To trochę zawiły ciąg przyczynowo -skutkowy,ale postaram się go rozjaśnić.Jezus uczy aby składać Bogu ofiary czyste ,a nie z nieczystego serca w którym tkwi krzywda brata.Najpierw każe się z nim pojednać.A Pismo przynagla:"Niech nad gniewem waszym nie zachodzi słońce". Tego skrzywdzonego brata słyszymy tutaj:" Wtedy ktoś z tłumu rzekł do Niego: "Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem". 14 Lecz On mu odpowiedział: "Człowieku, któż Mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?". Dziwne:Najpierw Jezus każe się pojednać z bratem osobie krzywdzącej a potem jakby niekonsekwentnie,wymawia się od napomnienia krzywdziciela.Lecz nie ma w tym sprzeczności:Ten kto krzywdzi swego brata bierze zapłatę niesprawiedliwości,a ten kto by mu ją odebrał,musiałby i wziąć jego winę.W tym tkwi tajemnica powodzenia doczesnego grzesznych.Krzywdziciel sam musi naprawić krzywdę ,inaczej nie ma niczego co mógłby ofiarować Bogu,bo wszystko co posiada jest nieczyste przez tą krzywdę.Owszem bywa że bracia mają nieuzasadnione roszczenia ale po to jest sumienie.Jezus mówi:" Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie"."Ma " to znaczy rzeczywiście jest skrzywdzonym przez ciebie.Gdyby uznawać każde pretensje i żale ,nigdy nie bylibyśmy w stanie wznieść oczu ku Bogu.