„Nieustannie się módlcie” – wzywał święty Paweł. Czy to znaczy, że każda chwila, w której nie przesuwam w palcach paciorków różańca jest zmarnowana?
Modlitwa niewiele mi daje – skarżą się niektórzy. Albo mawiają, że do modlitwy muszą mieć nastrój. I najlepiej im modlić się na łonie przyrody. Dlatego szerokim łukiem omijają niedzielną Mszę. I wszelkie wspólne nabożeństwa. Głupi. Bo to nie tak.
Dwadzieścia minut rozmawialiśmy przez telefon, a on mi dał tylko trzy razy coś wtrącić – skarży się dziewczyna na gadatliwego kolegę. Cóż powiedzieć? Nikt nie lubi tasiemcowych tyrad. A Pan Bóg?
Jako dzieci, w pierwszych dniach i miesiącach naszego życia, uczymy się podświadomie reagować na własne imię, potem uczymy się reagować na nazwisko w szkole i w pracy. Wreszcie zaczynamy zauważać, że nasze imię czy nazwisko wymieniane jest przy różnych okazjach – daj Boże, w sposób nobilitujący nas (ale na to trzeba sobie zapracować), gorzej, jeśli jest odwrotnie.
W drodze na Światowe Dni Młodzieży 2016 w Krakowie. Wniebowstąpienie Pańskie.
Bez słów, bez myślenia. Po prostu trwać w Bogu. Jak Jezus w Getsemani. Całym sobą - duszą i ciałem.
Tej lekcji ks. Roman Stafin poświęca najwięcej miejsca, bo po ludzku nie pojmiemy, na czym polega moc słabeuszy.
Śpiewać Alleluja Leonarda Cohena na ślubie czy nie śpiewać. Bo niby czemu nie?
Dziś w naszym cyklu ks. Roman Stafin tłumaczy, czym jest modlitwa nadziei. Trudna, ale każda powinna taką być.
Da się zamknąć Tego, który tchnie kędy chce, prowadzi do całej prawdy, mówi co usłyszy, w jakiejkolwiek liczbie skończonej?