Słyszę dziś w pierwszym czytaniu, z Księgi Rodzaju skierowane do Abrahama słowa Boga:
Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wskażę.
Bóg obiecywał Abrahamowi, że jego potomstwo będzie jak gwiazdy na niebie i jak piasek na brzegu morza. Abraham czekał wiele lat i doczekał się w końcu jednego, jedynego potomka z Sary: Izaaka. A teraz Bóg wystawiając go na próbę kazał go zbić w ofierze… Abraham zaufał, zdał egzamin, a Bóg w ostatniej chwili odwołał swój nakaz… Jedno co niepokoi pozostało: gdzie to liczne potomstwo? Czyż do końca nie pozostał Abrahamowi tylko ten jeden?
Bóg się nie spieszy. Dopiero wnuk Abrahama doczekał dwunastu synów. A potem rodzina szybko rozrosła się w plemię. Następnie zaś w naród. Ale faktem pozostaje, że Abraham za swojego ziemskiego życia już tego wszystkiego nie zobaczył….
Liczę, że historia mojego życia skończy się happy endem? Niekoniecznie. Być może dopiero w wieczności dane mi będzie zobaczyć owoce tego dobra, które zasiałem na ziemi. W tym życiu mogę nie zobaczyć nie tylko owoców, ale i kiełków…
Bóg się nie spieszy.
Modlitwa
Boże, kiedy czekam, wlej w moje serce otuchę, bym nie zwątpił…
Dodaj swój komentarz »