Między „Bóg jest miłością” a „Bóg nie karze” zionie przepaść wielka, jak ta, oddzielająca przyjętego na łono Abrahama Łazarza i cierpiącego męki bogacza.
Z cyklu "Malachiasz nie tylko na Adwent"
Bóg nie karze – słychać dość często wśród chrześcijan pierwszych dekad XXI wieku. Bo przecież jest samą miłością. I choć z tym ostatnim znającemu 1 List świętego Jana trudno się nie zgodzić, to przecież między „Bóg jest miłością” a „Bóg nie karze” zionie przepaść wielka, jak ta z Jezusowej przypowieści, oddzielająca przyjętego na łono Abrahama Łazarza i cierpiącego męki bogacza. Karę jako wyraz zemsty – bezmyślnej, głupiej i zaślepionej emocjami – odczytują chyba tylko ci, którzy karani nie chcą widzieć własnej winy. Muszą więc przypisywać jej znamiona irracjonalności. Tymczasem kara – tak jest w zdrowych międzyludzkich układach – nie jest zemstą, a próbą naprawienia wyrządzonego zła. To próba uczynienia zadość za niesprawiedliwość. Kto odważy się powiedzieć, że dla Boga sprawiedliwość nie jest ważna? Że nie „strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych”? Kto śmiałby powiedzieć, że syci już i tak sytych, a głodnych „z niczym odprawia”? Że nic nie znaczy orędzie z Góry Błogosławieństw, iż łaknący i pragnący sprawiedliwości zostaną nasyceni, a ci, którzy dla sprawiedliwości cierpią prześladowania są właścicielami królestwa niebieskiego?
Besztanie człowieka nie zmienia, zmienia miłość. To prawda. Niestety jednak, dziś wielu nauczycieli głosząc Bożą miłość zdaje się nie zauważać, że „nie karze” w uszach wielu nie brzmi jak „nie jest mściwy” albo że „jest miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo cierpliwy”, tylko że nie ma dla Niego znaczenia, czy ktoś jest świętym czy łajdakiem. Nie próbują też owi nauczyciele rozróżnić płaczu płynącego z serca skruszonego grzesznika od płaczu tego, który wprawdzie trzęsie portkami przed Bożym sądem, ale dalej z pychą odrzuca wszelkie apele o porzucenia wiodącej do potępienia autostrady zła. Bo przecież co złego, to nie on: on ma prawa, on ma rację; to inni są winni, on jest całkowicie niewinną ofiarą ich nieuprawnionych oczekiwań.... Jakby miłość była naiwnym głaskaniem po główce i nie stawiała żadnych wymagań... I tak owi nauczyciele powtarzający „Bóg nie karze” mniej czy bardziej świadomie wspierają przekonanie, że Boga można lekceważyć. Albo wręcz że jest On tym, który co pomaga tylko takim, co sami potrafią zadbać o swoje. Choćby i niemoralnymi środkami. Zupełnie jak za czasów Malachiasza.
Przykra jest wasza mowa
Uprzykrzyliście się Panu swymi mowami, a pytacie się jeszcze: Czym się uprzykrzyliśmy? Tym, że mówicie: Każdy człowiek źle czyniący jest jednak miły oczom Pana, a w takich ludziach ma On upodobanie. Albo mówicie: Gdzież jest Bóg, sprawiedliwy sędzia?
Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie. Oto nadejdzie, mówi Pan Zastępów. Ale kto przetrwa dzień Jego nadejścia i kto się ostoi, gdy się ukaże? Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać Panu ofiary sprawiedliwe. Wtedy będzie miła Panu ofiara Judy i Jeruzalem jak za dawnych dni i lat starożytnych. Wtedy przybędę do was na sąd i wystąpię jako świadek szybki przeciw uprawiającym czary i cudzołożnikom, i krzywoprzysięzcom, i uciskającym najemników, wdowę i sierotę, i przeciw tym, co gnębią obcych, a Mnie się nie lękają - mówi Pan Zastępów.
No właśnie: czynią różnorakie zło, a Mnie, który jasno im powiedział jak mają postępować „się nie lękają”. Czyli mają za nic: niech sobie Bóg gada, my i tak zrobimy po swojemu; i co nam zrobi?; ma za krótkie ręce, nie dosięgnie nas. Powtarzają więc – jak to ujął Prorok – „Gdzież jest Bóg, sprawiedliwy sędzia?”. Albo już niemal bluźnierczo: „Każdy człowiek źle czyniący jest jednak miły oczom Pana, a w takich ludziach ma On upodobanie”. Tak, ich zdaniem Bóg jest nie z tymi, którzy są prawi, ale którzy są silniejsi. Karykatura Boga prawdziwego.
Tak uważają ci, którzy są silni; którzy nie zważając na Boże prawo zdobywają dla siebie ile się da. A co mówią ci, których spotykają owe krzywdy ze strony mocniejszych, mających lepsze układy? O dziwo, dokładnie to samo. „Każdy człowiek źle czyniący jest jednak miły oczom Pana, a w takich ludziach ma On upodobanie”. I „gdzież jest Bóg, sprawiedliwy sędzia?”. Dokładnie to samo, ale z innego powodu. Nie mogąc doczekać się sprawiedliwości, zaczynają wątpić, że Bóg faktycznie jest takim, jakim się kiedyś objawił; że jest dobry, że jest sprawiedliwy że jest obrońcą uciskanych. Jak? Co? Przecież widzi to zło, które nas spotyka, ale milczy. Nie reaguje. Widać to były tylko słowa, a naprawdę jest inny...
