Jezusa brzydzi mój grzech, ale nie ja. On mnie szanuje i mną nie gardzi. I pragnie spotkania ze mną.
To Maria była od wielkich gestów. Po Marcie się nich nie spodziewamy. Ale to Marta wychodzi Jezusowi na spotkanie...
Powrót to konieczność odnalezienia swojej drogi. To odwaga opowiedzenia o spotkaniu. To umiejętność odróżniania dróg pasterzy od dróg Heroda.
Jesteśmy jak Piotr przed godziną próby – przekonani, że damy radę, że nie spotka nas nic takiego, co by nas przerosło.
To wg mnie jeden z najczęściej powtarzanych błędów, jakie co krok możemy spotkać na naszych cmentarzach. O czym mowa? Zapraszam do czytania...
Nie, to nie jest wezwanie do bycia nieszczęśliwym, nawet z perspektywą szczęścia w wieczności. Nie spotka nas kara za szczęście.
Spotkamy różne postaci. W których z nich rozpoznam siebie takim, jaki jestem dziś, a w których ideał, jakim chciałbym być?
Co nam pozostaje? Patrzeć biernie? Zaciskać zęby? Milczeć? Nie! Wejść do Namiotu Spotkania, oddać Mu pokłon i błagać jak Mojżesz.
Kim był, że spotkało go to wyróżnienie? Dlaczego akurat jego Jezus wybrał na swojego Apostoła? Nie znam odpowiedzi na te pytania.
Nieszpory na Placu Świętego Piotra, którym przewodniczył papież Franciszek, były kulminacyjnym punktem jedenastego międzynarodowego spotkania ministrantów i ministrantek w Rzymie.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...