Wśród znacznej części katolików utarło się powszechne przekonanie, że przyjmowanie komunii na rękę jest świętokradztwem. Odpowiedź na najczęściej stawiane zarzuty.
Odpowiedzi:
Zarzut nr 1. Jest to oczywista profanacja Najświętszego Sakramentu, ponieważ hostia jest bardzo kruchliwa i zawsze jakieś cząstki zostają na rękach tych, którzy przyjmują Ją na rękę, przez co upada to na ziemię, albo pozostaje na ubraniach i dochodzi do profanacji Ciała Jezusa Chrystusa, który tak samo jest obecny w każdej najmniejszej drobince tejże hostii.
Nie ma wątpliwości, że Kościół w Ogólnym Wprowadzeniu do Mszału Rzymskiego wyraźnie nakazuje puryfikację, opłukiwanie rąk, aby uchronić Ciało Pańskie obecne w okruchach konsekrowanych hostii. W ten oto liturgiczny sposób podkreśla wielkie sacrum i wielką wiarę w Jego prawdziwą obecność w konsekrowanym chlebie. Jednakże dokonuje to jedynie w sposób symboliczny, ponieważ ma świadomość o absolutnej niemożności uchronienia od tejże "profanacji" absolutnie wszystkich cząsteczek. Tym samym musi się jedynie ograniczać tylko do tego, co jest wyraźnie widoczne dla oczu, oraz pewnych symbolicznych i stałych gestów takich jak oczyszczenie pateny nawet, jeśli one są niedostrzegalne. No i właśnie do tejże "absolutnej niemożności" chciałbym teraz nawiązać. Wystarczy tylko zwrócić uwagę, że podczas konsekracji kapłan dotyka swoimi palcami już przeistoczoną hostię, odkłada ją na patenę, a następnie swoimi rękami, którymi przed chwilą dotykał Ciała Jezusa pod postacią łamliwego chleba, dotyka teraz mszału, a chwilę później nierzadko podaje swoją rękę służbie liturgicznej i wiernym na znak pokoju. Te ręce, które przed chwilą dotykały Najświętszego Ciała Jezusa, a które nie zostały jeszcze obmyte, dotykają teraz innych rąk, oraz dotykają rękojeści kielicha Pańskiego. Zwróćmy uwagę, że ta rękojeść nie jest puryfikowana po zakończeniu obrzędu rozdawania Komunii, ponieważ puryfikowane jest jedynie jego wnętrze. A więc na tej rękojeści również może znajdować się Ciało Pańskie. Ten kielich zostaje zabrany przez ręce ministrantów i odstawiony na bok. I proszę zwrócić uwagę, że tyle samo Chrystusa zostało "sprofanowanego" nawet przez tych, którzy rozdają komunię tylko do ust! Mówiąc "tyle samo Chrystusa" - mam namyśli oczywiście całego Chrystusa, ponieważ cały Chrystus jest obecny w najmniejszej cząstce konsekrowanego chleba. Owszem, można powiedzieć, że po konsekracji kapłan może oczyścić swoje dłonie z ułamków Ciała Pańskiego zgodnie z 278 punktem Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego:
278. Ilekroć przylgnie do palców jakaś cząstka Hostii, zwłaszcza po łamaniu Chleba i Komunii wiernych, kapłan powinien otrzeć palce nad pateną, a jeśli to konieczne, obmyć je. Ma również zebrać cząstki znajdujące się poza pateną.
Jednakże problem z tym przepisem jest taki, że sugeruje on wstępne dokonanie oceny, czy taka cząstka przylgnęła do palców, czy też nie i w wypadku kiedy kapłan stwierdzi, że przylgnęła, to wówczas powinien te palce otrzeć, albo opłukać wodą.
I niezależnie od przyjętych środków zapobiegawczych, w tej kwestii jesteśmy zawsze bezsilni. Ustawianie obrusów, wymuszanie obecności ministranta z pateną, trzymanie palców złączonych itp. nawet jeśli sprawi, że tych cząstek upadnie 100 razy mniej, to zawsze za każdym razem i tak i tak liczba tych uronionych cząstek będzie bardzo duża. Zgodnie z logiką sceptyków to niezależnie od tego, ile ich upadnie, to zawsze za każdym razem w ten sposób upada cały Chrystus, a nie 100 razy mniej Chrystusa.