Odpowiedzią na ten zrodzony przez niewłaściwą interpretację cierpliwości Boga dla grzeszników fałszywy Jego obraz jest zapowiedź proroka: On przybędzie, On dokona sądu. Będzie jak ogień złotnika: spali zło, a zostawi tylko to, co szlachetne. Będzie jag ług farbiarza: usunie zanieczyszczenia, a zostawi to, co czyste. Oczyści „synów Lewiego”: oczyści swój lud ze zła, dlatego będzie on mu składał już sprawiedliwe ofiary; dobre, uczciwe, płynące z serca przepełnionego szacunkiem do Boga, a nie udawane, którymi człowiek próbuje Go oszukać. „Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie” czyli Bóg przybędzie. Na sąd. I wystąpi „jako świadek szybki przeciw uprawiającym czary i cudzołożnikom, i krzywoprzysięzcom, i uciskającym najemników, wdowę i sierotę, i przeciw tym, co gnębią obcych, a Jego się nie lękają”. Bogu nie jest obojętne, czy człowiek postępuje sprawiedliwe czy nurza się w grzechach.
Obietnica spełniona, ale...
Chrześcijanie spełnienia proroctwa Malachiasza upatrują w poprzedzonym działalnością Jana Chrzciciela przyjściu Chrystusa. Jan byłby owym Aniołem przygotowującym drogę Bogu, a Jezus samym Bogiem, który przybywa na sąd. Takie rozumienie misji Chrzciciela znad Jordanu widać chyba zwłaszcza u synoptyków, którzy na początku swoich dzieł (pomijając Ewangelie Dzieciństwa u Mateusza i Łukasza) tak znaczenie Jego misji przedstawiają. U Jana zaś bardzo wyraźnie zaakcentowany jest ów motyw sądu, którego przyszedł dokonać Jezus. Warto przypomnieć: w tej Ewangelii, inaczej niż u Synoptyków, scena wypędzenia przekupniów ze świątyni jest jedną z pierwszych; Jezus przychodzi oczyścić świątynię. Osądzić, oczyścić jak złotnik ogniem oczyszcza złoto, a farbiarz ługim swoje barwniki. Charakterystyczne też, że w Jerozolimie, gdy od męki dzieliło Go już tylko parę dni powie: „Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie”. Ten sąd to – upraszczając – jasne rozdzielenie tych, którzy słuchając Boga przyjmują Jego Syna od tych, którzy z Bogiem się nie liczą; tylko ci pierwsi mają życie wieczne. Tak, proroctwo Malachiasza można uznać za spełnione. Ale czy to znaczy, że Bóg zrezygnował już z roli sędziego? Że nigdy nikogo nie będzie już sądził i nawet sąd ostateczny, ten zapowiedziany wyraźnie w Ewangeliach, i ten szczegółowy, po śmierci, zarysowany mniej wyraźnie, to tylko nic nie znaczące słowa?
Schemat demoralizacji się powtarza...
Smutne, że nasze czasy przyniosły nam podobny co w czasach Malachiasza problem. Też powtarzamy: „Każdy człowiek źle czyniący jest jednak miły oczom Pana, a w takich ludziach ma On upodobanie”. I podobnie jak wtedy: „Gdzież jest Bóg, sprawiedliwy sędzia?”. No, brzmi to trochę inaczej. „Bóg kocha każdego człowieka” - w domyśle, także, a może przede wszystkim, tego złego. Albo „Bóg nie jest sprawiedliwy, jest miłosierny”. Jakby miłosierdziu całkiem obojętna była skrucha czy jej brak. Powtarzają to różni nauczyciele. W dobrej wierze zapewne, ale bezmyślnie. Potem wsparci ich zapewnieniami powtarzają to dopuszczający się różnorakich nieprawości, wzmacniając w ten sposób swoją płonna nadzieje, że na zawsze pozostaną bezkarni. W końcu z żalem, smutkiem i niechęcią do Boga powtarzają to ofiary bezkarnych oprawców, tracąc nadzieję, że Boga ich krzywda interesuje. Przestają się modlić „Pan moim pasterzem, niczego mi nie braknie”, po poszedł bawić się z tymi silniejszymi, nie ma Go... A dalej?
Jeśli Bóg nie jest sprawiedliwy, nie osądzi za zło, nie nagrodzi za dobro, to po co się starać? „Szczęśliwszy ten, kto ma silniejsze szpony”. Przepychajmy się więc idąc przez życie, używajmy ostro łokci, a temu kto się stawia wybijmy parę zębów; Bóg doceni naszą siłą i zaradność. Dlaczego „krzywdy cierpliwie znosić”, „urazy chętnie darować”? Trzeba się zemścić tak, żeby krzywdzicielowi w pięty poszło. Bóg pomaga mocnym, nie słabym....
... ale to nie tak
Tymczasem, jak pisał św. Piotr, brak szybkiej reakcji ze strony Boga na dziejące się zło spowodowane jest tym, że „On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia” (1 P 3,9). I tylko z tej perspektywy, perspektywy Bożej cierpliwości dla grzeszników ma sens rada św. Pawła z Listu do Rzymian (12, 17-21)
Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi! Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi! Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście Bożej! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę - mówi Pan - ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód - nakarm go. Jeżeli pragnie - napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!
Tak, będąc dobry dla tych, którzy cię krzywdzą szykujesz im na głowę żarzące węgle. Bo, jak mówił Malachiasz, Bóg przyjdzie na sąd. I wystąpi jako „świadek szybki” przeciw uprawiającym czary i cudzołożnikom, i krzywoprzysięzcom, i uciskającym najemników, wdowę i sierotę, i przeciw tym, co gnębią obcych, a Jego się nie lękają.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |