Nie zawsze i nie do końca wiadomo, że chodzi o Boga. Czasem wręcz wydawać się może, że chodzi o wszystko, tylko nie o Niego.
Czuwanie z wiarą i modlitwą pozwala rozpoznawać znaki nadejścia Pana we wszystkich sytuacjach życia i trwać w oczekiwaniu Jego powtórnego przyjścia na końcu czasów.
Kto zbytnio zabiega o sprawy tego świata, może z czasem stracić z oczu Boga, potem wyrzucić Go z serca, by w końcu zaprzepaścić swoją wieczność.
Zawsze w naszym życiu coś otrzymujemy, czasami to „coś” służy nam do końca życia. W życiu chrześcijańskim tym „czymś” są kolejne sakramenty, chrzest, komunia, bierzmowanie itd.
Nowy rok liturgiczny rozpoczyna się czasem Adwentu, czyli podwójnego oczekiwania na przyjście Chrystusa – w pamiątce Bożego Narodzenia i przyjścia na końcu czasów. Mamy nadzieję, że codzienne (podobnie jak w Wielkim Poście) rozważania Hebraici przyczynią się do dobrego przeżycia tego okresu.
Czy nie wydaje się nam, że wielu wierzących, rozpoczynając Wielki Post, wzdycha: „Nareszcie!”? Bo to taki fajny czas, kiedy w końcu możemy coś znaczyć, dorobić filozofię do codziennych zmagań...
Ostatnie dni tegorocznego Adwentu niech będą czasem szczególnego przygotowania na przyjście Pana, na świętowanie Wydarzenia, które miało miejsce przed wiekami w Betlejem i które niech dokonuje się nieustannie w każdym ludzkim sercu. Żebyśmy byli gotowi na powtórne przyjście Pana na końcu czasów.
Kościół jest Dziewicą Matką wszystkich chrześcijan. W tajemniczej mocy Ducha Świętego poczyna ich i rodzi, ofiarowując ich Bogu, tak aby byli też nazwani synami Bożymi.
Nie trzeba nic robić. Czasami wystarczy być. Niewygodnym.
Pielgrzym ma przed sobą drogę, na końcu której znajduje się cel. Nie jest więc przypadkowym przechodniem, który jak znudzony spacerowicz błąka się po okolicy.
Da się zamknąć Tego, który tchnie kędy chce, prowadzi do całej prawdy, mówi co usłyszy, w jakiejkolwiek liczbie skończonej?