Oczywiście, należy uznać za konieczność spożycia wszystkich cząstek, jeśli są widoczne na naszym ręku, natomiast w przypadku, kiedy są niewidoczne, to już nie jest to wymagane. Zeznania wielu mistyków, jak i sama nauka Kościoła oraz Biblia w 1 Kor 11,27nn pouczają nas przede wszystkim o tym, że sprofanować Ciało i Krew można nie tyle poprzez nieświadome upuszczenie na ziemię i podeptanie, co przez stan swojego ducha, przez stan grzechu, przez brak należytej duchowej powagi, pokory i świadomości co się teraz dokonuje, poprzez spożywanie Ciała Pańskiego tak jak opłatka wigilijnego, przez niewiarę w Jego obecność.
Bardzo trafnym komentarzem do tego problemu jest opis do filmu o prawidłowym przyjmowaniu Komunii na rękę z kanału Mocnych w duchu[5]:
Przy udzielaniu Komunii Świętej do ust każdy kapłan kilka razy w roku spotyka sytuację, że Pan Jezus upada na ziemię. Patena czasem uchroni przed tym upadkiem, ale częściej nie uchroni. Przy udzielaniu Komunii Świętej na rękę nie spotkałem się jeszcze nigdy, aby Pan Jezus upadł na ziemię.
Ponieważ film obudził niezwykłą troskę o drobinki chleba pozostające ewentualnie na ręku, należy dopowiedzieć, że Kościół o tym wie. Drobinki konsekrowanego chleba spadają nieustannie na ziemię i na ubranie ludzi, kiedy kapłan pokazuje konsekrowany chleb i mówi "Ciało Chrystusa". Ten ruch ręką do góry i w dół sprawia, że drobinki spadają z chleba na ziemię i na ubranie ludzi. Kiedy w kościele jest mocne światło, widać to bardzo wyraźnie. To się dzieje codziennie i w każdym kościele. Kościół o tym wie.
Właściwością chleba jest to, że jest kruchy i się kruszy. Ten nasz współczesny chleb, to raczej się pyli. Nie da się wszystkiego uzbierać przy łamaniu chleba i dzieleniu się nim. Ale to Bóg wymyślił, że przychodzi w chlebie, wiedząc, że chleb tak się kruszy. Gdyby Jezus chciał ochrony drobinek, to przyszedłby w jabłkach albo szynce, albo w czymś innym. Tymczasem to Bóg wybrał kruszący się chleb. Dlatego nie poprawiajmy Boga! A raczej próbujmy zrozumieć dlaczego tak zrobił. Bóg wybrał chleb wiedząc, że on się kruszy i nie jesteśmy w stanie wyzbierać wszystkich drobinek!
Gdyby misją Kościoła była ochrona odrobinek chleba, to już dawno Kościół zabroniłby sprawowania Mszy św. oraz rozdawania Komunii przez starszych kapłanów, przez kapłanów niedowidzących, przez kapłanów, którym się trzęsą ręce. Już dawno Kościół zabroniłby sprawowania Mszy św. w plenerze oraz rozdawania Komunii na dworze. Nie wolno by było rozdawać Komunii bez dorosłego ministranta z pateną itd. A jednak ochrona drobinek chleba nie jest misją Kościoła!
Tradycjonaliści w tym momencie często zwracają uwagę, że przedsoborowa praktyka nakazywała kapłanowi trzymać palce złączone aż do chwili puryfikacji, aby nie uronić żądnego ułamka. Pytanie jakie się nasuwa w związku z tym, to na ile ta praktyka była rzeczywiście skuteczna, na ile gwarantowała, że nie uroni się nic, nawet jeśli kapłan faktycznie wytrzyma i nie rozłączy tych palców aż do puryfikacji, już nic nie mówiąc o tym, czy naprawdę nie zdarza im się nigdy „niechcący” tych palców rozłączyć? No i czy jedynym możliwym przypadkiem, kiedy te okruchy mogłyby upaść na ziemię jest sytuacja, kiedy kapłan rozłączyłby palce? W jaki sposób to miałoby uchronić pylenie się tej hostii przy jej podnoszeniu, albo w ruchu, kiedy kapłan podaje ją do ust?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |