To szczęście móc przebywać w takim towarzystwie. Być wśród tych, którzy dźwigają swój krzyż, wyrzekają się siebie, są uczniami. Jakie to korzystne, wygodne, życiodajne – móc rozpoznać w sobie nawzajem uczniów Jezusa.
Czy jednak umiemy to dostrzec: w ich zmęczonym wzroku, w niecierpliwym słowie, które wymknie im się czasem, w pochyleniu ramion – cień tego krzyża, który codziennie dźwigają? Czy potrafimy ich przez pryzmat tego doświadczenia uszanować? Nie osądzić, a wspomóc?
Czy staniemy przy budujących wieże, przy gotujących się do walki, mówiąc: „będę przy tobie”, „weź pod uwagę także moje siły”, „to będzie nasz wspólny cel”?
Ja pokażę. Ale co? Wielkie dzieła to raczej nie wynik ludzkiego wysiłku, le Bożej laski.
Bóg okazuje cierpliwość, nie jest pamiętliwy ani mściwy i nie męczy się przebaczeniem.
Dodaj swój komentarz »