Powrót do korzeni czy ciosanie starego drzewa?

Dyskusji wokół Komunii świętej na rękę ciąg dalszy.

Kwestia faktycznego autorstwa tekstu przypisywanego św. Cyrylowi jest moim zdaniem sprawą co najwyżej trzeciorzędną w obliczu rozpowszechnionej w starożytności praktyki podawania jako autorów osoby ogólnie znane i poważane. Chociażby Didache – Nauka Dwunastu Apostołów – raczej nie została napisana przez dwunastu Apostołów, a mimo to jest ważnym i istotnym świadectwem życia pierwszego Kościoła. Mamy też teksty różnych Pseudo(NN), a w przypadku Pisma św. egzegeci wymieniają kilku różnych autorów poszczególnych ksiąg biblijnych (np. Księga Izajasza ma ich chyba ze trzech). Niezależnie, kto go ostatecznie napisał, uważam go za wartościowy, przede wszystkim ze względu na świadectwo tego, jak wielką czcią już w pierwszych wiekach otaczano tajemnice Ciała i Krwi Pańskiej, które uważano za bardziej cenne od złota. Opis dziwnych w naszych oczach praktyk nie może dyskredytować całego tekstu, gdyż bywały w przeszłości rzeczy bardziej jeszcze bulwersujące naszą współczesną wrażliwość: „Jako że wspólnota kościelna wyraża się przez wspólnotę eucharystyczną, w przypadku kościelnych rozłamów obowiązywała zasada: każdy przynależy tam, gdzie przyjmuje komunię. Heretycki patriarcha Konstantynopola, Macedoniusz, przymuszał więc bez ceregieli przeciwstawiających się mu katolików (oraz nowacjan) do przyjmowania jego komunii: nakazywał przemocą otwierać im usta i tak udzielać Eucharystii [PG 47, s. 325]. Takie widzenie sprawy utrzymywało się bardzo długo. Jeszcze na początku VII wieku Sofroniusz opowiada o pewnym aleksandryjskim monofizycie, który pragnął być katolikiem, lecz obawiał się członków swojej sekty, przyjmował więc potajemnie komunię w katolickiej bazylice. Cała sprawa wyszła jednak na jaw i »tym sposobem dokonało się jego zjednoczenie z Kościołem katolickim« [PG 87/3, s. 3460 i n.] (…). Sozomenos opowiada zaś o pewnym małżeństwie z sekty macedonian. Mąż nawrócił się pod wpływem kazania św. Jana Chryzostoma na prawdziwą wiarę i rzekł swojej żonie: »Jeśli nie będziesz wraz ze mną uczestniczyć w boskich tajemnicach, tzn. nie będziesz przyjmować katolickiej komunii, rozwiodę się z tobą«. Kobieta pozornie się zgodziła, lecz podczas nabożeństwa przyjmowała katolicką komunię na rękę, jak to wtedy było w zwyczaju, i skłaniała głowę jakby zagłębiona w adoracji. W tym czasie jej uprzednio pouczona służąca, podawała jej potajemnie »heretycką« Eucharystię, która przyniosła ze sobą z domu [PG 67, s. 1527].” (Ludwig Hertling, „Communio und Primat. Kirche und Papstum in der christlichen Antike [Komunia i prymat. Kościół i papiestwo w chrześcijańskim antyku]”) Dalsze przykłady przytoczone przez tego samego autora: „Jakiemuś mężowi wydaje się, że może cofnąć konwersję swej żony do Kościoła katolickiego, jeśli zmusi ją do zwymiotowania spożytego przez nią opłatka heretyków. Jakiemuś katolikowi wydaje się z kolei, że może udowodnić prawdziwość swego wyznania w ten sposób, że konsekrowany opłatek heretyków – wrzucony do wiadra z gotującą się wodą – rozpuści się, a hostia prawowiernych przetrwa.”

Oddzielną kwestią jest modus wprowadzenia komunii na rękę w ubiegłym wieku. Tu ks. McDonald ma jak najbardziej rację. Było to najpierw nieposłuszeństwo i przekroczenie obowiązującego prawa, później usankcjonowane indultem Pawła VI w instrukcji „Memoriale Domini”, a jeszcze później rozpowszechniane na szeroką skalę niezgodnie z powyższą instrukcją. Jeśli ktoś zna język włoski, to rzetelne przedstawienie tej historii wraz z wieloma nie publikowanymi dotychczas dokumentami można znaleźć w pracy doktorskiej z prawa kanonicznego ks. Federico Bortoliego „La distribuzione della Comunione sulla mano”, która ukazała się 22 lutego br.

I wreszcie na koniec tego przydługiego tekstu jeszcze kilka słów o tezie, że komunia na rękę przyczyniła się do upadku wiary w Rzeczywistą Obecność. Wydaje mi się, że sformułowana tak prosto teza ta jest nie do udowodnienia. Correlation is not causation. Równie dobrze można by twierdzić, że to właśnie postępujący upadek wiary w Rzeczywistą Obecność doprowadził do coraz bardziej rozpowszechnionego udzielania komunii na rękę. A moim zdaniem cała sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana i nielinearna: między tymi dwoma instancjami zachodzi sprzężenie zwrotne, tzn. że obie wzajemnie się napędzają i wzmacniają, czyli w pewnym sensie obie powyższe tezy – mimo że brzmią, jakby były przeciwstawne – są prawdziwe. Lecz nawet jeżeli faktycznie tak jest, to nie oznacza to wcale, że komunia na rękę jest per se profanacją, świętokradztwem czy bluźnierstwem wołającym o pomstę do nieba. Kościół, nasza Matka, która ma władzę wiązania i rozwiązywania (dzisiejsza Ewangelia), aktualnie taki sposób przyjmowania komunii dopuszcza, więc o ile miejscowy biskup nie zarządzi inaczej, jest to sposób dopuszczalny tam, gdzie został dopuszczony. Co nie zmienia faktu, że komunia do ust jest sposobem właściwym, standardowym, domyślnym i zalecanym oraz nie może być przez nikogo zabroniona, choć niektórzy biskupi próbują (ostatnio np. bp Eduardo Maria Taussig z diecezji San Rafael w Argentynie).
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...