Choruje ktoś wśród was?

Zbyszek miał czternaście lat. Nowotwór zniszczył młody organizm bardzo szybko. Sakrament chorych przyjął w szpitalu, ale gdy wrócił do domu, zaproponowałem święte namaszczenie jeszcze raz. Z wyraźną ulgą powiedział „dobrze”.



Ulga w cierpieniu

Do pani Józefy zostałem wezwany telefonicznie, w późny sobotni wieczór. Wokół babci zebrali się wszyscy domownicy. Wnuczka pielęgniarka podłączała kroplówkę. We wspólnocie wielopokoleniowej rodziny dokonało się sakramentalne misterium namaszczenia. Nie wiem, dlaczego na odchodnym powiedziałem, że długo jeszcze będą cieszyć się obecnością babci. Minęło kilka lat. Co miesiąc bywam u pani Józefy, przynosząc Komunię Świętą. Leży, słucha radia, modli się, cieszy się obecnością prawnuków. Życie naznaczone cierpieniem uwięzienia w łóżku. Podziwiam, z jaką cierpliwością znosi swoje unieruchomienie i dramatyczne skurczenie się świata. Sakrament namaszczenia stał się dla niej źródłem duchowej siły i ulgą w cierpieniu, przed którym uciec się nie da.

Niespodziewana obecność

To było w Dzierżoniowie. Na środku ulicy stał samochód, wokół jakiś dziwny ruch. Zjechałem na chodnik, wziąłem ze sobą modlitewnik i oleje (zawsze mam je ze sobą). Na jezdni leżała kobieta. Przykucnąłem przy niej, mówię: „Jestem księdzem katolickim. Mogę udzielić sakramentu chorych. Czy mam to uczynić?”. W oczach półprzytomnej kobiety zobaczyłem niebotyczne zdziwienie i radość. „Ksiądz...”. W ulicznym gwarze dokonał się sakramentalny cud. Pośród gapiów, kierowcy i ludzi z pogotowia w mocy sakramentu stanął Jezus. Wsunąłem do torebki poszkodowanej obrazek z nadrukiem: „W czasie wypadku drogowego udzieliłem sakramentów świętych”. Pieczęć parafii, podpis. Ciche „dziękuję”, za chwilę karetka odjechała.

Nieraz miałem okazję stać się narzędziem takiej niespodziewanej obecności Pana w ulicznym gwarze. Czy nie dlatego stał się człowiekiem, aby i takim niedolom człowieka towarzyszyć? Zastanawiam się tylko, dlaczego niektórzy ludzie mają szczęście mieć wtedy kapłana blisko siebie? Może to konsekwencja ich dotychczasowego życia, w którym starali się być blisko Boga?

Siła na godzinę przejścia
 

Zbyszek miał czternaście lat. Nowotwór zniszczył młody organizm bardzo szybko. Sakrament chorych przyjął w szpitalu, ale gdy wrócił do domu, zaproponowałem święte namaszczenie jeszcze raz. Z wyraźną ulgą powiedział „dobrze”. Czy wiedział, że zostało mu kilka dni życia? Byłem u niego dwa dni później. Z Komunią Świętą pod postacią wina, bo opłatka już by nie przełknął. Potem chwila modlitwy i „rozmowa”.



Próbowałem przez ściśnięte gardło mówić coś o życiu, on z wysiłkiem kiwał głową albo przecząco nią kręcił. W pewnej chwili poczułem, że chce mi przekazać coś ważnego. Z wysiłkiem podniósł rękę, palec skierował ku górze, wykonując kilka ledwo zauważalnych gestów wskazujących. „Spotkamy się w niebie” — mówił jego pełen wysiłku gest. Powtórzyłem półgłosem: Spotkamy się w niebie? Odpowiedzią było potakujące kiwnięcie głową. Odchodził spokojnie, jakby widział przed sobą nową, nieznaną, a oczekiwaną drogę.

Siłą na godzinę przejścia jest święte namaszczenie i wiatyk. Wiatyk — to łacińskie słowo via tecum: „na drogę z tobą”. Wiatykiem nazywamy Komunię Świętą, tę na drogę do domu Ojca, ostatnią. Towarzyszy jej wyznanie wiary składane przez chorego i szczególna modlitwa Kościoła. Bo do domu Ojca pójdzie każdy. Nie każda choroba i nie każda chwila jest tą ostatnią. Ale w każdej z tych trudnych chwil chce być z nami Jezus. Dlatego zostawił nam sakrament chorych.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Listopad 2024
N P W Ś C P S
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
Pobieranie... Pobieranie...