Zbyszek miał czternaście lat. Nowotwór zniszczył młody organizm bardzo szybko. Sakrament chorych przyjął w szpitalu, ale gdy wrócił do domu, zaproponowałem święte namaszczenie jeszcze raz. Z wyraźną ulgą powiedział „dobrze”.
Choroba... Potrafi ściąć z nóg nawet silnego człowieka. Potrafi latami uniemożliwiać życie i pracę. Potrafi przyjść na kilka dni, by na resztę życia uczynić kaleką. Potrafi odebrać przyjaciół. Mimo ogromnego postępu medycyny bywamy bezradni, gdy przyjdzie. Każda poważniejsza choroba prowokuje pełne bezsilności wołanie: Dlaczego ja? Dlaczego dziecko, mąż, matka? Dlaczego tak bardzo? Dlaczego tak długo? Dlaczego na zawsze? Nie unikniemy dramatycznego „dlaczego!”. I o odpowiedź trudno. A jednak żyć trzeba dalej.
Jezus, chorzy i sakrament namaszczenia
Nie my pierwsi, nie tylko nasze pokolenie woła „dlaczego?”. Choroba zawsze była i będzie trudnym wyzwaniem. Tak było za czasów ziemskiego życia Jezusa. Przekartkujcie Ewangelię: woda zamieniona w wino, dwa razy rozmnożony chleb, uciszona jedna burza, trzech umarłych wywołanych z grobu. I wiele, bardzo wiele uzdrowień. Ponad dwadzieścia relacji, dużo więcej osób, które uzdrowień doznały. Raz zwykła gorączka, innym razem trąd czy paraliż.
Jezus nie minął nikogo z proszących o zdrowie. Kiedyś w Kafarnaum wokół Niego tłoczył się spory tłum. Padło pytanie na pozór śmieszne: „Kto mnie dotknął?”. Wszyscy się pchają, po cóż pytać. Pomiędzy „pchać się” a „dotknąć” jest jednak różnica. „Córko, twoja wiara cię uzdrowiła” — powiedział Jezus do kobiety, która jako jedna spośród tłumu dotknęła Go z wiarą (Łk 8,43—48).
Jezus uzdrawiał i budził z uśpienia wiarę — i to było najważniejsze. A gdy uczniów wysłał na pierwszą wyprawę, nakazał: „Uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże” (Łk 10,9). A oni „wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali” (Mk 6,13). Znak namaszczenia olejem przetrwał, wspomina o tym Apostoł Jakub: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by modlili się nad nim i namaścili go olejem w imię Pana...” (Jk 5,14).
Namaszczenie ku zdrowiu
Nieczęsto przychodzi do księdza sam chory, by o sakrament prosić. Przyszedł kiedyś do mnie pan Bazyli. „Księże, jadę do sanatorium, czuję się bardzo źle. Może nie wrócę. Proszę o spowiedź, o Komunię i o namaszczenie”. Poszliśmy do kościoła. W pustym o wieczornej porze kościele dokonywała się tajemnica sakramentów. Popłakał się ze wzruszenia pan Bazyli. Powiedział: „Mogę spokojnie jechać. On nie zapomni o mnie”. I pojechał do sanatorium. I wrócił. Od tamtego dnia minęło wiele lat. Choroba jest nie do wyleczenia, ale wróciły siły i nadzieja życia wśród bliskich. Sakrament chorych jest mocą ku zdrowiu — właśnie o pełnię sił i powrót do codziennych obowiązków modli się kapłan, udzielając świętego namaszczenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |