Sześć homilii
ks. Antoni Dunajski
Przed laty oglądałem głośny film pod tytułem „Księżniczka”, ukazujący historię młodej, chorej na ziarnicę kobiety, która wbrew zaleceniom lekarzy namawiających ją do przerwania ciąży postanowiła ratować życie swego nienarodzonego dziecka. Była w pełni świadoma, że ratując dziecko, musi zrezygnować z koniecznych dla ocalenia jej życia naświetlań i naraża się na własną śmierć. Pragnąc podkreślić realizm sytuacji (film oparty został na autentycznym wydarzeniu) reżyser zdecydował się pokazać kilka dobrze sfilmowanych „łóżkowych” scen małżeńskich. Nie miały one nic wspólnego ani z pornografią, ani z modną dziś filmową erotyką. Film pokazywał dramat kochającego się małżeństwa, które miała wkrótce rozłączyć śmierć. I chociaż cała ta historia kończy się radosnym happy endem (dziecko rodzi się zdrowe, a u matki na skutek donoszonej ciąży mijają objawy nieuleczalnej choroby), w ludziach o normalnej wrażliwości ów dramatyczny, ocierający się o tragizm wątek akcji budził głębokie wzruszenie. Wychodzili z kina zamyśleni, zbudowani postawą głównej bohaterki, która swoją decyzją przypomniała o wartości życia każdego poczętego już dziecka. W tym kontekście zgrzytem było wyznanie jednego z młodych widzów, który wychodząc z kina, niby zgorszony „golizną”, oburzał się, że w kinie znowu pokazali „samo mięso”. Bolesne, że w tym pięknym filmie zobaczył tylko tyle. Chrystus miał rację: „Światłem ciała jest oko... Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!” (Mt 6,22-23).
Jezus ostrzegał też: „Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła”. Jest rzeczą oczywistą, że słowa te nie są wezwaniem do wyłupywania, lecz raczej do leczenia oczu, do ciągłego uzdrawiania naszego sposobu patrzenia na świat.
Oko, które jest „światłem ciała”, samo potrzebuje światła, aby właściwie pełnić swoje funkcje. Doświadczenie uczy, że nie zawsze wystarcza żarówka lub zwykłe światło słoneczne. Czasami aby właściwie patrzeć, niezbędne jest światło Chrystusowej Ewangelii. Apostołowie na przykład „widzieli” kogoś, kto nie chodził z nimi, a „wyrzucał złe duchy”. Niepotrzebnie widzieli w tym zagrożenie („zabranialiśmy mu”). Okazało się, że widzieli źle. Pan Jezus, Boski okulista, natychmiast skorygował im wzrok: „Nie zabraniajcie mu... Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”. W tym nowym, ewangelicznym świetle domniemany przeciwnik okazał się ich sprzymierzeńcem.
Nasuwa się pytanie, czy i jak my leczymy nasz wzrok, nasze spojrzenie na świat, na Boga, na ludzi. Z badań socjologicznych wynika, że większość z nas cierpi na swoistego „telewizyjnego zeza”, to znaczy widzi wszystko tak, jak pokazuje telewizja. Nie jest to bezpośredni kontakt z rzeczywistością i często telewizor zamiast być okiem – staje się naszym „judaszem na świat”. Nie powinniśmy więc oglądać telewizji bezmyślnie, bezkrytycznie. Starajmy się na wszystko patrzeć przez pryzmat własnych, osobistych doświadczeń i przemyśleń, ale zawsze w świetle wiary.
Chrześcijaninowi nie może już wystarczyć samo oko jako „światło ciała”. Chrystus bowiem obdarzył nas światłem Ducha Świętego, które codziennie pozwala nam korygować nasze widzenie rzeczywistości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |