V Niedziela Wielkiego Postu
oprac. ks. Mateusz Pietruszka
Płaczące Niewiasty
Obserwując ludzi, którzy towarzyszyli Chrystusowi w Jego drodze na Golgotę, uczymy się dźwigać swój codzienny krzyż. Zauważamy, że bez Chrystusa cierpienie, ból nie ma sensu. Dlatego chcemy go się pozbyć. Dopiero złączenie naszego krzyża z męką Zbawiciela nadaje cierpieniu znaczenie. Jednoczy z Bogiem, któremu ból nie jest obcy. Uczy, że tylko przez krzyż wiedzie droga do życia, życia w pełni i bez końca.
Gdy Chrystus dochodził do szczytu Golgoty, spotkał niewiasty: Zwrócił się do nich i powiedział: „Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną! Płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi. (...) Bo jeśli tak czynią z drzewem zielonym, to co się stanie z uschniętym” (Łk 23,28.31).
Zgodnie z prawem żydowskim nie wolno było opłakiwać skazanego na śmierć wyrokiem sądu. Kobiety odważnie sprzeciwiają się temu zakazowi. Pokazują w ten sposób, że Jezus nie jest przestępcą, ale Mesjaszem posłanym od Boga, który dzieli los wielu niewinnie zgładzonych proroków. One poznały, kim jest Jezus i chcą z Nim być. Wszelkie nakazy nic nie znaczą w tej chwili, bo najważniejszy jest dla nich Jezus.
A co dla nas jest najważniejsze? Co jest dla mnie najważniejsze w Wielkim Poście? Praca nad sobą, czy tylko dotrwanie do kolejnych świąt? Czy jestem wstanie być przy Chrystusie nawet wtedy, gdy nie wiąże się to z żadną korzyścią, przyjemnością, ale wymaga ode mnie wysiłku, zmiany swoich planów, czy rezygnacji z czegoś dobrego, co uczciwie się mi należy? Czy mam w sobie odwagę niewiast, by wystąpić nawet przeciw zwyczajom, schematom i trwać przy Chrystusie?
Jezus prosi spotkane niewiasty, by nie płakały nad Jego losem, ale raczej nad swoimi synami. Trudne słowa. Czyżby Jezus nie chciał współczucia? Czy obojętna jest Mu nasza obecność przy Nim w czasie Jego drogi na Golgotę?
Z pewnością nie. Chce nas przestrzec przed uleganiem pokusie litowania się nad innymi; nad złem w świecie; przed sentymentalizmem, w którym nie ma miejsca na zastanawianie się nad samym sobą, nad stanem własnej duszy. Wtedy skupiamy się tylko na skutkach grzechu świecie, ale nie staramy się usuwać go z naszego życia. Nie podejmujemy trudu pracy nad sobą, bo nie rozpoznaliśmy, co wymaga zmiany w nas samych, więc nie wiemy, nad czym pracować. A może uważamy, że już nie mamy nad czym pracować, bo wszystko jest przynajmniej poprawne, jeśli nie doskonałe. Wtedy odnoszą się do nas słowa Chrystusa: „Płaczcie raczej nad sobą (...) Bo jeśli tak czynią z drzewem zielonym, to co się stanie z uschniętym” (Łk 23, 31).
Jan Paweł II uczył: „Nie można się ślizgać po powierzchni zła, trzeba sięgać do jego korzenia, do przyczyn, do całej wewnętrznej prawdy sumienia”. Właśnie to chce nam dziś powiedzieć Chrystus dźwigający krzyż: Moja męka i śmierć na krzyżu na nic się zda, jeśli nie rozpoczniesz pracy nad sobą. Jeśli nie staniesz w prawdzie o sobie.
Bez Chrystusa jesteśmy jak uschnięte drzewo, o którym mówił On do niewiast. Takie na nic się nie przyda, ewentualnie na ognisko, a i tak długo nie będzie dawało ciepła i światła. Tylko z Jezusem, który przynosi na świat Prawdę, również prawdę o nas samych, możemy stać się zielonym drzewem, które wzrasta i wydaje dobre owoce w postaci dobrych czynów. Jednak droga do poznania siebie samego, jak uczy Chrystus, nie polega na wylewaniu łez nad złem w świecie, lecz na zastanowieniu się nad samym sobą.
Zbawiciel, upominając niewiasty, nie chciał, aby stały się nieczułe na cierpienie innych i skupiły się tylko na sobie. Od nas tego też nie wymaga. Przecież On – zupełnie niewinny – bardzo cierpiał. Cierpiał bardziej niż spotkane na drodze kobiety, ale to On je pocieszał. Był bardziej wrażliwy na płacz i cierpienie człowieka niż na swój ból, dlatego pocieszał. Czy ja w tym względzie naśladuję mego Pana i Zbawiciela? Nie możemy stać się obojętni na cierpienie innych.
Droga do zbawienia wiedzie przez dostrzeganie cierpienia innych i pomoc potrzebującym. Ale ta aktywność nie może przysłonić nam, czy zastąpić, pracy nad sobą. Chrystus przestrzega „Jaka z tego korzyść dla człowieka, jeśli zdobędzie cały świat, a siebie samego zatraci albo skrzywdzi?” (Łk 9,23). Nie wystarczy płakać nad cierpieniem innych, ale trzeba starać się im pomóc. Płakać powinniśmy nad sobą, ale tylko po to, by dostrzec nasze braki, grzechy i poprawić się z nich. Same łzy jednak niczego nie zmienią. Tej pracy nie podejmujmy sami, ale z pomocą Zbawiciela. Nie ślizgajmy się po powierzchni naszego sumienia, ale z Chrystusem starajmy się je dobrze poznać i jeśli będzie trzeba zapłakać nad sobą w sakramencie pokuty.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |