Mama Bogusi odeszła od wiary. Rodzice Dawida nie ochrzcili go, bo „po co ci to w życiu potrzebne?”. Krzysztof był ateistą. Rok temu Bogusława, Krzysztof i Dawid przyjęli chrzest jako dorośli.
Chrzty dorosłych dokonują się w całym kraju w noc Wigilii Paschalnej. W 2007 r. w Polsce przyjęło chrzest ponad 3,5 tys. osób powyżej siódmego roku życia, na ponad 366 tys. chrztów ogółem. Dorośli przyjmujący chrzest nieraz dostrzegają w Kościele piękno, które katolicy „od dziecka” przeoczają. Nie zakłócaliśmy przygotowań osób, które teraz przyjmują chrzest. Porozmawialiśmy z katolikami, którzy przez chrzest weszli do Kościoła w Wielkanoc rok temu.
Łucja ratuje Dawida
33-letni Dawid Zuber z Zabrza jest ślusarzem. Pytał kiedyś rodziców, dlaczego go nie ochrzcili. „A po co ci to w życiu potrzebne?” – usłyszał tylko. – Właściwie zawsze w Boga wierzyłem, ale nikt mi nie potrafił przybliżyć, kim On jest, co znaczy ta Jego miłość – tłumaczy. Dziwnie się czuł, kiedy wchodził do kościoła, gdzie wszyscy szli do Komunii, a on nie miał prawa. Zastanawiał się, dlaczego niby chrzest jest tak ważny, co ludzie takiego w nim widzą. – W moim wieku pytanie o to znajomych jest jednak dosyć niezręczne – mówi. O tym, że nie jest ochrzczony, powiedział swojej dziewczynie, Łucji, która dzisiaj jest już jego narzeczoną. Była zaskoczona. Choć nie planowali jeszcze ślubu, zaproponowała: a może przygotujesz się do chrztu, tak po prostu dla siebie? Dla siebie? To jest myśl. Dawid wybrał się na spotkanie kandydatów do chrztu w parafii Chrystusa Króla w Gliwicach. – Lęk był. Ale ku mojemu zaskoczeniu, była fajna atmosfera, jakbym tych ludzi od zawsze znał. Zadawałem księżom dużo pytań i słuchałem. Katarzyna i jej mąż Janusz wprowadzali nas w czytanie Biblii. Pytali, jak ją rozumiemy i dogłębnie nam wszystko wyjaśniali. Jeśli ktoś tam przyszedł, żeby zrozumieć chrześcijaństwo, a nie tylko dla uzyskania papierka z pieczątką, naprawdę coś wielkiego przeżył – mówi. Zanim poznał Łucję, był z inną dziewczyną, dla której wiara nie była zbyt ważna. Uważa, że poznanie Łucji było dla niego błogosławieństwem. – Bez niej sprawę chrztu pewnie wiecznie odkładałbym na później. Albo podszedłbym do chrztu tylko po to, żeby zdobyć papierek – mówi. – Wszystko jest w rękach Boga. On nam daje możliwość wyboru drogi do szczęścia, tylko człowiek tego często nie dostrzega. Mamy tendencję do wybierania własnych skrótów – mówi.
Mężczyzna się modli
Rok temu, przed chrztem w gliwickiej katedrze, Dawid przeżył dziwny stan lęku. Nic podobnego go w życiu nie spotkało. Nie umiał skupić myśli, drżał, pociły mu się ręce, chwilami walczył z sobą, żeby nie wyjść. Czas zdawał się stać w miejscu. „Dawid, tylko mi nie zemdlej” – szeptał mu jego ojciec chrzestny. Może w niewidzianej przez nas rzeczywistości toczyła się walka o jego duszę? – Do moich wewnętrznych cudów mogę zaliczyć fakt, że w chwili, kiedy ksiądz oblał mnie wodą święconą, wszystko to przeszło mi jak ręką odjął. Następne sakramenty, Komunia i bierzmowanie, minęły mi już bardzo szybko – wspomina. – Bardzo to przeżyłem. Z jednej strony czułem wdzięczność do rodziców, bo jako dorosły chrześcijaństwo przyjąłem świadomie, z drugiej strony żałowałem, że to się stało dopiero teraz – mówi. Łucja mówi czasem Dawidowi, że chrzest i przygotowanie do niego bardzo go zmieniły, wyciszyły. – Widzę, że znalazłem kilka odpowiedzi. Praktycznie codziennie przed snem rozmawiam sobie z Panem Bogiem. Ale nie tak, że czegoś od Niego żądam. Ludzie, którzy zarzucają Boga żądaniami, nie pomyślą, że może Pan Bóg chce też czegoś od ciebie? Trzeba Bogu coś od siebie dać, swoją miłość. Trzeba dążyć, żeby Go zrozumieć – mówi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |