Nadejdzie więc dzień, który ludzie żyjący w średniowieczu nazywali "dies irae" - dzień sądu, pomsty i kary z grzechy.
Odpust zupełny to łaska udzielona przez Kościół katolicki przez zasługi Jezusa Chrystusa dla usunięcia kary doczesnej za grzech.
Nie, to nie jest wezwanie do bycia nieszczęśliwym, nawet z perspektywą szczęścia w wieczności. Nie spotka nas kara za szczęście.
Nie wiem czy i kiedy przekroczę granicę i Bóg powie: „dość, potrzebna jest surowa kara”. I nie zamierzam w tym względzie eksperymentować.
Pokuta nie jest karą. Nie jest też czymś, co zastąpi ofiarę Jezusa Chrystusa. Pokuta to zanurzenie w Miłość i odpowiedź miłości na Miłość.
Między „Bóg jest miłością” a „Bóg nie karze” zionie przepaść wielka, jak ta, oddzielająca przyjętego na łono Abrahama Łazarza i cierpiącego męki bogacza.
Choć dziś nie patrzymy na skutki zła, jako karę Bożą, to jednak warto pamiętać, że nie pozostaje ono bez konsekwencji. Ranię grzechem Boga, ranię innych ludzi, ale również samą siebie.
List Kard. Mauro Picenzy, Penitencjarza Większego, do spowiedników na Boże Narodzenie 2020 r.
Kto za wzywanie o nawrócenia i ostrzeżenie przed Bożą karą chciał Jeremiasza zabić? Kapłani i prorocy. Kto wstawiał się za nim, choć początkowo też był przeciwko niemu? Przywódcy i lud.
I po co to wszystko było? Najpierw to głupie rozporządzenie króla, by nikt, pod groźbą kary śmierci, o nic nie prosił ani żadnego boga (w tym Boga) ani żadnego człowieka, tylko jego samego.
Towarzyszący nam niepokój nie zostanie ugaszony przez to, że głośniej, wyraźniej damy mu wyraz.