Boże, Stwórco i Rządco wszechświata, wejrzyj na nas...
więcej »Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Czasem chrzest odbywa się w trudnych okolicznościach, na pograniczu śmieci. Niektórzy do tego wydarzenia wiary dochodzą w zaskakujący sposób.
Zwykle miejscem chrztu jest kościół, ale zdarza się, że trzeba go udzielić w innych warunkach – na szpitalnym oddziale. Takie sytuacje znane są przede wszystkim lekarzom i pielęgniarkom, którym powierzone jest zdrowie i życie maleńkich pacjentów. W szczególnych przypadkach, na granicy życia i śmierci, to nie tylko ksiądz kapelan, ale i oni stają się szafarzami tego sakramentu, określanego wówczas jako „chrzest z wody”. Tak dzieje się czasem na Oddziale Neonatologii w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym na płockich Winiarach, gdzie leczy się wcześniaki urodzone powyżej 30–32. tygodnia życia.
– Myślimy o chrzcie wtedy, gdy dziecko ma zespół wad letalnych bądź jest skrajnie niedojrzałe i nie ma szansy na przeżycie. Czasami zdarza się, że rodzice, którzy wiedzą o tym wcześniej, świadomie proszą dla niego o chrzest. Jednak gdy komplikacje pojawiają się nagle i sytuacja jest dla nich zaskoczeniem, wtedy to my – lekarze, pielęgniarki, robiąc jednocześnie wszystko, by uratować maleńkiego pacjenta, zadajemy im to pytanie, zdając sobie sprawę, że sami nie są w stanie o tym pomyśleć. Gdy przypominam sobie takie przypadki, chyba nie znajduję sytuacji, aby rodzice odmówili. Inna sprawa, że nie mamy ich wiele, bo jednak opieka medyczna na tym najwcześniejszym etapie życia bardzo się zmieniła na plus, a na naszym oddziale niewiele rodzi się dzieci, które nie mają szans na przeżycie – wyjaśnia ordynator, pediatra neonatolog Hanna Kajdas-Duda.
Ordynator przyznaje, że w dramatycznych sytuacjach, gdy każda minuta ma znaczenie, rozmowy z rodzicami bywają trudne. Gdy propozycja ochrzczenia chorego dziecka pada ze strony lekarza lub pielęgniarki, dla rodziców staje się niemal oczywiste, że stan ich dziecka jest bardzo poważny. To budzi strach, rozpacz. – Są również sytuacje, gdy my sami nie widzimy takiej potrzeby, bo choć dziecko jest ciężko chore, to nie ma zagrożenia życia, a jednak jego rodzice chcą, by zostało ono ochrzczone. Możliwe, iż jest w tym myśl, że chrzest przyspieszy wyzdrowienie; sądzę jednak, że nie jest to myślenie magiczne, ale raczej przeniknięte głęboką wiarą i świadomością wagi chrztu – uważa płocka neonatolog.
Doświadczenie takich okoliczności udzielania sakramentu ma ks. Maciej Szostak, kapelan ciechanowskiego szpitala. – Zdarzają się takie sytuacje, gdy ze względu na zagrażający życiu stan zdrowia czy na czekającą maluszka operację rodzice proszą o chrzest. Udzielają go wtedy pielęgniarki, które są do tego przygotowane. To wymowne, że gdy ratowane jest życie, pada również prośba o wiarę i chrzest. Są również niestety sytuacje, w przypadku śmierci noworodka, gdy rola księdza jest bardzo ważna. Bardzo często rodzice w rozterce proszą mnie, abym się z nimi spotkał i porozmawiał. O czym im mówię? O tym, jak ważny jest chrzest z pragnienia, jak liczy się wtedy ich intencja wypływająca z wiary, oraz o tym, że mają prawo do żałoby i opłakania swego dziecka – mówi ksiądz kapelan w Specjalistycznym Szpitalu Wojewódzkim w Ciechanowie.
Różne są drogi prowadzące do chrztu dorosłych. Bywa nią również ludzka miłość, jak zwraca uwagę pasjonistka s. Aneta Krawczyk, która jest matką chrzestną młodego Niemca. Chrzest przyjął dopiero przed ślubem. – Pochodził z rodziny, w której babcia była katoliczką, ale jej potomkowie już nie. Gdy więc jej wnuk zakochał się w dziewczynie z Płocka, która pochodzi z bardzo religijnej rodziny, szczerze kiedyś wyznał, że chciałby wierzyć podobnie jak jego narzeczona. Uczestniczyłam w jego przygotowaniach do chrztu i tylko co pewien czas pytałam: „Czy przyjmujesz chrzest tylko dla twojej narzeczonej, czy dla Kogoś jeszcze?” – wspomina s. Aneta, wskazując, jak ważna jest duchowa motywacja u osoby dorosłej.
Na pamięć o chrzcie (również o jego dacie), jego znaczeniu i misji wypływającej z tego sakramentu zwraca uwagę niemal w każdej homilii bp Szymon Stułkowski od początku swojej posługi w naszej diecezji. Przez każdorazowe przypomnienie godności ludzi ochrzczonych, wskazanie na chrzcielnicę i płonący paschał podkreśla, że wszyscy mają wspólną misję.
To poczucie wspólnej misji jest ważne dla płockiej neonatolog. – Bycie szafarzem sakramentu w takich okolicznościach jest doświadczeniem bycia częścią Kościoła. Budzi świadomość, że jesteśmy wszyscy sobie dani i zadani, również przez to, że jako lekarz mogę dopełnić to, co jest w danej chwili możliwe i potrzebne. Taki chrzest w szpitalu jest zawsze dla nas dużym przeżyciem, ale też w pewnym sensie umocnieniem w wierze – przyznaje dr Hanna Kajdas-Duda.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |