Opiewana przez Izajasza postać, owa „różdżka z pnia Jessego” wskazuje na możliwość spełnienia obietnic. Wskazuje też jedyny sposób, w jaki może się to dokonać: jeśli czekamy, to na Kogoś konkretnego. I na Jego konkretne działanie.
Z Księgi proroka Izajasza
I wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzeni. I spocznie na niej Duch Pański, duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bojaźni Pańskiej. Upodoba sobie w bojaźni Pańskiej. Nie będzie sądził z pozorów ni wyrokował według pogłosek; raczej rozsądzi biednych sprawiedliwie i pokornym w kraju wyda słuszny wyrok. Rózgą swoich ust uderzy gwałtownika, tchnieniem swoich warg uśmierci bezbożnego. Sprawiedliwość będzie mu pasem na biodrach, a wierność przepasaniem lędźwi. Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z koźlęciem razem leżeć będą, cielę i lew paść się będą społem i mały chłopiec będzie je poganiał. Krowa i niedźwiedzica przestawać będą przyjaźnie, młode ich razem będą legały. Lew też jak wół będzie jadał słomę. Niemowlę igrać będzie na norze kobry, dziecko włoży swą rękę do kryjówki żmii. Zła czynić nie będą ani zgubnie działać po całej świętej mej górze, bo kraj się napełni znajomością Pana, na kształt wód, które przepełniają morze.
(Iz 11,1-9)
Słowo obietnicy
Czekamy na niemożliwe. Na to, co się nie mieści ani w naszych planach, ani w ograniczonym myśleniu. Na to, co przekracza wszystko, co moglibyśmy zdziałać, nawet wspólnym wysiłkiem, nawet przez tysiąc lat. Kiedy czytamy o tym uporządkowanym, bezpiecznym świecie, gdzie „wilk zamieszka wraz z barankiem”, a „niemowlę igra na norze kobry” – czy nie uderza nas właśnie jego niemożliwość?
Jesteśmy dziś zresztą zazwyczaj tak daleko od natury, że te biblijne obrazy harmonijnego współżycia w łonie przyrody mogą zupełnie do nas nie przemawiać. „Lew jak wół będzie jadać słomę” – komu to potrzebne? Ta perspektywa jednak nagle się zmienia, kiedy doświadczamy bezsilności, widząc, jak nasze dzieci wkładają ręce do kryjówki żmii, a sami musimy stanąć wobec wielorakich trudności jak koźlę w obecności pantery. Ta bolesna konfrontacja z rzeczywistością, ze światem, jaki znamy, zagrażającym nam w jak najbardziej realnym sensie – paradoksalnie umożliwia wiarę. Dowodzi bowiem i głębi naszych duchowych tęsknot, i konieczności oczekiwania na rozwiązanie.
Słowem kluczem jest tu prawda. Jaka jest prawda o rzeczywistości? W co wierzymy? Czy pokój, ów rajski błogostan, opisywany za pomocą takich czy innych obrazów, jest dla takich jak my (słabych, niewiernych, zakłamanych…)? A odwaga, by go pragnąć – jest przejawem mądrości czy niedojrzałości? Może po prostu pozwala nam trwać w złudzeniu, podczas gdy inni mierzą się z życiem? Czyż nie zarzuca się nam, wierzącym, że przerzucając odpowiedzialność na Boga, przestajemy żyć tak, jak przystoi człowiekowi?
Opiewana przez Izajasza postać, owa „różdżka z pnia Jessego” wskazuje na możliwość spełnienia obietnic. Wskazuje też jedyny sposób, w jaki może się to dokonać: jeśli czekamy, to na Kogoś konkretnego. I na Jego konkretne działanie.
Odwieczny plan Ojca, aby Jego stworzenia żyły w pokoju; Duch, który namaszcza Jezusa: „duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bojaźni Pańskiej”; Wcielony Syn, w którym dokonuje się wypełnienie obietnic – dopiero relacja z Bogiem Trójjedynym, odkrywanie, Kim jest, udział w Jego działaniu i darach czynią nasze oczekiwanie życiodajnym. Cały pokój, bezpieczeństwo, sytość, słuszny wyrok – wypływają z Bożej obecności w świecie, Jego woli spełniającej się w historii.
Idealny Władca świata, wyposażony we wszystkie prerogatywy, potrzebne dary, pełnomocnictwa, wyda słuszny osąd – na korzyść pokornych i biednych, odcinając się od tego, co bezbożne. Napełniony Duchem sprawi, że „kraj napełni się znajomością Pana”. Czyż nie w takim świecie chcemy mieć udział? Czy taki świat, w którym ludzie „zła czynić nie będą ani zgubnie działać”, nie jest przedmiotem naszej tęsknoty, naszych modlitw?
Te pytania nie są retoryczne. Adwentowa codzienność, w której jako wierzący uczestniczymy, jest przecież – ma być – czuwaniem, czekaniem na Boga, przyzywaniem Go. W ilu sferach wolimy na nic nie czekać, niczego nie pragnąć, bo i po co, tylko „jakoś się urządzić” między frustracją, znieczuleniem a chęcią ocalenia tego, co się da? Słowo proroctwa ogłasza nam jednak, że to droga donikąd. Że właśnie niemożliwe jest przedmiotem obietnicy. I spełni się w Nim.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |