Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Wśród znacznej części katolików utarło się powszechne przekonanie, że przyjmowanie komunii na rękę jest świętokradztwem. Odpowiedź na najczęściej stawiane zarzuty.
2. To jest bardzo niehigieniczne - jak twierdzi chociażby Wojciech Cejrowski. Ponieważ bierzemy Hostię z brudnej ręki, brudnymi palcami, którymi wcześniej dotykaliśmy klamek, ławek, itp.
Myślę, że jest to sztuczny problem i raczej niewiele mający wspólnego z prawdą, że jest to mniej higieniczna forma. Wystarczy tylko obejrzeć film Mocnych w Duchu[6], w którym ojciec jezuita mówi, że prawie w ogóle się nie zdarza, aby ksiądz po rozdawania komunii nie miał kilka razy oblizanych palców. Jeśli chodzi o przyjmowanie na rękę, to przede wszystkim należy przypomnieć, że najczęściej przy wejściu do Kościoła jest dozownik z płynem dezynfekującym. Oprócz tego podając na rękę komunię można brać za krawędź hostii, a ręka, na którą kapłan kładzie hostię może być też lekko wklęsła, dzięki czemu ta hostia nie będzie dotykać całą powierzchnią dłoni, ale oprze się na swoich krawędziach. Więc powierzchnia styku może być minimalna. Również warto zwrócić uwagę, że ludzie praworęczni, którzy najczęściej łapią za klamki prawą ręką, to Komunię przyjmują na lewą rękę i analogicznie odwrotnie dla leworęcznych. I oczywiście nic nie mówiąc o tym, że wielu ludzi nie tyle się boją zarażenia, co raczej mają opór wewnętrzny wobec dotykania ustami oblizanych palców kapłana przez poprzedników. Zwyczajnie wolą przyjąć samego Jezusa, bez śliny innych wiernych. I takich moim zdaniem też trzeba uszanować, jak również uszanować tych, którzy mają obawy przed zakażeniem koronawirusem, lub przed innymi wirusami jak np. wirus grypy żołądkowej, jak i tych, dla których taka forma jest o wiele piękniejszą formą czci wobec naszego Pana.
3. Starożytne świadectwa...
Tutaj chciałbym się odnieść do zarzutów podważających wiarygodność świadectwa Cyryla oraz do przytoczonych fragmentów ojców Kościoła z których rzekomo miałoby wynikać, że praktyka komunii do ust była powszechna już w V, a nawet w IV wieku. Jest to odniesienie do świadectw przywoływanych przez ks. Paula McDonalda, który podaje ich aż trzy w paragrafie zatytułowanym dramatycznie "Nieubłagana wymowa faktów". Pisze on:
Papież św. Leon Wielki (440-461) już w piątym wieku jest wczesnym świadkiem tradycyjnej praktyki. W swych komentarzach do szóstego rozdziału Ewangelii według św. Jana mówi o Komunii do ust jako o panującym wówczas zwyczaju: "Przyjmuje się do ust to, co uznaje się przez wiarę"(2). Papież nie mówi o tym, jakby wprowadzał jakąś nowość, ale tak, jakby był to przyjęty od dawna zwyczaj.
- Niestety z tego ustępu nie wynika, że przyjmowanie do ust było obecną praktyką. Podobnie i dzisiaj mówimy, że dziecko wszystko co znajdzie na ziemi, to bierze do ust - lecz z tego nie wynika, że bierze bezpośrednio do ust bez udziału rąk, ale raczej chodzi o to, że te przedmioty bierze do ręki, po czym wsadza do ust.
Dalej ks. Paul pisze:
Około 150 lat później, ale nadal trzy wieki przed czasem, w którym praktyka ta miałaby być rzekomo wprowadzona, papież św. Grzegorz Wielki (590-604) jest kolejnym jej świadkiem. W swych dialogach (Rzym 3, rozdz. 3) opowiada, jak papież Agapit uczynił cud podczas Mszy, po umieszczeniu Ciała Pańskiego w ustach wiernego. Również Jan Diakon wspomina o sposobie udzielania Komunii przez tego papieża.
