Czy dla chrześcijanina wzorem może być poganin? Okazuje się, że tak. Przynajmniej w niektórych swoich postawach.
Tak naprawdę nie wiemy ani jakie nosili imiona, skąd dokładnie pochodzili, ani nawet ilu ich było. Wiemy tylko, że przyszli ze Wschodu prowadzeni przez tajemniczą gwiazdę, że byli mędrcami (magami), no i że przynieśli Jezusowi trzy dary: złoto, kadzidło i mirrę. Ale święto Trzech Króli to nie folklor. To dopełnienie Bożego Narodzenia. Jego oficjalna nazwa – Uroczystość Objawienia Pańskiego – ukazuje cały sens wydarzenia, które tego dnia Kościół wspomina. Narodzony w Betlejem Jezus, zapowiadany przez proroków potomek króla Dawida, przychodzi nie tylko do Izraela. Jego misja skierowana jest do całego świata. Także do nie znających prawdziwego Boga pogan. Oni również mogą rozpoznać w Jezusie swojego Zbawiciela. A mędrcy, którzy prowadzeni przez gwiazdę przychodzą do Betlejem, są ich pierwszymi przedstawicielami.
Tylko tyle? W zasadzie tak. Jednak dla tych, którzy zastanawiają się, co to znaczy być w Kościele, to jest niezwykle pouczające. Najmniej istotne jest, że niesie ze sobą przestrogę przed zbytnim zaufaniem władcom. Ci, jak Herod, miewają czasem zupełnie inne interesy niż poddani (szumnie nazywani czasem obywatelami). I niekoniecznie na pierwszym miejscu stawiają sprawy religijne. Ważniejsze jest to, że każe nam się zastanowić nad naszym stosunkiem do ludzi, którzy albo Boga nie znają wcale, albo znają Go bardzo powierzchownie.
Nie ma co ukrywać. Kościołowi zawsze grozi, że będzie się zajmował głównie samym sobą. Jest przecież tyle ważnych spraw, które trzeba zrobić. Tymczasem historia przychodzących do Jezusa mędrców pokazuje, że to błąd. Jezus nie jest tylko dla swoich. Jest też dla tych, którzy są daleko. Nie powinniśmy ich odtrącać czy traktować z góry, kiedy przychodzą. Nawet jeśli pojęcie o tym, kim jest Jezus, mają bardziej niż mgliste, a motywy ich działania pachną zabobonem. Przychodzący do Jezusa mędrcy też pewnie nie spodziewali się, że królestwo Jezusa „nie jest z tego świata”. A decyzję o wyruszeniu do Nowonarodzonego Króla podjęli kierując się wiedzą astrologiczną.
Ale to nie wszystko. W dobie akcentowania praw człowieka chyba już przekroczyliśmy granicę rozsądku. Sami dla siebie staliśmy się bogami. Wielu z nas dla Jezusa nie ma czasu, chyba że ma dla nich coś zrobić. Mędrcy zrobili dokładnie odwrotnie: choć ważni, dla Wielkiego Króla podjęli trud dalekiej wyprawy. I nie szczędzili Mu swoich darów. Czy to nie wstyd, że ci poganie zachowali się wobec Jezusa lepiej, niż niejeden z nas?
Żeby odnaleźć się w Kościele, trzeba pamiętać, że nie jest on supermarketem sprzedającym dobra duchowe. Przychodzę do Kościoła przede wszystkim po to, by oddać Bogu cześć. A że przy okazji zostaję obdarowany? Oczywiście. Ale ważne są priorytety.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |