Wolę być osiołkiem (Łk 19,28-40 -procesja z palmami, Iz 50,4-7; Ps 22; Flp 2,8-9; Łk 22,14-23,56)
Tak właśnie zaczął się ostatni etap ziemskiego życia Jezusa. Od tryumfalnego wjazdu do Jerozolimy. Ludzie słali swe płaszcze przed Jezusem i wielbili Boga za cuda, które widzieli. Parę dni później gdzieś zniknęli. Ktoś inny krzyczał „ukrzyżuj Go”, a im, mimo cudów, które widzieli, zabrakło odwagi, by publicznie za Jezusem się wstawić.
Od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Widuję tłumy podczas wielkich religijnych uroczyści. Ich entuzjazm zdaje się przeogromny. Gdy trzeba stanąć w obronie wiary, ich głos jest słabo słyszalny. Gubią się w tłumie oskarżycieli. A przecież nie chodzi o oddanie życia, a tylko o zgodę na etykietkę: jestem zacofany, jestem nietolerancyjny.
Ja nie jestem lepszy. Tyle razy w uniesieniu wielbiłem Boga. Ale gdy przychodzi czas próby, milknę. Wolę udawać przed sobą i innymi, że jestem niezależny i żaden mistrz nie będzie mi mówił, jak mam patrzyć na świat.
A przecież nie trzeba filozofować, co się bardziej opłaca, a być jak ten osiołek, którym Pan Jezus może posłużyć się jak i kiedy chce…
Rachunek sumienia 1. Czy jestem stały w swoim kroczeniu za Jezusem?
2. Czy mam odwagę przeciwstawić się presji otoczenia, kiedy domaga się ode mnie niezależności myślenia (czytaj niezależności od Kościoła?)
3. Jaką postawę przyjmuję wobec Boga częściej: petenta czy sługi?
Jezusowi co najcenniejsze (Iz 42,1-7; Ps 27; J 12,1-11)
Okazałe budowle, kosztowne ołtarze, złote kielichy i monstrancje. Są tacy, którzy się na to zżymają twierdząc, że lepiej by było, gdyby pieniądze przeznaczone na ów przepych rozdać ubogim. Ale ja to rozumiem. Godzi się Bogu dawać zawsze to, co najlepsze. Dlatego nie liczę każdego wrzuconego na tacę grosza, a idąc na Eucharystię wkładam odświętny strój. Bóg nie pogardziłby mną, gdybym przyszedł w łachmanach. Ale stać mnie na porządne ubranie. To z szacunku dla Niego tak robię…
W Betanii Marta, Maria i Łazarz wyprawili dla Jezusa ucztę. Mieli za co dziękować. Pusty grób, w którym cztery dni spoczywał Łazarz mówił sam za siebie. Cóż więc znaczył dodatkowo funt drogocennego olejku, rozlany z gestem na nogi najukochańszego Gościa? Tylko malkontent Judasz widział w tym rozrzutność. Pewnie był zły, że tym razem nie udało mu się uszczknąć trochę dla siebie. Dlatego usłyszał od Jezusa tak dziwne brzmiące słowa: "zostaw ją". Tak, można było przeznaczyć to dla ubogich. Ale skoro olejek już rozlala, po co było sprawiać jej przykrość?
Zamyślony, wsłuchany w ciszę wieczoru, w której zdaje się pobrzmiewać radość tamtej uczty zastanawiam się tylko, czy taka moja hojność wystarczy. Bo dar materialny to jedno. Można go dać na odczepne. Jezusowi potrzebne są moje ręce, nogi, mój rozum i moje serce…
Rachunek sumienia 1. Czy świadom tego, jak wiele od Boga otrzymałem, potrafię być wobec Niego hojny?
2. Ile czasu poświęcam każdego dnia na modlitwę czy czytanie Bożego słowa?
3. Jaki procent swoich miesięcznych dochodów przeznaczam na dla Boga i Jego spraw?
Później pójdę… (Iz 42,1-7; Ps 27; J 12,1-11)
„Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz”. Piotr teraz pójść nie mógł, ale wybrał fatalnie. Czy chciał być sprytny i tylko bał się zdekonspirowania? Czy wystraszył się własnej odwagi, która kazała mu pójść za Jezusem aż na dziedziniec domu arcykapłana? W każdym razie wybrał drogę zaparcia się znajomości z Mistrzem. Ale i tak zrobił lepiej niż Judasz, decydujący się sprzedać Przyjaciela za 30 srebrników. Miał odwagę zapłakać. I w końcu poszedł tam gdzie Jezus. Na krzyż.
„Dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie”. Kiedyś w porywie gorliwości chciałem – jak Piotr - brać na siebie rzeczy, którym bym nie podołał. Teraz to widzę i jestem ostrożniejszy. Zdaję się na wolę Bożą. On zna mnie lepiej niż ja sam siebie. Wie na ile wystarczy mi sił i odwagi. Jak wytrawny gracz wyznacza mi tylko takie zadania, które jestem w stanie zrealizować. Są inni, lepsi. Oni zrobią więcej.
Kiedyś przyjdzie mi pójść za Jezusem do końca. Może nie na krzyż, ale na pewno na śmierć. Tam pójdę. Na pewno. Nie będę miał innego wyjścia.
Rachunek sumienia 1. Czy umiem zgadzać się z wolą Bożą?
2. Czy nie zazdroszczę innym talentów, zdolności i Bożej łaski?
3. Czy jestem gotowy na swoją śmierć?
Po prostu zdrajca (Iz 50,4-9a; Ps 69; Mt 26,14-25)
Rozumiem zniechęcenie. Rozumiem znużenie. Więc nie dziwię się, gdy ktoś odchodzi. Trudno czasem wytrwać w gorliwości. Wiem też, że czasami można palnąć głupstwo i powiedzieć trochę za dużo. Nie zdziwiłbym się, gdyby zdradził ktoś wzięty na męki. Ale dla pieniędzy? Dla trzydziestu srebrników, kiedy się nie cierpiało głodu?
Postawa Judasza nie mieści mi się w głowie. Są tacy, którzy się nad nim użalają, próbując tłumaczyć, jak szczytne miał cele i jak krzywdzą go chrześcijanie odsądzający go od czci i wiary. Prawda Ewangelii jest inna. Sam poszedł do arcykapłanów i zaproponował swoje usługi. Nie dla idei. Dla pieniędzy. Cóż tu wielce tłumaczyć? „Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”. Tak powiedział o nim sam Jezus. Tylko przewidując, że wszystkie pokolenia będą jego imienia używały jako synonimu zdrajcy? Nie dlatego, że rzeczywiście zrobił rzecz podłą?
Sąd zostawiam Bogu. Wiem, że ja też nie zawsze jestem Jezusowi wierny. Może, skoro lituje się nade mną, Judasz też znajdzie u Niego zmiłowanie…
Rachunek sumienia
1. Jakie są powody mojej niewierności wobec Boga? Słabość? Zniechęcenie dobrem? A może wyrachowanie?
2. Co stawiam w swoim życiu na pierwszym miejscu? A na drugim?
3. Jak często osądzam moich bliźnich?
I umył im nogi… (Wj 12,1-8.11-14; Ps 116B; 1 Kor 11,23-26; J 13,34; J 13,1-15)
Ta scena nie przestaje mnie zadziwiać pięknem i prostotą. Cokolwiek bym o niej nie napisał, będzie to tylko nędznym komentarzem do pełnych wymowy gestów i słów Jezusa. Wstał od wieczerzy, złożył szaty. Potem przepasał się prześcieradłem, by umyć uczniom nogi. Bóg pochylający się nad swoim stworzeniem bez cienia wyższości czy dumy. By pokazać, że służba nie hańbi. Co więcej, że jest obowiązkiem zwłaszcza tych, którzy chcą innym przewodzić. „Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem» i «Panem» i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi”.
A ja ciągle mam w głowie ten nieewangeliczny pomysł na sprawowanie władzy. Wymagać uznania, pochwał i posłuszeństwa. Dla zasady zabić czasem inicjatywę co bardziej samodzielnych podwładnych (bo przecież nie może być tak, żeby ktoś miał lepsze pomysły od szefa). Gdy zaś ktoś ośmieli się mieć inne zdanie niż zwierzchnik, co więcej, odważy się tego swojego zdania bronić, użyć całej potęgi stanowiska, by takiego delikwenta zniszczyć.
Taki mam obraz tego, czym jest władza, ale skłamałbym, gdyby powiedział, że tylko taki widzę. Gdy się nad tym zastanawiam, muszę przyznać, że często jest inaczej. Wielu rozumie władzę inaczej. Na pewno niejeden z nich bierze sobie do serca rady Jezusa. Oni już odkryli, zrozumieli i przyjęli. A ja?
Rachunek sumienia1. Jak myślę o sprawowaniu władzy: w kategoriach zaszczytu czy służby?
2. Czy jako przełożony, kapłan, ojciec czy matka pamiętam o tym, że mam służyć?
3. Jak zachowuję się, gdy sytuacja wymaga ode mnie usłużenia bliźniemu? Robię to czy unoszę się dumą i pychą?
Klęska. I co dalej? (Iz 52,13-53,12; Ps 31; Hbr 4,14-16; 5,7-9; Flp 2,8-9; J 18,1-19,42)
Zdrada Judasza w Ogrójcu, zaparcie się Piotra w domu Annasza, samotność przed sądem Piłata. Znieważanie, bicie, poszturchiwanie. W końcu straszna śmierć na krzyżu. W ciągu kilku dni triumf zamienił się w totalną klęskę. Jeszcze w czwartek wieczorem Jego najbliższym pewnie się wydawało, że wszystko jest w najlepszym porządku. Wystarczyło parę godzin…
Tak miało być. Bez tej klęski nie byłoby triumfu zmartwychwstania. Tylko… dlaczego musiało tak bardzo boleć?
W moim życiu pewnie też kiedyś coś się zawali. Tak jak w życiu wielu innych. Może usłyszę wyrok lekarzy, że zostało mi tylko parę miesięcy życia, a może sam odkryję, że zupełnie już mi brakuje sił. Nie wiem. Obym umiał wtedy uwierzyć, że to naprawdę ma sens. I że ta klęska - dzięki Bogu - jest początkiem mojego triumfu…
Rachunek sumienia1. Czy jestem gotowy na swoją śmierć? Co koniecznie jeszcze przed śmiercią powinienem zrobić?
2. Czy umiem być z tymi, którzy cierpią? A może przed nimi uciekam?
3. Jak często nie oceniam ludzi sprawiedliwie, ale kieruję się swoją wobec nich niechęcią?
CiszaDziś Kościół nie sprawuje liturgii. Nie karmi mnie żadnym słowem. Daje ciszę…
Nie wiem, co tym razem przyniesie. Bo zawsze jest niespodzianką. W niej rodzą się najlepsze wybory i najbardziej trzeźwe oceny. Czy pomoże w noc zmartwychwstania cieszyć się nadzieją życia wiecznego?
Rachunek sumieniaJak znoszą ciszę? Przyjmuję jako dar albo próbuję zakłócić? Absorbującą pracą, niepotrzebną rozmową, włączeniem radia czy telewizora?