- No to już jest lepszy przykład... lecz niestety tutaj mamy pewną manipulację i niedopowiedzenie. Myślę, że wszystko stanie się jasne, jeśli zacytujemy ten fragment z Grzegorza Wielkiego:
GRZEORZ WIELKI DIALOGI, KSIĘGA TRZECIA, 3. O papieżu Agapicie
Wkrótce potem, ze względu na sprawę Gotów, błogosławiony Agapit kapłan świętego Kościoła Rzymskiego, któremu z woli Bożej służę, przybył do cesarza Justyniana. Pewnego dnia, jeszcze w czasie podróży na ziemi greckiej, przyprowadzono do niego człowieka ślepego i kulawego, który nie mógł wypowiedzieć żadnego słowa ani podnieść się z ziemi - aby go uleczył. Gdy krewni kulawego przyprowadzili go, płacząc, mąż Boży z niepokojem zapytał, czy wierzą w jego uzdrowienie. Odpowiedzieli, że wierzą, iż zostanie uzdrowiony mocą Boga i powagą Piotra. Mąż Boży natychmiast pogrążył się w modlitwie, rozpoczął mszę świętą i złożył ofiarę w obecności Boga wszechmogącego. Po jej zakończeniu, odchodząc od ołtarza, wziął za rękę kulawego i wobec obecnych tam ludzi postawił go na nogi. A gdy włożył mu do ust Ciało Chrystusa, język od dawna niemego rozwiązał się i zaczął on mówić IB. Wszyscy pełni podziwu zaczęli płakać z radości, a dusze ich ogarnął lęk i bojaźń, gdy zobaczyli co Agapit mógł uczynić mocą Pana i za wstawiennictwem Piotra.
Zwróćmy uwagę, że ten człowiek nie mógł ani mówić, ani widzieć, nie mógł się podnieść - co wskazywało na pewnego rodzaju upośledzenie, albo nawet wręcz paraliż, więc w jaki sposób człowiek ten mógłby przyjąć Ciało Pańskie na rękę zgodnie z obowiązującym zwyczajem?
No i trzecie - ostatnie świadectwo:
Św. Bazyli (330-379) mówi wyraźnie, że przyjmowanie Komunii do ręki jest dopuszczalne jedynie w czasie prześladowania albo w przypadku mnichów przebywających na pustyni, kiedy nie ma diakona ani kapłana, by Ją podać: "Gdy zaś w czasie prześladowania jest ktoś zmuszony z braku kapłana lub diakona wziąć Komunię własną ręką, to nie jest to grzechem" (list 93).
- No i tutaj również... szkoda, że autor nie rozróżnia brania Komunii na rękę od brania Komunii własną ręką, bo tak się składa, że mowa jest o tym drugim, a nie o pierwszym... A praktyka samodzielnego brania komunii swoją własną ręką nie jest obecna do dzisiaj – innymi słowy – nikt nie ma prawa jej brać własnymi rękami z ołtarza, albo wyciągać z kielicha. Czasami sceptycy argumentują, że nie ma różnicy pomiędzy braniem własną ręką, a braniem na rękę, bo w tym drugim przypadku i tak i tak finalnie bierzemy to przecież własną ręką. Abstrahując że ten zarzut jest bezpodstawny, bo jeśli byłaby to prawda, to oznaczałoby to, że również możemy brać hostię samodzielnie z kielicha – a jednak nie możemy tak robić, to jednak w przypadku tego argumentu nie ma to żadnego znaczenia. Wystarczy tylko uprawdopodobnić (nawet nie ma potrzeby tego dowodzić), że w tym fragmencie właśnie o to chodziło autorowi, aby pokazać, że nie jest to niezbity dowód na obecność tej praktyki w IV wieku.
