można wreszcie, uznając wielość darów i charyzmatów, zdać się – jak Jezus – na ufną modlitwę. Patrząc w oblicze Ojca towarzyszyć powstawaniu czegoś, czego nie rozumiem. Co mnie przerasta. Jak w Wieczerniku przerosło uczniów Jezusowe „Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie”. Rozumie to ten, kto żyje Duchem pobożności.
Dokąd nie chcesz (Dz 25, 13-21; J 21, 15-19)
W pierwszym roku kapłaństwa prowadziłem bardzo intensywny tryb życia. Przeszło dwadzieścia godzin lekcji religii, grupy, spotkania, dwa kościoły i jedna kaplica do obsługi. Czułem się jak świeca, spalająca się na chwałę Pana. Wydawało mi się, że tak będzie zawsze. Do dnia, gdy w ułamku sekundy zostałem zatrzymany na drodze i poprowadzony tam, gdzie nigdy nie spodziewałem się znaleźć.
Twierdziłem, że nigdy nie kupię komputera. Pokazującym swoje nowe hapeki i toshiby mówiłem z dumą, że moją wyobraźnię zapładniać będzie czysta kartka. Tak miało być zawsze. Kiedyś zerwała się taśma w starej maszynie do pisania. W sklepie z artykułami biurowymi odkryłem ze zdumieniem, że skończyła się era tych urządzeń. Wtedy na biurku pojawił się laptop, który po kilku miesiącach zaprowadził mnie do Wiara.pl. To miejsce nigdy nie pojawiało się w moich planach i marzeniach.
Wydawało mi się, że zawsze będę księdzem od młodzieży. Zbierałem doświadczenia. Czułem się z nimi bardzo dobrze. Snułem plany na przyszłość. „Bóg dom gotuje dla opuszczonych”. Oczyma wyobraźni widziałem to miejsce, gdzie zagubieni i zranieni przez życie będą doświadczać Kościoła – domu. Pewnego dnia listonosz przyniósł pismo. Coś chwyciło za gardło. A więc to koniec. Polana wśród lasów i jezior. Dwieście rodzin. Żadnej szkoły na terenie parafii. Dzieci i młodzież codziennie po kilka godzin w autobusach. Co ja tam będę robił, zastanawiałem się rozgoryczony….
Duch wieje kędy chce i prowadzi nie zawsze tam, gdzie człowiek chciałby lub planuje pójść. Zaskakujące są te Boże sposoby pytania o miłość.
Nie pomieściłby ksiąg (Dz 28, 16-20.30-31 J 21, 20-25)
Można zarzucić sędziwemu Janowi pewną skłonność do przesady. Trzy lata, czyli trochę więcej jak tysiąc dni ziemskiej działalności Jezusa, nie jest znów materiałem aż tak bogatym, by „cały świat nie pomieścił ksiąg, które trzeba by napisać”. Chyba, że pisząc te słowa apostoł zupełnie co innego miał na myśli.
Postawiony wyżej zarzut jest wynikiem patrzenia na osobę Jezusa wyłącznie z perspektywy trzyletniej historii. Żył, działał, odszedł do nieba – koniec historii. Tymczasem dla Jana Jezus żyje! Na całym okręgu ziemi Pan dokonuje tych samych cudów, jakie miały miejsce nad brzegami jeziora Galilejskiego, powołuje nowych apostołów, głosi Dobrą Nowinę ubogim, posyła swego Ducha. Z Jego Ciała – Kościoła – wypływają uzdrawiające moce. Dla tej ciągle niedokończonej historii rzeczywiście zabrakło by ksiąg i bibliotek.
Jezus żyje. Kolejne karty Jego historii czekają na zapisanie. Dzisiejsza zaczyna się od słów: Ty, który czytasz te słowa „Pójdź za Mną”.