No i na koniec warto zwrócić uwagę w jaki to sposób ksiądz Paul chce podważać świadectwo Cyryla. Otóż twierdzi on, że tekst jest nieautentyczny, na co wskazywać by mogły słowa Cyryla, który zachęca również do uświęcenia oczu przez zetknięcie ze świętym ciałem, oraz to samo zrobić z krwią Pańską, gdy usta są jeszcze wilgotne. Dla autora jest to dziwaczne i zabobonne, a tym samym wg niego miałoby wskazywać, że nieautentyczne. Nie wiem co autor tutaj widzi zabobonnego, ale niestety to smutne - wszystko co się nie podoba i nie pasuje do założonej sobie doktryny zawsze można odebrać autentyczność z dowolnego powodu - tym razem tym powodem była rzekoma zabobonność (arbitralnie orzeknięta przez ks. McDonalda) tych wskazań Cyryla. Być może ktoś za 1000 lat będzie chciał podważyć autentyczność współczesnego kultu relikwii, albo tego, że w święto św. Błażeja kapłani przykładają dwie świece ludziom do gardeł, bo uzna to sobie również za zabobonne. Gdybym nie wiedział o całym kontekście Grzegorza Wielkiego, to również mógłbym powiedzieć, że ten tekst był dodany przez kogoś, kto zmyślił sobie historyjkę o rzekomym cudzie, aby kłamliwie propagować praktykę komunii do ust. Oczywiście nie będę tego robił, tym bardziej, że nawet nie ma takiej potrzeby, jednak pokazuję jak to wygląda rzetelność tego autora, który wykorzystuje prymitywny i dość popularny sposób polegający na zakwestionowaniu autentyczności przekazu.
Świadectwo Cyryla zdaje się potwierdzać świadectwo Teodoreta z Cyru (słowa przytoczone przez ojca Tomasza Kwietnia na łamach „W drodze” nr 309, który miał napisać coś takiego:
Należy rozważyć, jak podczas św. misterium bierzemy członki oblubieńca, całujemy je, obejmujemy je i dotykamy nimi naszych oczu.
W filmie "Komunia św. na rękę - ratunek przed tzw. pandemią czy klęska Kościoła?"[7] na kanale Bractwa św. Piusa X pojawił się zarzut wobec tego świadectwa. Otóż ks. Jakub Wawrzyn zwrócił uwagę na to, że jest ono bezwartościowe, bo Teodoret z Cyru był rzekomo arianinem, a więc nie uznawał Bóstwa Chrystusa, co za tym idzie, uprawnia nas do wniosku, że tę wypowiedź możemy uznać za heretycką. Jednak księdzu Wawrzynowi chyba coś się pomyliło. Teodoret z Cyru nie był żadnym arianinem, był biskupem Kościoła. Otarł się o herezję nestorianizmu, bronił ten pogląd, lecz z tego, co wiadomo, nie odłączył się od Kościoła, oraz nie podzielał wszystkich poglądów tej nestoriańskiej doktryny. Warto dodać, że Nestoriusz był człowiekiem, o którym wiadomo, że bezwzględnie zwalczał arian. Ale tak naprawdę, to nie ma to nawet żadnego tutaj znaczenia! Należy zwrócić uwagę, że świadectwo Teodoreta nie nosi żadnych znamion jego prywatnych poglądów, a jedynie są wzmianką o istniejącej pewnej praktyce ówczesnego Kościoła, praktyce, która doskonale koreluje ze świadectwem św. Cyryla i stanowi jego doskonałe potwierdzenie. Nawet jeśli Teodoret zbłądził w doktrynie, to jednak zwróćmy uwagę, że cały czas utożsamiał się z Kościołem, a zarzuty, jakie mu stawiano dotyczyły jedynie poglądów a nie stosowania samowolnych praktyk niezgodnych ze zwyczajem ówczesnego Kościoła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |